Stoicki biznes
- na tym naprawdę można zarobić

Jeden z moich klientów był szefem działu sprzedaży w dużej firmie telekomunikacyjnej. Chodził na zajęcia i kiedy zaproponowałem warsztaty dla jego pracowników, odparł: "Chyba żartujesz. Przejrzą na oczy i nie mógłbym już nimi manipulować". Rozmowa z dr. Tomaszem Mazurem, filozofem, właścicielem firmy stoickiej

 

ANETA AUGUSTYN: Biznes stoicki - to się opłaca?

DR TOMASZ MAZUR: Od pięciu lat mam własną działalność gospodarczą, działalność stoicką - nie pamiętam takiego miesiąca, żeby firma przyniosła straty. Kilka razy w miesiącu organizuję płatne warsztaty i spotkania filozoficzne dla osób prywatnych i dla firm. Uczymy się dobrej rozmowy, czyli umiejętności komunikacyjnych, świadomego życia oraz ustalania hierarchii wartości, czyli działania według dobrze przemyślanych priorytetów.

Stoicyzm jest dziś bardziej aktualny niż kiedykolwiek wcześniej. Żyjemy pod presją czasu, ekonomii, emocji, ogromnej fali zalewających nas bodźców i informacji. Jak nad tym zapanować? Jak przetrwać, godząc pracę, rodzinę, aspiracje z rozwojem osobowym i duchowością? Stoicyzm dostarcza nam do tego narzędzi i strategii.

Kto z nich korzysta?

- Moi klienci rekrutują się z niemal wszystkich grup społecznych i zawodowych. Od licealistów i studentów, przez młodych pracowników korporacji, samozatrudnionych, po fachowców z różnych dziedzin (menedżerowie, prawnicy, właściciele fundacji, psycholodzy), na emerytach kończąc.

Ludzie przychodzą z różnych pobudek. Jedni szukają towarzystwa do ciekawych rozmów, innym dokuczają konkretne problemy, które chcą rozwiązać. Pewien starszy pan powiedział, że przychodzi, bo takie zajęcia zmuszają do wysiłku intelektualnego, a to zapobiega alzheimerowi. Pracownica dużej korporacji, 40-latka, wyznała, że jest na takim etapie, że chciałaby się zatrzymać w codziennym pędzie i porozmawiać o ważnych sprawach. Uświadomiła sobie, że brakuje jej do tego odpowiednich pojęć i umiejętności.

Nowe osoby często na początku mają obawy, że będą się czuły głupio, że nic nie zrozumieją, że może powinny się najpierw przygotować. Większość w końcu się przekonuje, ludzie zaczynają filozofować i dobrze się bawić.

Mój stoicki biznes polega na tym, że pokazuję im, jak uruchomić pewne mechanizmy. Tak jak trener sportowy wyjaśnia oraz pokazuje, jak przygotować organizm do określonych wyzwań, tak współczesny stoik pomaga uruchomić w głowie pewne procesy, które pomagają lepiej żyć w dzisiejszym, trochę szalonym świecie.

Zaczynał pan od Centrum Praktyki Stoickiej, bezpłatnych warsztatów filozoficznych. Dlaczego od otwartych zajęć przeszedł pan do własnej firmy?

- Stworzyłem Centrum Praktyki Stoickiej przed siedmiu laty, żeby pokazać, czym jest spotkanie filozoficzne. Centrum istnieje nadal, w każdą sobotę o godz. 16 w księgarni-kawiarni Tarabuk w Warszawie rozmawiamy praktycznie o wszystkim, co wydaje się ważne: o miłości, poczuciu sensu, wartościach, relacjach, wyborach, dojrzałości. Wiele ważnych tematów wychodzi od samych ludzi. Te publiczne warsztaty nadal prowadzę, razem ze współpracownikami, którymi są moi byli uczniowie i uczestnicy moich warsztatów, m.in. filolog klasyczna, studentka psychologii, właściciel firmy telekomunikacyjnej, audytor, emerytowany fizyk, informatyk.

Firmę założyłem z kilku powodów. Pierwszy był ekonomiczny. Wiele lat temu znalazłem się w sytuacji, gdy miałem doktorat (" Zbawienie przez filozofię. Interpretacja twórczości Henryka Elzenberga") i drugiego syna, a nie miałem pracy. Dorabiałem na budowach, przy tłumaczeniach filmów, sprzątaniu biur i pisaniu haseł do encyklopedii. W 2001 r. rozpocząłem pracę w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie wykładam do dziś. Jako ojciec trójki dzieci na dość słabo płatnej posadzie akademickiej uznałem, że zamiast dalej brać niewdzięczne chałtury, mógłbym zarabiać na czymś, co robię dobrze, co jest moją pasją i spotyka się z zainteresowaniem. Zdecydowałem się na filozoficzno-ekonomiczny eksperyment - to był drugi powód założenia firmy. Są różne pomysły na biznes - dlaczego nie spróbować biznesu stoickiego? Rynek pracy nie musi być taki, jaki jest. Może się stać taki, jakim chcemy go uczynić. Stąd firma Hegemonikon, z greckiego "hegemoneo" - kierownicza część duszy.

Nie poprzestałem tylko na bezpłatnych zajęciach, bo w dzisiejszym świecie dla wielu ludzi cena wyznacza wartość. Jeśli robisz coś tylko charytatywnie, część ludzi nigdy nie zacznie tego szanować. Ale jeśli ludzie przychodzą na warsztaty filozoficzne, mimo że to kosztuje, inni zaczynają myśleć, że coś w tym musi być. Że to musi dawać coś praktycznego.

Daje? Jak filozofia sprawdza się w biznesie?

- Szef dużego działu w korporacji wyznał mi, że bez wiary przystąpił do wdrażania w swoim codziennym życiu pewnych filozoficznych technik, ale teraz widzi, że dzięki nim znacznie zredukował poziom stresu, lepiej sobie radzi z ustalaniem priorytetów oraz odróżnianiem tego, co istotne, od nieistotnego.

Wielu szefów współczesnych firm narzeka, że ich pracownicy pozbawieni są pewnych kompetencji komunikacyjnych i analitycznych. Filozofia temu przeciwdziała.

Na Zachodzie absolwenci studiów filozoficznych są mile widziani w dużych firmach: ceni się ich zdolność szukania alternatywnych rozwiązań, myślenie analityczne, budowanie syntez. Dość modne wśród zachodnich studentów jest wiec łączenie studiów filozoficznych z innym kierunkiem, na przykład z ekonomią. Wedle danych z 2011 r. absolwenci filozofii najrzadziej ze wszystkich grup zawodowych rejestrują się w pośredniaku jako bezrobotni - zaledwie 1,7 proc. Odnajdują się w różnych branżach.

Dyskutuje się nad usunięciem filozofii z uniwersytetów.

- Nie mam nic przeciwko temu, bo wierzę, że filozofia powróci, w tej czy innej postaci. Jeśli nie na uniwersytetach, to w firmach, szkołach.

Dobre firmy w trosce o pracowników powinny organizować im seminaria filozoficzne, co najmniej raz w tygodniu. Chodzi o spotkania, na których czyta się teksty filozoficzne, dostaje prace domowe, przygotowuje wystąpienia. To może pozornie nie mieć związku z codzienną pracą. Prędzej czy później każdy zobaczy efekty: wychwytywanie w rozmowie tego, co istotne, zadawanie precyzyjniejszych pytań, słuchanie się nawzajem, zajmowanie przemyślanego stanowiska, podawanie spójniejszych argumentów, wynajdywanie niekonwencjonalnych rozwiązań. A także większa świadomość moralna, postępowanie według priorytetów, radzenie sobie ze stresem, nieuleganie emocjom, nieprzekupność, zdolność wypracowania dystansu, niepodejmowanie pochopnych decyzji. Lista jest długa.

Wszedł pan na teren szkoleń zarezerwowany dotąd głównie dla psychologów.

- W latach 90. rynek poradnictwa i szkoleń został w Polsce zdominowany przez psychologów i wszystkim się wydaje, że ten zawód predestynuje do tego typu działalności. To stereotyp, na Zachodzie jest inaczej. W Polsce pokutuje mit, że w rozwiązywaniu problemów pomocny jest tylko psychoterapeuta. Mam klientów po psychoterapiach, którzy właśnie w stoicyzmie się odnaleźli. Odpowiada im to, że spotykamy się w grupie i dyskutujemy.

Bez względu na to, czy robię szkolenie dla firm, m.in. edukacyjnych, telekomunikacyjnych, ubezpieczeniowych, banków, czy dla osób prywatnych, wygląda to podobnie. Na warsztatach jest maksymalnie 15 osób. Bawimy się w gry filozoficzne, na przykład "Sokrates" cieszy się dużym powodzeniem. Grupa dzieli się na sokratyków i obywateli Aten. Sokratycy wymyślają abstrakcyjne pojęcia, np. "miłość", "muzyka", "nienawiść", Ateńczycy ustalają definicje tych pojęć. Potem sokratycy zadają pytania, które weryfikują trafność definicji.

Omawiamy też krótkie teksty filozoficzne, analizujemy tezy, szukamy argumentów. Omawiamy także prawdziwe sytuacje, prosto z życia. Na przykład ktoś wziął kredyt we frankach, pracuje w korporacji, brakuje mu pieniędzy i czasu dla rodziny, ma poczucie uwięzienia. Co z tym zrobić?

Udziela pan wskazówek?

- Nie chodzi o to, żeby podać proste rozwiązania, tylko żeby uruchomić myślenie. Raczej zastanawiamy się, co by na przykład stoicy na to powiedzieli, a co cynicy, epikurejczycy, Nietzsche? Staram się objaśnić techniki pracy nad sobą i sytuacją, w której się znaleźliśmy. Zapraszam do rozmowy, czasem trochę prowokuję.

Jak Sokrates przypadkowych przechodniów na ulicach?

- Z tą różnicą, że on w Atenach, a ja na Powiślu. Kiedyś starszy pan podszedł do mnie po warsztatach i powiedział, że one są dla niego jak duchowa akupunktura. Że idee filozoficzne są jak szpilki, które pobudzają ducha do rozwoju. I o to chodzi. Istotą stoicyzmu jest przeświadczenie, że każdy człowiek sam musi zostać swoim trenerem i sam udzielać sobie wskazówek.

Stoik jest wewnątrzsterowny: rozumie, że to nie szef, dziura ozonowa czy kredyt frankowy determinują jego życie. On sam kieruje swoim życiem. Jeden z moich klientów był szefem działu sprzedaży w dużej firmie telekomunikacyjnej. Chodził na zajęcia i kiedy zaproponowałem warsztaty dla jego pracowników, odparł: "Chyba żartujesz. Przejrzą na oczy i potem nie mógłbym już nimi manipulować". Przemyślał trochę swoje życie, odszedł z korporacji, założył własną, małą firmę i przyznał, że już ludźmi nie manipuluje. Woli budować relacje na wartościach niż na cwaniactwie. Tak jest trudniej, ale są one trwalsze.

Pewne jest jedno. Żadna sytuacja, na przykład pracownika korporacji, nie jest czymś ostatecznym i niezmiennym. Kiedyś nie było korporacji w obecnym kształcie. Te, które są teraz, też się zmienią. W świecie wszystko stale ewoluuje. Pytanie brzmi: jaką rolę w tej ewolucji ja chcę odegrać? Żeby na to pytanie odpowiedzieć, muszę rozpoznać, ustalić swoją hierarchię wartości. Uważam, że dzisiaj nie ma praktyczniejszej rozmowy niż rozmowa o wartościach. Ona najbardziej rozpala moich klientów. Widzę, że w konsumpcyjnym, rozpędzonym świecie ludzie mają coraz większą potrzebę mówienia o przyjaźni, rodzinie, duchowości, nawet o honorze czy patriotyzmie.

Niedawno pracownik wysokiego szczebla pewnej korporacji wyznał, że po warsztatach na tyle przemyślał swoje wartości, że pozwoliło mu to dobrze zaplanować kilka najbliższych lat i odzyskać poczucie sensu życia.

Zaprzągł pan do biznesu filozofię, postrzeganą u nas raczej jako dziedzina akademicka i hermetyczna.

- Właśnie dlatego założyłem najpierw Centrum, a potem firmę - żeby zmieniać postrzeganie filozofii w Polsce. Współczesna filozofia oraz sposób jej nauczania odeszły od stoickiego jej modelu jako sztuki życia, bardzo przydatnej, praktycznej. Epiktet mawiał, że sala wykładowa jest jak szpitalna izba przyjęć: ludzie zwracają się do filozofii, żeby wyleczyć dusze ze zgiełku i cierpienia.

Na Zachodzie od wielu lat obok bardziej hermetycznej filozofii akademickiej funkcjonuje model filozofii praktycznej, skierowanej do zwykłego człowieka. W Niemczech bardzo popularny jest ruch poradnictwa filozoficznego (Philosophische Beratungen), podobnie jak w Anglii i USA (Philosophical Counseling) - w gabinetach lub kawiarniach filozofowie spotykają się ze swoimi klientami, oferując filozoficzne rozmowy o życiu, wartościach, poczuciu sensu. W Niemczech godzina takiej sesji kosztuje około 60 euro.

U nas jednak cały czas pokutuje model filozofii jako dyscypliny oderwanej od życia, z kilku powodów. Po pierwsze, w PRL na uczelniach forsowano marksizm i niektórzy do dziś mają uraz. Po drugie, wykładowcy często są trudni do zrozumienia i to, co mówią, wydaje się oderwane od rzeczywistości; tymczasem to zwykle jest kwestia odpowiedniej techniki dydaktycznej. Po trzecie, Polacy są narodem do bólu praktycznym - każde przedsięwzięcie, które nie ma bezpośredniego efektu, wydaje im się jałowe i zbędne. To zgubny stereotyp, bo filozofia ma przełożenie praktyczne, bardzo istotne, choć nie natychmiastowe. Typowy Polak jest jak ktoś, kto chce wziąć udział w maratonie, ale zraża się po dwóch pierwszych treningach.

Stoicyzm zaczyna być modny?

- Nie tylko w Polsce, ale na całym świecie widać rosnące zainteresowanie stoicyzmem. W Londynie co roku organizowany jest "Stoic Week": wykłady, seminaria, warsztaty poświęcone stoicyzmowi i ogólnie refleksyjnemu życiu.

Bardzo prężnie działa grupa stoików w Kalifornii założona przez byłego sędziego. Pojawia się coraz więcej publikacji na temat współczesnego stoicyzmu, m.in. Tomasza Mazura "O stawaniu się stoikiem", Piotra Stankiewicza "Sztuka życia według stoików", Marcina Fabjańskiego "Stoicyzm uliczny", Petera J. Vernezze'a "Don't Worry, Be Stoic. Antyczna mądrość na trudne czasy".

Stoicyzm obiecuje kontrolę nad swoim życiem w świecie, w którym coraz łatwiej tę kontrolę utracić. Współczesna kultura jest emocjoholiczna i w ogóle uzależnieniowa, ludzie bardzo łatwo się zatracają w nałogach i zachciankach. Stoicyzm pomaga z tym walczyć . Stoik to kiepski konsument, bo nie ulega sztucznym, nakręconym przez marketing potrzebom, jest zdolny do wyrzeczeń.

Świat skorzysta na tym, jeśli część z nas stanie się trochę bardziej stoicka: bardziej refleksyjna, bardziej świadoma swoich wartości, bardziej uważna i lepiej komunikująca się z innymi.

Oprócz publikacji naukowych ma pan na koncie "Fiasko. Podręcznik nieudanej egzystencji". Antyporadnik na przekór poradnikom, które obiecują recepty na wszystko?

- Na warsztatach, na podstawie prawdziwych ludzkich historii, przekonałem się, że scenariusze, jak zepsuć sobie życie, są zaskakująco podobne. Zatracamy się w sukcesie, złudzeniach, potrzebach, relacjach, używkach itd. Na podstawie tych obserwacji napisałem nieco ironiczne "Fiasko", którego bohater realizuje wszystkie typowe scenariusze nieszczęścia. To rodzaj memento dla typowego współczesnego człowieka.

W "O stawaniu się stoikiem" idę dalej, przedstawiając typowe stoickie strategie udanego życia, ale zastosowane do współczesności. To jakby kontynuacja "Fiaska ". Jakkolwiek byśmy byli zagubieni, zawsze możemy poradzić sobie ze sobą po stoicku. Pracuję teraz nad książką, która w trochę sensacyjnej konwencji pokazuje zyski i niebezpieczeństwa obcowania z filozofią.

Praktykujący stoik - tak się pan przedstawia. Długo pan dochodził do tego etapu?

- Już na studiach fascynował mnie stoicyzm, ale to była fascynacja bardziej intelektualna. Dwa czynniki zaważyły ostatecznie na moim rzeczywistym "nawróceniu" na stoicyzm. Po pierwsze - okoliczności życia osobistego. Sam poczułem się w pewnym momencie mocno zagubiony. Brakowało mi punktu odniesienia, jakiegoś systemu pracy nad sobą. Znalazłem go w stoicyzmie i bardzo mi to pomogło. Zależało mi też, żeby współczesny człowiek zachodni, tak chętnie sięgający po różne wschodnie praktyki duchowe, przekonał się, że Zachód także posiada skuteczne duchowe zaplecze.

Ma pan konkurencję? Pojawiają się firmy filozoficzne?

- Spotykam coraz więcej ludzi, zwłaszcza młodych, próbujących uprawiać filozofię w modelu biznesowym: poradnictwo filozoficzne, warsztaty logiczno-komunikacyjne. Niektórzy z nich już założyli działalność gospodarczą, inni dopiero to planują. To młody i wciąż raczkujący rynek, ale wierzę, że będzie się rozwijać. Zainteresowanych przybywa - i bardzo dobrze. Starożytni mawiali, że na rozpoczęcie uprawiania filozofii stoickiej zawsze jest pora. Najlepsza pora to zawsze teraz.

*DR TOMASZ MAZUR - filozof, wykłada na Uniwersytecie Warszawskim, uczy filozofii i logiki w II Społecznym LO w Warszawie, prowadzi firmę Hegemonikon. Autor kilku książek: "Zbawienie przez filozofię. Interpretacja twórczości Henryka Elzenberga", "Kapryśni bogowie Sokratesa. Człowiek i świat wartości w tradycji filozofii zachodniej", "Kamyk filozoficzny. Nowożytność. Podręcznik do szkół ponadgimnazjalnych", "Fiasko. Poradnik nieudanej egzystencji", "O stawaniu się stoikiem".

***

Jak założyć taką firmę

Ile trzeba zainwestować

- 2-5 tys. zł na początek, na organizację kilku wydarzeń filozoficznych, ulotki, wizytówki, stronę.

Ile można zarobić

- Zależy od nakładu czasu. Przy pełnym wymiarze czasu 5-10 tys. zł miesięcznie.

Jak się reklamować

- Najlepiej stopniowo budować społeczność wokół swojej działalności. Zadowoleni uczestnicy warsztatów powiedzą o tym innym. Dobrze prosperująca społeczność na Facebooku też się przydaje. Warto zabiegać o występy w radiu, pojawianie się w lokalnej prasie (najlepiej przy okazji organizacji jakichś oryginalnych wydarzeń filozoficznych). Centrum Praktyki Stoickiej organizuje np. co roku Urodziny Marka Aureliusza, staramy się także pojawiać przy okazji innych imprez, takich jak Festiwal Nauki Polskiej - opowiada Tomasz Mazur

O czym warto pamiętać

- Trzeba pamiętać, że nie wystarczy wiedza filozoficzna. Kluczowe są także umiejętności interpersonalne, m.in. umiejętność rozmowy z przedstawicielami różnych branż i o różnym poziomie wykształcenia. Nie epatować trudnym słownictwem, słuchać ludzi, uczyć się od nich. Warto uzupełnić wykształcenie filozoficzne dobrym treningiem interpersonalnym (widziałem wielu młodych filozofów niezdolnych do twórczej komunikacji z ludźmi z zewnątrz). Ponadto trzeba pamiętać, że budowanie społeczności wokół inicjatywy filozoficznej wymaga czasu, trzeba się uzbroić w cierpliwość. Zbudowanie w miarę stabilnego grona odbiorców (klientów) może trwać dwa-trzy lata.

 

 

Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu. Źródło: http://wyborcza.biz/Firma/1,101618,18975856,czy-filozofia-przydaje-sie-w-biznesie-stoicki-biznes-na-tym.html#ixzz3pegcPmqB

Autor: Andrzej Zykubek
Ostatnia aktualizacja: 27.10.2015, godz. 13:02 - Andrzej Zykubek