Spływ Prypecią - maj 2006


 Korzystając z długiego majowego weekendu lubelscy wodniacy zorganizowali kolejną wyprawę „Szlakiem rzek kresowych II Rzeczpospolitej”. Tym razem celem spływu była największa rzeka Polesia, czyli Prypeć.

Odcinek, którym płynęliśmy znajduje się w północnej części Polesia Wołyńskiego na terenie Ukrainy. Rzeka bierze swój początek niedaleko od granicy z Polską, na południe od jezior Szackich. Jej żródła są odległe od Bugu zaledwie o kilka kilometrów. Spływ rozpoczęliśmy w miejscowości Ratno. Prypeć początkowo wąska, już drugiego dnia pokazała nam całe swe oblicze, rozlewając się w szeroką na kilka kilometrów dolinę.

Teren ten uniknął szczęśliwie melioracji i jest ewenementem w skali europejskiej, stanowiąc wspaniałą oazę dzikiej przyrody.

 Płynąc, musieliśmy korzystać z dokładnych map. a mimo to błądziliśmy kilka razy szukając właściwego koryta pośród trzcin. Niczym Amazonka Prypeć potrafi rozlać swe wody w charakterystyczne meandry, rozgałęzienia, odnogi i starorzecza. I szukaj kajakarzu nurtu w trzcinach!

Wśród bagien, łąk i zarastających starorzeczy doskonałe schronienie mają ptaki. takich ilości i gatunków jakie się tu spotyka, trudno szukać gdzie indziej. Widzieliśmy m.in. bociana czarnego, czaplę białą, słyszeliśmy charakterystyczny buczący głos bąka rozlegający się z trzcin. Tysiące kaczeńców tworzyły prześliczne żółte łąki. przyroda szybko budziła się do życia. pogoda dopisywała i nawet komary nam nie dokuczały.

 Nocowaliśmy zarówno w pięknych, niedostępnych i odludnych miejscach, jak i we wsiach korzystając z gościnności mieszkańców tej ziemi, czyli Poleszuków. Mimo, że sami ubodzy, dzielili się z nami, czym mogli. Częstowano nas sokiem z brzozy, kompotem z klukwy (czyli żurawiny). Miejscowe gospodynie zaopatrywały nas we własnoręcznie wypiekany chleb, sporą ilość czosnku, kartofli i mleka. Głównym daniem były jednak ryby. Sztuka łapania ryb wiąże się nieodłącznie z życiem Poleszuka. Tu każdy łowi. w obejściach widać różnego rodzaju sieci, bembenki i inne sprzęty służące do połowu ryb. Rybak na swojej łódce to tradycyjny widok na Polesiu. Płynąc często widzieliśmy specjalne zastawki, którymi przegradzano rzekę, zostawiając jedną lub dwie przepławki, a w nich specjalnej konstrukcji bembenki z trzciny.

 Stałym widokiem były stada koni, krów i gęsi pasących się na łakach. Pilnowane przez pastuchów i ich pieski były oznaką, że w pobliżu jest wioska.

Z zaopatrzeniem w podstawowe artykuły nie było problemu. Sklepy czyli po ukraińsku magazyny są nawet w małych miejscowościach. Wioski wyglądają sielsko. Sporo chałup pokrytych jest jeszcze strzechą ze słomy lub trzciny. Dodatkowego kolorytu dodają malowane na niebiesko okna i drzwi.

W dolinie Prypeci są także pamiątki związane z Polską. Miejsce przeprawy 27 Wołyńskiej Dywizji AK symbolizuje z daleka widoczny krzyż i pomnik. Natomiast w Lubieszowie znajdujemy tablicę poświęconą Tadeuszowi Kościuszce, który uczęszczał tu do szkoły.

Właśnie w okolicy tego miasteczka kończymy nasz spływ, wpływająć na piękne jezioro Lubiaż. Lubieszów jest siedzibą utworzonego w 1995 roku Parku Krajobrazowego „Prypeć – stochod”. W siedzibie dyrekcji parku zostaliśmy mile przyjęci, obiecując powtórny przyjazd w przyszłym roku.

W spływie pod patronatem polskiego związku kajakowego brali udział członkowie klubów z lublina: „Ciernik” przy Oddziale Miejskim PTTK, „Kontra” przy PTTK KUL oraz Lubelskie Towarzystwo Kajakowe „Fala”. Za okazaną pomoc dziękujamy również wydziałowi promocji miasta Lublina oraz konsulatowi Ukrainy w Lublinie.


Wszystkich zainteresowanych kajakarstwem zapraszamy na wakacyjny spływ Dniestrem oraz inne ciekawe imprezy.

Szymon Dziurda
Autor: Szymon Dziurda
Ostatnia aktualizacja: 10.12.2006, godz. 10:06 - Wiesława Chibowska