Moje przyjście na tę uczelnię wcale nie jest ciekawe. Na uczelni nie jestem z przypadku, na kierunku tak.

O!

 

Przed złożeniem dokumentów zbierałam informacje i na podstawie tego, czego się dowiedziałam, stwierdziłam, że na KUL-u będę się najlepiej czuła. Nie bez znaczenia przy wyborze uczelni było miasto. Zdecydowałam się na Lublin między innymi dlatego, że mam stąd blisko do mamy.

W trakcie zbierania informacji o uniwersytecie na pewno docierały do Pani opinie, że na KUL-u studiują sami księża i zakonnice.

 

Mieszkam z dziewczyną studiującą teologię i ona nie chodzi w habicie.

No dobrze, to teraz o kierunku. „Przypadkowym”.

 

Wybrałam się na kierunek, który nie powstał. Uczelnia zaproponowała mi edytorstwo. Zdecydowałam się i okazało się, że to jest to. Na początku nie miałam jasno sprecyzowanych oczekiwań. Po prostu chciałam, żeby było ciekawie, żeby mnie to interesowało. No i tak jest. Wciągnęłam się. Teraz jestem zawiedziona, jak nie zdążę czegoś zrobić na zajęciach. Wracam do akademika i tam kończę, szukam na własną rękę.

Może jest to rozwinięcie jakichś pasji ze szkoły średniej? Może kontynuuje Pani wcześniejsze zainteresowania?

 

Kończyłam technikum leśne. Ja chciałam najpierw iść do Liceum Plastycznego w Zamościu. Rodzice jednak nie zgodzili się wypuścić nas dwie na raz z domu: siostrę na studia i mnie do plastyka. No więc poszłam do technikum leśnego. Tam też znalazłam wiele rzeczy, które mnie interesowały. Po wielu zajęciach też czułam niedosyt. Ale to jednak było coś innego. Duży nacisk kładziono na przedmioty zawodowe.

Potrafi Pani naprawić traktor?

 

Nie potrafię naprawić traktora, ale potrafię rozmontować piłę motorową. Umiem się nią posługiwać i mam do tego uprawnienia. Na egzaminie miałam ciąć stihlem; piła była tak ciężka, że z trudem ją podnosiłam. Miałam na sobie za duże ubranie ochronne. Musiałam zmieścić się w ubranie na 1,95 m. No i ściąć drzewo. To ciężka praca. Najpierw trzeba przygotować drzewo. Trzeba odgarnąć ściółkę, żeby nic nie podchodziło pod łańcuch, wszystkie krzaczki, drzewka. To jest tzw. ścieżka bezpieczeństwa.

Co to jest ścieżka bezpieczeństwa?

 

To taka dróżka, żeby leśnik miał gdzie uciec.

A siekierą Pani ścinała?

 

Siekierą? Kliny dobijałam raz. Myślałam, że wypluję płuca.

Kobieta z piłą motorową, z siekierą...

 

W Polsce kobiety mogą uzyskać uprawnienia, ale nie mogą wykonywać zawodu pilarza. W Norwegii mogą. Chodzi o ryzyko zawodowe, przede wszystkim o chorobę wstrząsową od pilarki. To jest problem. Tak jakoś po trzecim dniu ścinania drzew miałam wrażenie, że się telepię.

To ja jednak postaram się wrócić do edytorstwa. Chodzi Pani na zajęcia z grafologii. Uczy się Pani m.in. jak rozpoznawać, czy pismo wyszło spod ręki tej, a nie innej osoby. Czy patrząc na ścięte drzewo, mogłaby Pani powiedzieć, kto je ściął?

 

Po pniu mogłabym na pewno odróżnić, czy ciął uczeń, czy zulowiec.

Żulowiec?

 

Zulowiec! ZUL – Zakład Usług Leśnych. Zulowiec, jak ścina, nie zostawia progu. Tnie i leci. Nie wiem, jak oni to robią.

A pytała ich pani o to?

 

Z nimi się nie da gadać. Osobliwi ludzie.

W ogóle osobliwy fach.

 

No. Kiedyś dyrektor zgubił ucznia w lesie. Znaleźli go nocą, siedział gdzieś z pudełkiem zapałek i świecił sobie, żeby cokolwiek widzieć. Ja z kolei miałam bliskie spotkanie z dzikiem. To było na polowaniu. Czułam się bezpiecznie, bo nie byłam sama. Szłam na stanowisko z grupą myśliwych, a stado zerwało się z krzaków i pobiegło dalej. Później nagonka je napędziła z powrotem na nas. Puenta tej historii jest definitywna.

To może na koniec powie coś Pani o nie mniej ekscytującym życiu w Lublinie.

 

Lublin to bardzo przyjazne miasto. W niedzielę na spacerze przyznałam się do tego, że lubię tu mieszkać, że dobrze, że tu studiuję. Siostra jest w Warszawie. Ale ja nie lubię tamtego pośpiechu. Wszyscy tam biegają. Jadę tam i po jakimś czasie łapię się na tym, że też biegam i omijam miejsca, do których chciałabym zajść. W Lublinie tempo życia jest inne. A mimo to wiele się tu dzieje. Już w szkole średniej brałam udział w organizacji lubelskiego festiwalu Śladami Singera. Jeśli chodzi o lubelską kulturę – bomba!

Autor: Artur Truszkowski
Ostatnia aktualizacja: 18.12.2014, godz. 11:15 - Artur Truszkowski