O Karolu wspomnienia lubelskie, i nie tylko

 

Pierwszy raz usłyszałem imię i nazwisko „Karol Wojtyła” z ust profesora Stefana Swieżawskiego w styczniu 1952 roku, po jego powrocie z ferii bożonarodzeniowych. „Mistrz” był pod wrażeniem przewodu habilitacyjnego, w którym brał udział na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego i podczas którego zetknął się właśnie z Księdzem Karolem Wojtyłą**. O „świeżo upieczonym” Docencie urobił sobie jak najlepsze zdanie, a księdzu rektorowi Józefowi Iwanickiemu i mnie, jako ówczesnemu dziekanowi Wydziału Filozoficznego KUL, sugerował zaangażowanie Księdza Wojtyły na wykłady z etyki. Sprawa została omówiona na naszej Radzie Wydziału.
Powoli zbliżał się dzień 7 marca, święto patrona szkół katolickich św. Tomasza z Akwinu. W nastroju tamtych dni, jaki zapanował po sprawie księdza rektora Antoniego Słomkowskiego i po usunięciu wraz z nim z Uniwersytetu i z miasta dziewięciu innych profesorów, w tym naszego założyciela i pierwszego, wieloletniego dziekana księdza Józefa Pastuszki, naszego prodziekana księdza Stanisława Adamczyka i jednego z naszych profesorów, mianowicie Czesława Strzeszewskiego. W tej sytuacji Wydział Teologiczny, który tradycyjnie organizował z okazji 7 marca akademię Tomaszową, oświadczył, że się nią tym razem nie zajmie.


Jednakże w filozoficznej szkole lubelskiej dzięki jej twórcom: profesorowi Stefanowi Swieżawskiemu i ojcu profesorowi Mieczysławowi A. Krąpcowi, przywiązanie filozofów do św. Tomasza było tak wielkie, że postanowiliśmy zastąpić tym razem teologów. Nastręczyło nam to sposobność zetknięcia się po raz pierwszy w Uniwersytecie z człowiekiem, któremu chcieliśmy zaproponować wykłady z etyki na Wydziale Filozoficznym. Wysłałem więc do Księdza Wojtyły oficjalny list z zapytaniem, czy zechce wygłosić referat na akademii św. Tomasza. Nowy Docent zaproszenie przyjął. Mówił o Tomaszu i Schelerze, któremu poświęcił swą rozprawę habilitacyjną. Swym odczytem podbił umysły i serca nas wszystkich.


Tak się zaczęły stosunki Karola Wojtyły z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim, w którym podjął wykłady. Kontynuował je, kierując Zakładem i Katedrą Etyki oraz prowadząc seminarium z etyki, nawet gdy został kolejno: biskupem, arcybiskupem, kardynałem. Wszystko to przez dwadzieścia pięć lat. Dopiero wybór na papieża położył kres Jego profesorowaniu, ale niczego nie zmienił w życzliwości dla KUL-u, chyba tylko troskę o Uczelnię zwiększył.


Relacja moja opiera się na tym, co mi podyktowała pamięć. Jeśli co pomyliłem lub opuściłem, liczę na historyków, by na podstawie źródeł pewniejszych niż ułomna ludzka pamięć, sprostowali moje słowa lub je uzupełnili. Trzeba było notować, ale kto mógł przewidzieć, że to będzie należało do historii Kościoła!


Od owego 7 marca, a raczej od niedzieli po nim, gdyż akademia miała miejsce w niedzielę, nagromadziło się wspomnień niemało, i to przeróżnych: wspomnień z zebrań Rady Wydziału... wspomnień z posiedzeń Towarzystwa Naukowego... wspomnień prywatnych, osobistych... Pamiętam odwiedziny Księdza Karola u nas przy ulicy Szopena, gdzie mieszkaliśmy wówczas na drugim piętrze. Bywało, że przyszedłszy pod wieczór po dniu pracy, siadywał w kuchni na rogu stołu i gawędząc z moją żoną i ze mną, przegryzał sobie, „co było pod ręką”... Gawędziliśmy w pokoju naszego mieszkania, siedząc na tapczanie, gdzie kilka lat później, 15 lipca 1956 roku o czwartej rano, zobaczyła światło dzienne nasza Agnieszka, o której szczęśliwe przyjście na świat Ksiądz Karol z przyjaźni niejedną Mszę Świętą odprawił (toteż mógł powiedzieć do mojej żony w wieczór przed uroczystością „intronizacji” w swym watykańskim mieszkaniu: „Udało się nam dziecko!”).

 

* Prof. dr hab. Jerzy Kalinowski (1916-2000), etyk, logik, teoretyk prawa; profesor Centre National de la Recherche Scientifique (Paris), długoletni profesor i dziekan Wydziału Filozoficznego KUL.
** Było to prawdopodobnie w roku 1954, ponieważ kolokwium habilitacyjne Karola Wojtyły miało miejsce na UJ 1 grudnia 1953 roku.

Strona 1 z 3 :: Idź do strony: [1] 2 3