Wywiad z Ks. Abp. Stanisławem Budzikiem Wielkim Kanclerzem KUL

Jakie były pierwsze myśli Księdza Arcybiskupa, gdy dowiedział się, że jest jednocześnie Wielkim Kanclerzem KUL?

Nie było to dla mnie zaskoczenie. Jest dość powszechnie wiadomo, że posługa arcybiskupa lubelskiego wiąże się z tym zadaniem. Wśród obowiązków, jakie musiałem podjąć, perspektywa Kanclerza KUL-u mnie nie przerażała, bardziej obawiałem się wyzwań diecezjalnych. Dotąd pełniłem posługę biskupa pomocniczego diecezji tarnowskiej oraz Sekretarza Konferencji Episkopatu Polski. To też były trudne zadania, ale nie było tej ostatecznej odpowiedzialności za wszystkie wymiary życia Kościoła lokalnego, jaka ciąży na biskupie diecezjalnym. KUL nie był dla mnie czymś nowym, tu uzyskałem magisterium z teologii dogmatycznej. Przez lata odwiedzałem moich kolegów, studentów i wykładowców Uniwersytetu. Miałem okazję uczestniczyć w różnych spotkaniach, sympozjach, recenzować prace doktorskie czy habilitacyjne. Wielokrotnie odwiedzałem abp. Józefa Życińskiego i na jego zaproszenie uczestniczyłem w różnych wydarzeniach na KUL. Uniwersytet był już dawno dla mnie czymś bliskim i cenionym. Rola Wielkiego Kanclerza, jak myślę, jest ważna przede wszystkim w dziedzinie współpracy z wydziałami prowadzącymi kierunki kościelne. Istotny jest kontakt z ludźmi, z Rektorem, Senatem, z dziekanami, relacje z osobami, które odpowiadają za teraźniejszość i przyszłość Uniwersytetu.

 
Jaki powinien być uniwersytet katolicki?

Katolicki to znaczy powszechny, a także skierowany ku jednemu (catholon, universalis). Uniwersytet katolicki powinien być otwarty na całą prawdę o człowieku i świecie. A więc widzieć człowieka i świat nie tylko w jego wymiarze materialnym, ale także duchowym. Nic, co ludzkie i Boskie, nie powinno mu być obce. Bardzo pięknie wyraża to pierwsze zdanie Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym Soboru Watykańśkiego II Gaudium et spes, że „radość i nadzieja, smutek i trwoga ludzi współczesnych są też radością i nadzieją, smutkiem i trwogą uczniów Chrystusowych”.
Uniwersytet katolicki powinien widzieć człowieka w jego całości, jego godności, jego powołaniu. Powinien pamiętać, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże i jest odkupiony przez Chrystusa. Chrześcijańska wizja człowieka, humanizm chrześcijański, wynosi człowieka, tak wysoko i chroni go tak mocno, jak żadna inna antropologia. Uniwersytet katolicki powinien mieć wizję człowieka, która zakorzeniona jest w Ewangelii. Powinien być otwarty na dialog ze współczesnością, pytać o to, co dziś niepokoi ludzką rodzinę i na te pytania odpowiadać w świetle wartości, które wywodzą się z chrześcijaństwa. Uniwersytet katolicki to znaczy dobry uniwersytet – szkoły katolickie na świecie, poczynając od szkół podstawowych aż po uniwersytety, często dobrze wypełniają swoje zadania i cieszą się zasłużoną renomą.

 

Jak postrzega Ksiądz Arcybiskup KUL na tle uniwersytetów katolickich na świecie?

KUL odgrywał kiedyś rolę niezwykłą, bo był między Łabą a Władywostokiem jedynym uniwersytetem katolickim uznawanym przez władze komunistyczne i jego rola była wtedy bardzo ważna. Także teraz jest ceniony w świecie. Kardynał Meisner, który telefonicznie gratulował mi nominacji na arcybiskupa lubelskiego, powiedział, że dwie rzeczy kojarzy z Lublinem. Pierwsza to KUL, którego jest doktorem honorowym, druga to kaplica Świętej Trójcy na Zamku, będąca wymownym symbolem spotkania Wschodu i Zachodu. To spotkanie jest charakterystyczne dla Lublina i może też dla Uniwersytetu, który ma po części korzenie w Akademii Duchownej w Petersburgu, a dziś otwiera się na studentów ze Wschodu. KUL ma dzisiaj bardzo dużą konkurencję, dlatego musi żyć nie tylko tradycją, ale też odpowiadać na wyzwania współczesności. Pomimo tej konkurencji, której musi sprostać w wymiarze krajowym i zagranicznym, jest  miejscem, które promieniuje i oddziaływuje szeroko.

 

KUL jako własność Kościoła w Polsce ma zobowiązania w stosunku do tej wspólnoty, w tym kontekście jaki powinien być profil absolwenta KUL?

Studiowanie na KUL nie powinno być dziełem przypadku, powinien to być wybór nie tylko fachowości, ale także miejsca spotkania z tradycją i rzeczywistością uniwersytetu katolickiego, który wyraźnie się opowiada po stronie wartości wypisanych na swoim sztandarze: Deo et Patriae. Absolwent KUL powinien inspirować się tym, co przynieśli Polsce i Ojczyźnie, naszej kulturze i naszemu Kościołowi Jan Paweł II oraz Stefan Kardynał Wyszyński. Z tych wzorów powinien czerpać. To były postawy wierności wartościom i otwarcia się na dialog z człowiekiem i światem. Otarcie się o takie wzory do naśladowania powinno owocować w życiu  i w pracy studenta i absolwenta KUL.
Znamienne słowa: Uniwersytecie służ prawdzie. Jak KUL może służyć prawdzie?
To słowa bł. Jana Pawła II. W tym roku minie 25 lat od wypowiedzenia tych słów. Było to podczas wizyty w Lublinie i na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, w dniu 9 czerwca 1987 r. Papież dopowiedział wówczas, że służąc prawdzie, Uniwersytet służy wolności, wyzwalaniu człowieka i narodu, służy życiu. Kiedyś dziennikarze zadali Janowi Pawłowi pytanie, które zdanie z Pisma Świętego jest najważniejsze. Odpowiedź była natychmiastowa: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli.” Prawda rzeczywiście wyzwala. Prawda o godności człowieka, zakorzeniona w nauce o stworzeniu i odkupieniu, wyzwala go od ulegania ludziom i systemom, które chcą go zniewolić, wykorzystać do swoich celów.
Uniwersytet katolicki winien ukazywać wyzwalającą moc prawdy. Prawda wyzwala nas od błędu, od fałszywego, niepełnego obrazu świata i człowieka.

 

Jakie Ksiądz Arcybiskup ma oczekiwania w stosunku do – już swojego – Uniwersytetu?

Nie chciałbym mówić „mój uniwersytet”, ale „nasz”. A więc wyrażam nadzieję, że nasz uniwersytet będzie dobry, coraz lepszy, cieszący się zainteresowaniem studentów i uznaniem świata naukowego, osiągający dobre efekty w wielu dziedzinach, a równocześnie pozostanie katolicki. Dzisiaj w Kościele jest tendencja, żeby tworzyć nie tyle uniwersytety kościelne, co uniwersytety katolickie, a więc nie tylko zajmujące się ściśle teologią, ale rzeczywiście dające szeroką paletę możliwości studentom, otwarte szeroko na wszystkie dziedziny nauki i życia. Oczekuję, że KUL będzie dobry w każdym calu, a z drugiej strony, że nie zatraci swego szczególnego „smaku”, którym jest inspiracja chrześcijaństwem i Ewangelią. Wyrażam nadzieję, że Uniwersytet będzie wskazywał, jak rozwiązywać ludzkie problemy zgodnie z prawdą, w duchu szacunku dla godności człowieka, nie tylko w jego wymiarze materialnym, ale także duchowym.

 

Jest Ksiądz Arcybiskup profesorem, człowiekiem nauki, jaka jest zatem relacja między nauką a wiarą, jaka jest rola kultury?

Wśród wielu definicji teologii jest taka, która mówi, że jest to fides quaerens intellectum – wiara szukająca zrozumienia. Wiara potrzebuje rozumu, aby zrozumieć to, w co się wierzy, bo tylko wtedy można będzie przekazywać wiarę innym. Także rozum potrzebuje wiary, która poszerza możliwości jego poznawania na całą rzeczywistość stworzoną i na samego Stwórcę. Bł. Jan Paweł II napisał w liście do dyrektora Watykańskiego Obserwatorium Astronomicznego, że nauka może oczyścić religię z błędów i przesądów, a religia może oczyścić naukę z mitów i uprzedzeń. W swojej habilitacji zajmowałem się teorią Ren Girarda, pokazującego, że teologia i chrześcijaństwo mają wiele do powiedzenia naukom współczesnym. Biblia według tego myśliciela jest kodem do zrozumienia szyfru naszej cywilizacji i tajemnicy człowieka, odkrywając mechanizmy jego funkcjonowania w życiu społecznym. Wokół tej teorii Girard’a toczy się bardzo ciekawa dyskusja interdyscyplinarna o człowieku i społeczeństwie z udziałem teologów.
Kościół umiał się zakorzenić w każdej kulturze, z każdą kulturą prowadzić dialog i zawsze było to owocne spotkanie dla jednej i drugiej strony. Bardzo bym chciał, żeby Lublin ze swoją piękną tradycją istnienia na styku kultur, jednoczył ludzi w duchu Ewangelii, dlatego też uważam zapoczątkowane przez śp. Abpa Józefa Życińskiego Kongresy Kultury Chrześcijańskiej za wielką szansę dla dialogu wiary z nauką i kulturą.

 

Księże Arcybiskupie – czy w dzisiejszych czasach warto wierzyć?

Myślę, że to dobre pytanie. Papież Benedykt XVI zdaje sobie sprawę z tego, że wielu ludzi pyta o to, czy dzisiaj warto wierzyć. Dlatego ogłosił Rok wiary dla Kościoła. Pytanie o wiarę to jest pytanie o system wartości. Jeśli utkniemy jedynie w rzeczywistości materialnej i nie widzimy nic poza nią, to trudno będzie nam uzasadnić sens istnienia. Człowiek jest istotą szukającą, ciągle tkwi w nim pragnienie miłości, dobra, pełni i harmonii, które może znaleźć tylko w Bogu. Jeśli człowiek żyje bez wiary, jeżeli zapomina o tym swoim istotnym wymiarze, to wcześniej czy później się w życiu zagubi.
Wiara jest koniecznością, jest w życiu człowieka rzeczą decydującą. Dla mnie pytanie o wiarę jest pytaniem o sens: „czy to wszystko ma sens”? Nie wiem, jak można odpowiedzieć na to pytanie, jeżeli odrzucimy wiarę w Boga. Myślę, że wszystkie próby odpowiedzi, które omijają wiarę i transcendencję są nieskuteczne. Transcendencja wpisana jest w człowieka, a na nią otwiera nas właśnie wiara i to ona pozwala nam spełnić swoje życiowe powołanie.

 

Zawołanie biskupie „w mocy krzyża” – z niego Ksiądz Arcybiskup czerpie moc?

Kiedy patrzymy na dramat Jezusowej męki w świetle Ewangelii, wtedy okazuje się, że krzyż jest odwróceniem całego wartościowania, jakie istnieje w świecie myślącym tylko materialnymi kategoriami. Największe uniżenie Jezusa jest Jego wywyższeniem. Wywyższony ponad ziemię rozciąga ramiona, aby objąć nimi cały świat i każdego człowieka. Śmierć Chrystusa staje się początkiem życia, nowego życia dla Niego i dla nas. Cała nienawiść, jaka skierowała się ku Niewinnemu, została na krzyżu przemieniona w miłość. Z krzyża wynika nauka, że cierpienie, które nikogo z nas nie ominie, ma wartość przemieniającą. Prawdziwa miłość żąda ofiary, prawdziwa miłość zdaje egzamin z cierpienia, przemijania i śmierci. Nic lepiej tego nie wyraża niż krzyż. To znak miłości, która jest miłością ofiarną. Chrystus oddał swoje życie na krzyżu za nas po to, abyśmy dawali swoje życie, siły, swój czas, swoje umiejętności innym ludziom. Człowiek cierpiący, spoglądając na krzyż, czerpie z niego moc, uczy się, że pozorna klęska jest w rzeczywistości zwycięstwem i że z każdego cierpienia może coś dobrego wyrosnąć. W samym sercu chrześcijaństwa znajduje się paradoks krzyża – im więcej mam doświadczenia życiowego, tym bardziej wierzę w jego przemieniającą moc i chciałbym wątpiącym powiedzieć, że Pan Bóg ma dla nas jeszcze wiele niespodzianek.

 

Co jest dla Księdza Arcybiskupa w życiu najważniejsze?

Wiele rzeczy jest ważnych, ale najważniejszy jest człowiek. W nim spotykamy się z Bogiem. To on jest drogą Kościoła, on jest stworzony i odkupiony, wszystko skupia się wokół człowieka. Kościół nie może o tym zapomnieć. Pytamy o to, kto jest ważniejszy: człowiek czy Bóg? Ten dylemat rozwiązuje tajemnica Wcielenia. Bóg po to stał się człowiekiem, żebyśmy Go mogli spotkać w człowieku. Jeżeli tak naprawdę uwierzymy w to, że Bóg stał się człowiekiem, to zrozumiemy, jak ważny jest człowiek, jak bezcenna jest każda istota ludzka, jej życie i godność. Tym samym czymś bardzo ważnym, głęboko chrześcijańskim, jest bycie dla innych (proegzystencja). Tak też rozumiem moją posługę i dlatego podpisuję swoje listy pasterskie do wiernych – „Wasz biskup”. Podejmując posługę biskupa diecezjalnego mam świadomość, że bardziej niż na jakimkolwiek miejscu swojego dotychczasowego posługiwania muszę zapomnieć o dodatkowych planach oprócz tego mojego głównego zadania, które mi zostało powierzone, być „dla”: dla kapłanów, dla wiernych, dla osób konsekrowanych, dla rodzin, dla młodzieży i dzieci, dla starszych, samotnych, chorych. To jest moje zadanie, które musi mnie całkowicie wypełnić, cały mój czas i wszystkie moje możliwości. To jest dla mnie teraz najważniejsze.

 

Czego życzy Ksiądz Arcybiskup czytelnikom PU z okazji świąt Bożego Narodzenia?

Z okazji świąt Bożego Narodzenia życzę czytelnikom, aby przy świątecznym zabieganiu nie umknęło im to, co najważniejsze w tych dniach, mianowicie, że Bóg stał się człowiekiem. Jak wielki, piękny i ważny musi być człowiek, skoro Bóg przyjął ludzką naturę. Przez tajemnicę Wcielenia Bóg skierował nas na nowe tory, pokazał zupełnie nowe perspektywy. Pośrodku najdłuższej nocy Ewangelia zwiastuje nam światłość. A więc nie ma nigdy tak ciemnej nocy, która nie byłaby początkiem nowego poranka, nowego dnia. Niech to będą święta chrześcijańskiego optymizmu i ewangelicznego humanizmu, który strzeże najlepiej człowieka, jego godności, wartości i nienaruszalność jego życia. I pamiętajmy: „Bóg stał się jednym z nas, by nas przemienić w siebie!”.

Anna Swęda, Łukasz Kaczmarek