20 lutego odbyła się uroczysta prezentacja 11. tomu Opera Omnia Josepha Ratzingera pt. „Teologia liturgii” w przekładzie o. dr. Wiesława Szymony OP. Redaktorami wydania polskiego są ks. prof. Krzysztof Góźdź, Kierownik Katedry Historii Dogmatów i prof. Marzena Górecka, Dyrektor Instytutu Filologii Germańskiej (tytuł oryginału: Theologie der Liturgie. Die sakramentale Begründung christlicher Existenz, hg. von Gerhard Ludwig Müller, Freiburg in Br.: Herder 2008). Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II uzyskał z Watykanu prawo wyłączności do wydania drukiem 16 tomów tekstów Kard. Josepha Ratzingera w serii Opera Omnia. Na uroczystą prezentację pierwszego tomu Opera Omnia przybyło liczne grono zainteresowanych nowym wydawnictwem. Goście mieli okazję obejrzeć film Waldemara Malugi o pobycie Josepha Ratzingera na KUL w 1988 r. oraz wysłuchać koncertu Orkiestry Barokowej Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej w Lublinie pod dyrekcją dr hab. Teresy Krasowskiej.
Promocja Opera Omnia Josepha Ratzingera
Słowo wstępne wygłosił ks. prof. Stanisław Wilk, Rektor KUL. Przywitał gości i podziękował wszystkim osobom i instytucjom, które wsparły realizację tego zaszczytnego przedsięwzięcia.
„Uniwersytecie! Służ prawdzie!” – tymi słowami bł. Jan Paweł II, 25 lat temu, zobowiązał naszą społeczność akademicką do takiego prowadzenia badań naukowych, do takiego kształcenia i wychowywania młodzieży, aby poprzez tę różnoraką uniwersytecką działalność prowadzić do wyzwalania człowieka i służyć życiu. Dziś jesteśmy świadkami licznych medialnych insynuacji i kłamstw wysuwanych pod adresem Kościoła. W wielu krajach chrześcijanie są prześladowani, podobnie jak to miało miejsce w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Ojciec Święty Benedykt XVI, który poprzez przyjęcie godności doktora honoris causa naszej Alma Mater, pozwala nie tylko zaliczać się do grona naszej społeczności akademickiej, lecz daje nam także wspaniały przykład służenia prawdzie. Jego odpowiedzią na ataki skierowane wobec Kościoła, na jego nauczanie, na ludzi Kościoła i na sam Urząd Piotrowy, jest m.in. propozycja, aby rozpoczynający się 11 października 2012 roku Rok Wiary przebiegał pod hasłem: „Żyć prawdą w miłości”. Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II solidaryzuje się z Ojcem Świętym. Jednym z wyrazów tej solidarności jest to dzieło, które pragniemy Państwu dziś zaprezentować. Mamy nadzieję, że przyczyni się ono do odrodzenia wiary i wyjścia z kryzysu duchowego Polski i Europy.
Tom zatytułowany: Teologia liturgii. Sakramentalne podstawy życia chrześcijańskiego – jest pierwszym z zaplanowanych w systematycznym układzie 16 tomów Opera Omnia Josepha Ratzingera, stanowiącym przekład oryginalnej niemieckiej edycji Gesammelte Schriften Wydawnictwa Herder. Rozpoczęcie edycji od tej księgi jest wyraźnym życzeniem Benedykta XVI, który poprzez liturgię pragnie nam dać jak gdyby klucz do rozumienia wszystkich jego pism.
Prezentowana dziś Teologia liturgii nakreśla podstawową drogę relacji między rzeczywistością czasową i ponadczasową, widzialną i niewidzialną, boską i ziemską, wypływającą z inicjatywy samego Trójjedynego Boga, który z miłości do człowieka oddał w ofierze krzyżowej własnego Syna, by zbliżyć się w możliwie najbardziej realny sposób do człowieka i pokazać mu pewne miejsce i środek, który pomoże mu w swojej ziemskiej wędrówce zbliżać się do Niego. Rozpoczynając wydawanie swoich Dzieł Zebranych od tematu liturgii, Papież – jak sam pisze w „Przedmowie do wprowadzającego tomu moich pism” – pragnie podkreślić „prymat Boga, priorytet tematu Boga”. „Najpierw Bóg – to mówi nam rozpoczynanie od liturgii. Gdzie czynnikiem decydującym nie jest wzgląd na Boga, tam wszystko pozostałe traci swe ukierunkowanie” (s. 2). Papież przytacza tutaj znamiennie słowa Reguły św. Benedykta: „Nie może być nic ważniejsze od Służby Bożej” i przypomina, że drugi człon słowa „ortodoksja” – doksa nie znaczy „opinia”, lecz „chwała”, i że tym samym „nie chodzi tu o poprawne myślenie o Bogu, lecz o właściwy sposób oddawania Mu chwały i odpowiadania Mu. (…) Dlatego uczenie się poprawnego sposobu wielbienia Boga – ortodoksji właśnie – jest najważniejszym darem, który otrzymujemy od wiary” (s. 2).
Teologia liturgii zaprasza nas do podjęcia życiowej wędrówki po niezwykłej drodze rozpoznawania ducha komunikacji między światem ludzkim i boskim, angażowania się w służbę i kult Boga, aż po moment całkowitego oddania się na wzór jedynej w swoim rodzaju Ofiary Syna Bożego na krzyżu. „Drogę tę cechuje prymat Boga, a w Jego perspektywie ukazuje się niepowtarzalne piękno każdego człowieka, a przez to i świata. Podstawowa hierarchia: Bóg – człowiek – świat wyznacza pewne ukierunkowanie na określony przez Stwórcę cel, jakim jest ostateczne zjednoczenie człowieka z Bogiem. Zachwianie tej hierarchii, wyrażające się w budowaniu świata bez Boga albo przeciw Bogu, wiedzie nieuchronnie do dramatu samego człowieka, do czego, niestety, doprowadzały już różne ideologie” (s. VIII). Joseph Ratzinger od początku swego nauczania jako profesor dogmatyki, a dziś szczególnie jako Świadek wiary na Urzędzie Piotrowym, stoi na straży tego istotnego aksjomatu cywilizacji chrześcijańskiej, że relacja człowieka do Boga nie może być rozumiana w sensie wyłącznie teoretycznym, lecz musi przybrać znamiona ontologiczne, czyli duchowego i sakramentalnego włączenia się konkretnej osoby ludzkiej w życie Boże. Na tym polega podobieństwo Boże osoby ludzkiej, a przez to i ziemskie piękno człowieka. To nasze przeznaczenie odsłania w pełni dopiero liturgia chrześcijańska, realizująca się przez Chrystusa w Kościele. Nie bójmy się kroczyć tą drogą ku Bogu i ku pełni swego człowieczeństwa.
ks. Stanisław Wilk
Strona 1 z 3 :: Idź do strony: [1] 2 3
Teologia liturgii Josepha Ratzingera z perspektywy filologicznej
Joseph Ratzinger, Autor szesnastotomowego dzieła Opera Omnia, w tym prezentowanej dzisiaj prawie siedmiuset stronicowej wersji polskiej tomu Teologia Liturgii. Sakramentalne podstawy życia chrześcijańskiego, jest nie tylko – jak trafnie napisał we wstępie do wydania niemieckiego – Biskup Profesor Gerhard Ludwig Müller – prominentnym teologiem-systematykiem (Teologia liturgii, s. 5), lecz także filologiem, miłośnikiem i znawcą słowa, czyli philo-logos. Stwierdzając w rozdziale o sakramentalnych podstawach egzystencji chrześcijańskiej, że każdy człowiek został wpisany w Boską historię świata i tym samym w sakramentalny wymiar chrześcijańskiej rzeczywistości, sam Autor podkreśla, jak istotną rolę odgrywa dla człowieka język jako system znaków i znaczeń i w jak wielkiej mierze słowo kształtuje jego jestestwo: „Moje człowieczeństwo realizuje się w słowie, w języku, który nadaje kształt mojej myśli i włącza mnie we wspólnotę ludzi, odciskającą znamię na moim własnym człowieczeństwie. Jednak języka, który możemy w ten sposób uznać za istotne medium realizacji ludzkiej egzystencji, nie tworzę sam. Nabiera on sensu przez to właśnie i w tym, że łączy mnie z ludźmi, którzy mnie otaczają teraz i którzy żyli przede mną. Język jest wyrazem ciągłości ludzkiego ducha w historycznym rozwoju jego istoty” (s. 196).
Metajęzykowa refleksja Papieża, wpleciona tu w tok wywodu teologicznego, zdaje się wyznaczać jednocześnie cel i drogę, jaką Autor ze swoją książką pragnie przebyć, by trafić do jej odbiorcy, do którego kieruje przebogate w treść rozważania o istotowym, pierwszorzędnym znaczeniu. Nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że ten gest Papieża rozszerza promień jego słowa poza elitarne kręgi uczonych i nadaje mu wymiar uniwersalny, wyprowadzając Słowo – Logos nie tylko z tradycji hellenistycznej Grecji, lecz także z dziedzictwa ewangelicznego, a konkretnie Janowego, które Wydawca niemiecki sparafrazował następująco: „Istotne jest zawsze to, że Bóg chce mówić do każdego człowieka, a Jego słowo staje się światłością, która oświeca każdego człowieka” (Jan 1, 9) (s. 5).
Zawarty w prezentowanym tomie korpus tekstów Papieża Benedykta XVI jest więc skierowany nie tylko do Czytelnika wtajemniczonego w świat nauki o Bogu, który na drodze poznania rozumowego swobodnie i pewnie porusza się po rozgałęzionym systemie myśli teologicznej, lecz do każdego człowieka, który jest obdarowany możnością rozumiejącego serca, wykraczającego, ba przewyższającego – jak w kontekście pewnej krótkiej historii Marcina Bubera pisze sam Papież – „rozumienie samych słów” (s. 322). Niejednokrotnie na stronicach swego dzieła Joseph Ratzinger daje wyraz zatroskania o adresata, dba o jego kondycję umysłową i uwzględnia jego zróżnicowane możliwości odbioru. Czerpiąc z własnej solidnej wiedzy ogólnej i specjalistycznej, a nader wszystko z Mądrości Bożej, Papież wczuwa się jednocześnie w czytelnika, pytając raz w jego imieniu, a innym razem wraz z nim:
„Teraz czytelnik może zapytać: A ciało?”; „Co więc mamy powiedzieć?”; „Co jednak zrobić z Benedictus?” (ss. 139, 187, 530).
Twórca Teologii liturgii jest świadomy faktu, że wobec opisywanej bardzo złożonej, bowiem niejednokrotnie przedstawianej z wielorakich różnorodnych perspektyw rzeczywistości, argumentacje nie mogą być powierzchowne i uproszczone, a wnioski zbyt pochopne, lecz przeciwnie – wyczerpujące, uwzględniające także inne stanowiska, kontrargumenty i zarzuty, nawet jeśli te, z biegiem czasu obnażyły się jako nonsensowne. Jednocześnie Autor zdaje sobie doskonale sprawę z komplikacji, zawiłości wywodu oraz wynikających z tego trudności dla czytelnika. Świadczą o tym chociażby wielokrotnie wypowiedziane samokrytyczne uwagi Piszącego: Roztaczając panoramiczny krajobraz rytów religijnych na przestrzeni dziejów – w kościele bizantyjskim i rzymskim – Benedykt XVI przystaje w pewnym miejscu i stwierdza, jakby usprawiedliwiając się przed czytającym, że „zanim jednak ponownie zajmiemy się zasadniczym pytaniem o sens i wartość obrządku, które w następstwie tego procesu ponownie się pojawiło, najpierw musimy wyciągnąć pewne wnioski z naszego, trochę może nużącego, szkicu aktualnej panoramy obrządków” (s. 131).
Naukowa książka Josepha Ratzingera, którą cechuje teologiczna i interdyscyplinarna terminologia fachowa, przebogaty rzetelny warsztat naukowy uwzględniający dziesiątki (a może nawet setki) najnowszych prac badawczych z całej Europy i spoza niej, spójny wielotorowy przekonywający wywód, ścisła logiczna argumentacja, wirtuozersko zastosowane antycypacje i retrospektywy, jest przepełniona licznymi analogiami i obrazami zaczerpniętymi z życia codziennego. Są one wyrazem uważnej, czujnej postawy Papieża, by jego słowa nie odbiegały zbytnio od realiów życia.
Przykładem tego typu operacji jest odpowiedź Papieża na pytanie, czym naprawdę jest sakrament: „Ponieważ mamy tu do czynienia z czymś istotnym, spróbujmy to zrozumieć jeszcze przez analogię do naszego codziennego życia. Z podobnym stanem rzeczy spotykamy się, kiedy stwierdzamy, że dwie osoby w zatłoczonym tramwaju mogą się znaleźć jedna przy drugiej, a mimo to są od siebie nieskończenie oddalone. I na odwrót, dwie osoby mogą być oddalone od siebie tysiące kilometrów, a mimo to są sobie bardzo bliskie. Mimo tego oddalenia w swym najgłębszym osobowym wnętrzu dotykają się wzajemnie. To, co możemy stwierdzić już w odniesieniu do naszego ograniczonego świata cielesnego, urzeczywistnia się w sensie radykalnym i totalnym w Zmartwychwstałym, który uwolnił się od ograniczeń sarx, od granic narzucanych przez historię, oraz ma możność dawania siebie wszędzie i rzeczywistego bycia w całej swej pełni dla ludzi. Właśnie ta otwartość obecności wykraczającej poza wszelką przestrzeń stanowi istotę zmartwychwstałej egzystencji, która doświadczyła śmierci” (s. 277).
Proczytelnicze zabiegi, ułatwiające śledzenie wywodu, dają się zauważyć nie tylko na płaszczyźnie merytorycznej, lecz również formalno-językowej: większość z 33 rozdziałów i 91 podrozdziałów poprzedzają wstępne refleksje lub pytania. Nierzadko pada cała kaskada pytań lub pytań-odpowiedzi, w których Autor unaocznia rangę podejmowanego problemu i w ten sposób subtelnie przynagla czytelnika do czujnej, wnikliwej refleksji: „Co zatem znaczy „transsubstancjacja”? Jak i gdzie miałyby tu być obecne Ciało i Krew Chrystusa? I jak można rozumieć to, że człowiek spożywa Ciało i pije Krew Chrystusa? Czy nie pojawia się tutaj mitologiczna myśl, że pokarm ziemski mógłby mieć duchowy wpływ na człowieka, a więc idea magiczno-mistyczna, całkowicie sprzeczna z naszą wiedzą psychologiczną i fizjologiczną? I na koniec wszystko to koncentruje się nieodwołalnie na pytaniu o sens kultu chrześcijańskiego w ogóle. Dlaczego właściwie w celu spotkania Boga muszę iść do kościoła? Czyżby Bóg był związany z jakimś obrzędem lub miejscem? Czy w ogóle jest możliwe, żeby materia i obrzęd były pośrednikami lub wręcz uwarunkowaniami wymiaru duchowego? […] Co więc mamy powiedzieć? Czy istnienie sakramentów w naszych czasach nie jest tylko przyznaniem się do przeszłości, do niepokonalnego prymitywizmu pewnej części ludzkości? Czy jest to tylko estetyczne upiększenie, wywodzące się z ducha minionego świata, tolerowane także przez krytyczną świadomość dzisiejszego człowieka? A może jest to nieprzemijający wymóg i rzeczywistość również dzisiaj stanowiąca fundament egzystencji?” (s. 187).
Zamgloną poprzez długie i zawiłe zdania złożone strukturę syntaktyczną – notabene tego typu Schachtel – und Bandwurmsätze o długości do 11 linijek (wersja oryginalna, s. 205 lub 211) spędzają tłumaczom i adiustatorom niejeden sen z powiek – która wynika ze – wzmiankowanej już – złożoności podejmowanej problematyki, rozświetlają elipsy jak np. „bez wątpienia” (s. 210), dobitne powtórzenia jak np. „powtórzmy to jeszcze raz” (s. 206), kolokwialne zwroty jak np. „O co chodzi?” (s. 221), wykrzyknienia jak np. „kosmos znaczy ład!” (s. 124) czy „to ważne odkrycie!” (s. 208) oraz błyskotliwe dygresje jak ta, dotycząca niemodnej w kościele zachodnim postawy klęczącej: „Istnieją wpływowe kręgi osób, które usiłują nam wyperswadować postawę klęczącą. Mówią, że nie odpowiada ona naszej kulturze (jakiej właściwie?) i nie jest odpowiednia dla człowieka wyemancypowanego, który staje przed Bogiem w postawie wyprostowanej, a wreszcie, że nie przystoi ona człowiekowi odkupionemu, który dzięki Chrystusowi stał się wolny i dlatego nie potrzebuje już klękać” (s. 147).
Obok obcojęzycznych terminów – głównie łacińskich i greckich, które są zawsze objaśnione w języku ojczystym, np. „typoi tou mellontos, czyli typy Tego, który miał przyjść” (s. 211) czy „Passahaggada, czyli wychwalające Boga opowiadanie o wielkich czynach, których dokonywał On dla Izraela” (s. 303), nie brak też zakorzenionych we współczesnym języku niemieckim anglicyzmów jak show, showman, show master, party, biznes (ss. 595, 241, 364), które sprawiają, że język naukowego wywodu jest żywy, a styl dynamiczny.
Teoretyczny wywód naukowy Teologii Liturgii przeplatają wreszcie lapidarne zapadające z łatwością w pamięć zdania w formie aforyzmów, ponadczasowych prawd, uniwersalnych aksjomatów, które dla ludzi współcześnie żyjących, także tych o przenikniętej racjonalizmem świadomości chrześcijańskiej, mogą mieć paradoksalny wydźwięk, podobnie jak w dobie późnego średniowiecza kontrowersyjne tezy Mistrza Eckharta. Przytoczę tylko kilka najbardziej wymownych: „Wszelki czas jest czasem Boga” (s. 82); „Bóg daje po to, żebyśmy my mogli dawać” (s. 302); „Bez adoracji nie ma przemiany świata” (337); „Sukces Boga przechodzi przez Krzyż i zawsze pozostaje pod tym znakiem!” (s. 297); „Kościół cierpiących – on jest sukcesem Boga w świecie” (s. 298); „Jezus powiedział: To czyńcie, nie zaś czyńcie co chcecie” (s. 340).
Dzięki tym wszystkim, tu jedynie pokrótce ukazanym, zabiegom na płaszczyźnie treści, języka i stylu Czytelnik dzieła Josepha Ratzingera Teologia Liturgii nie podzieli dramatycznego losu Dürrenmattowskiego Minotaura uwięzionego na zawsze w postmodernistycznym labiryncie skompilowanych poglądów, lecz znajdzie kolejne drogi przejścia z jednego korytarza pojęciowo-myślowego do drugiego, aż w końcu ujrzy właściwe wyjście, a za nim prostą drogę prowadzącą do celu życia, jakim jest udział w Liturgii Niebiańskiej, sprawowanej z samym Bogiem i z całym Kościołem.
Marzena Górecka
Strona 2 z 3 :: Idź do strony: 1 [2] 3
Nie można bagatelizować liturgii
Teologia liturgii Josepha Ratzingera
Tytuł tomu 11. Opera Omnia Josepha Ratzingera brzmi bardzo misteryjnie – Teologia liturgii. Jak należy rozumieć tę rzeczywistość liturgii? Gdy kardynał Joseph Ratzinger powie, że „w sprawowaniu liturgii decyduje się przyszłość wiary i Kościoła”, to istotę tej liturgii stanowi bez wątpienia pojmowanie ofiary.
Już Sobór Watykański II definiował liturgię jako „działanie Chrystusa-Kapłana i Jego Ciała, czyli Kościoła” (KL 7). Działanie Jezusa Chrystusa rozumiane jest jako dzieło odkupienia, którego dokonał On przede wszystkim przez paschalne misterium swej Męki, Zmartwychwstania i chwalebnego Wniebowstąpienia. Dzieło Chrystusa oznacza najpierw historyczne zbawcze czyny Jezusa, a następnie – teraźniejszą celebrację liturgiczną. Obydwa te znaczenia są ze sobą ściśle związane: dzieło Chrystusa stanowi istotną treść liturgii i za pośrednictwem wiary i modlitwy Kościoła nieustannie przenika do historii. W ten sposób liturgia uobecnia nieprzemijający bosko-ludzki akt odkupienia. Tak rzeczywistym, głównym podmiotem liturgii jest Chrystus, który w swym akcie odkupienia, dokonanym raz na zawsze, przyciąga do siebie historię. Dzieje się to głównie w Boskiej Ofierze eucharystycznej.
Obecny świat doby postmoderny, a wśród nich nawet i niektórzy liturgiści katoliccy, kwestionują soborowe rozumienie ofiary. Zapewne zarażeni są chorobą Lutra, który mówił o ofierze Mszy św., że jest „największą ohydą” i „przeklętym zabobonem”. Dołączają do nich inni, którzy uważają, że idea rzeczywistej obecności Chrystusa w Eucharystii zrodziła się dopiero w średniowieczu. Nie brakuje też takich „światłych” umysłów, które nie potrafią odróżnić dosłowności tekstu Pisma Świętego od hermeneutyki wiary tych teksów, albo widzą sprzeczność między ideą ofiary a paschą.
Jak zatem odzyskać dziś należne pojęcie ofiary? Jak wytłumaczyć światu, że dzieło Chrystusa nie jest dla niego obce? Jak pomóc ludziom w wyobrażeniu sobie, że grzech człowieka może zranić Boga i że potrzeba takiej ekspiacji jak krzyż?
Ratzinger włącza się słusznie w tę debatę i uważa, że przede wszystkim nie można bagatelizować liturgii i sprowadzać jej do zwykłego zebrania albo prostego posiłku braterskiego. By odzyskać chrześcijańską rzeczywistość ofiary należy – nie tyle iść drogą dyskusji teoretycznej czy teologicznej – lecz przede wszystkim uzmysłowić sobie tę rzeczywistość Krzyża i Zmartwychwstania przez osobiste nawrócenie, przez zasadniczą zmianę życia. Tylko wtedy możemy wyjść z zamętu i zamieszania wokół pojęcia ofiary.
Ofiara oznacza zwyczajnie „zniszczenie” jakiejś rzeczy, która ma wartość dla człowieka i którą człowiek ofiaruje Bogu (np. w Starym Testamencie zabicie i spalenie jagnięcia). Ale czy przez zniszczenie czegoś oddaje się cześć Bogu? „Czy będę jadł mięso cielców i pił krew kozłów? Złóż Bogu ofiarę dziękczynną i wypełnij swe śluby złożone Najwyższemu”, mówi Bóg Izraelowi w Psalmie 50, 12-14. Zatem ofiara polega nie na zniszczeniu jakiejś rzeczy, lecz na przemianie człowieka, na tym, że upodobni się on do Boga i stanie się miłością. Ofiara polega więc na procesie przemiany, na theiosis człowieka, na zjednoczeniu Boga i człowieka, w skutek czego zostanie usunięta różnica między Bogiem a stworzeniem.
Jak to się dokonuje? W jaki sposób człowiek staje się miłością i jednym Ciałem z Chrystusem? Jak dzieje się to zjednoczenie człowieka z Chrystusem? Dla uwyraźnienia naszej odpowiedzi przydatne będzie odróżnienie religii opartej na wierze Abrahama, czyli naszej, od religii azjatyckich – opartych na neoplatonizmie. W obu przypadkach chodzi o „stanie się jednym” [człowieka z Bogiem]. Dla religii azjatyckich „stanie się jednym” oznacza „wyzwolenie od skończoności”, ostatecznie unicestwienie mego „ja” wobec kogoś innego. Natomiast w chrześcijaństwie „stanie się jednym” oznacza „zjednoczenie w miłości”, gdzie nie zostaje zniszczona moja odrębność (moje „ja”), lecz staje się ona wyższą jednością miłujących się na wzór życia trynitarnego.
Mówiąc prościej: gdy w neoplatonizmie skończoność jest przekleństwem i człowiek chce się z niej wyzwolić, to w chrześcijaństwie stworzoność (skończoność) jest owocem woli Boga. Człowiek więc nie roztapia się w świecie stworzonym, lecz dopełnia się w tym świecie przez wolny akt miłości. Usuwana jest różnica i człowiek staje się jednością z Bogiem. Droga do tej jedności wiedzie przez miłość, czyli przez nawrócenie i oczyszczenie. „Przybiera ona postać krzyża, prowadzi przez tajemnicę paschalną, przez śmierć i Zmartwychwstanie. Potrzebuje Pośrednika, który w swej śmierci i Zmartwychwstaniu staje się dla nas drogą, wszystkich nas pociąga ku sobie i w ten sposób dokonuje pojednania (por. J 12,32)”.
Droga do jedności człowieka z Bogiem nie jest jednak żadnym moralizmem, lecz procesem przemiany człowieka, czyli ofiarowania się Bogu. W chrześcijaństwie bowiem inicjatywa jedności należy do Boga, który jest Miłością. Jedynie Bóg może wzbudzić w człowieku impuls do miłości. A człowiek, doświadczając bycia kochanym przez Boga, może zrodzić dopiero swoją miłość ku Bogu. To doświadczenie jest po prostu procesem oczyszczenia i przemiany, czyli nie tylko otwarcia się na Boga, ale też i zjednoczenia się ze sobą. „Inicjatywa Boga ma na imię: Jezus Chrystus, Bóg, który staje się człowiekiem i daje nam siebie samego.” Można więc powiedzieć za św. Augustynem, że ofiara chrześcijan polega na byciu jednym Ciałem w Chrystusie, tzn. na ofiarowaniu siebie samego z Chrystusem. Gdy to zrozumiemy, wówczas ofiara Mszy św. nie będzie dla nas jakimś nieporozumieniem, czy jakimś strasznym horrorem.
Uwyraźnienie rzeczywistości ofiary podaje nam Janowy obraz „oczyszczenia świątyni” (J 2,13-22). Jezus występuje tu przeciw składaniu Bogu ofiar ze zwierząt. Na pytanie władz żydowskich: jakim prawem to czyni, Jezus odpowiada: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo” (w. 19b). I rzeczywiście, zburzenie świątyni dokonało się na krzyżu. Jezus został ukrzyżowany w tym momencie, gdy zabijano baranki paschalne. Teraz sam Boży Syn stał się Barankiem, czyli dobrowolnie oddaje się Ojcu. Odtąd kończą się ofiary starego kultu i na ich miejsce wchodzi jedyna Ofiara Jezusa. Jego zmartwychwstałe ciało staje się nową świątynią. Ta nowa Rzeczywistość – jaką jest Ofiara Syna Bożego – przyciąga człowieka do siebie, przemienia go i jednoczy z Bogiem.
Przejście od kultu zastępczego, jakim były ofiary ze zwierząt, do prawdziwej Ofiary Chrystusa, można zrozumieć na przykładzie historii Izraela, gdy był na wygnaniu. Wtedy nie miał świątyni, nie było więc kultu, ekspiacji ani ofiary. Ta niemożność składania ofiar całopalnych została zastąpiona modlitwą, słowem i wreszcie modlącym się człowiekiem, stający się przez to słowem do Boga. Była to próba wejścia na drogę antycznego kultu Greków. Ich idea logike thysia, czyli ofiary wyrażonej w słowie, została ukazana w Nowym Testamencie przez obraz „oddana swego ciała na ofiarę żywą, świętą i miłą Bogu” (Rz 12,1). Obraz ten został określony terminem logike latreia, rozumianym jako ofiara wyrażona słowem. Jest to po prostu służba człowieka zorientowana na Logos, w której człowiek składa żywą ofiarę w Chrystusie. Ofiara ta, wyrażona w słowie, a więc w modlitwie, nie jest zwykłym mówieniem, lecz głębokim przeobrażeniem naszego bytu w Logosie i zjednoczenie z Nim. Zatem kult Boga polega na tym, że człowiek upodabnia się do Logosu, który przychodzi do nas w Eucharystii i „staje się Ciałem”. Mówiąc inaczej: jedyna Ofiara Chrystusa, uobecniająca się w Eucharystii, czyni każdego z nas ofiarą, tzn. jednoczy nas z Bogiem. Istotą bowiem ofiary jest jedność ofiarującego się człowieka z Bogiem. Dlatego można powiedzieć za Piotrem Chryzologiem o Eucharystii: „Cudowna ofiara, w której ciało jest ofiarowane bez ciała ofiarniczego i krew bez jej przelania”.
Tak Eucharystia jest uteraźniejszeniem paschalnej tajemnicy Chrystusa, uobecnieniem tajemnicy Krzyża i Zmartwychwstania. Tajemnica ta jednoczy nas wszystkich na wieczność. Bóg zatem działa w liturgii przez Chrystusa. To Boży Syn mówi do nas w liturgii i przychodzi do nas po to, aby nas zjednoczyć ze sobą i z Ojcem. Tak Chrystus jest naszą drogą do Boga, drogą do zjednoczenia z Ojcem. Wielkość liturgii chrześcijańskiej nie leży więc w tym, co my sami w jej trakcie robimy (jak: śpiew, muzyka, cisza, czy piękne słowa); wielkość liturgii objawia się jedynie w przychodzeniu Boga do człowieka. Trzeba więc włączyć się w tego ducha liturgii, czyli w służbę Tego, który jest jej podmiotem – Jezusa Chrystusa. Wtedy liturgia nie będzie wyrazem świadomości danej wspólnoty, lecz objawieniem przyjmowanym wiarą i na modlitwie. Posłuszeństwo wierze Kościoła stanowi zatem gwarancję jedności liturgii, w której zawarta jest ustawiczna teraźniejszość Pana – Maran atha! – Pan jest. Przyjdź Panie!
Tekst oparty został na oryginalnym wykładzie: Joseph Ratzinger Opera Omnia, t. 11: Teologia liturgii, Lublin 2012, s. 601-617
ks. Krzysztof Góźdź
Strona 3 z 3 :: Idź do strony: 1 2 [3]