Szanowni Państwo,

 

trwa jubileuszowe świętowanie: odbywają się konferencje, koncerty, pielgrzymki... Zwornikiem zaś tych wszystkich wydarzeń jest on – kapłan, uczony, patriota. Z wdzięcznością i podziwem przywołujemy postać ks. Idziego Radziszewskiego, którego wizjonerska myśl, wytrwałość w działaniu i niezwykłe zaangażowanie położyły podwaliny pod nowy, katolicki uniwersytet na ziemiach polskich w roku odzyskania przez naszą ojczyznę niepodległości.

 

W październikowym numerze „Wiadomości Towarzystwa Uniwersytetu Lubelskiego” z 1923 r. odnalazłam artykuł pod znamiennym tytułem Uniwersytet lubelski jako konieczność dziejowa. Jego autor, wybitny historyk prawa Przemysław Dąbkowski, profesor Uniwersytetu Lwowskiego, a w latach 1921-1928 także wykładowca Uniwersytetu Lubelskiego, rozpoczął go w dość oryginalny sposób. Przytaczam tę piękną opowieść o założycielu KUL i jego dziele: „W dalekiej, mroźnej północy żył kapłan pewien, skromny i cichy, lecz wielki sercem, umysłem i charakterem. Z powodu prześladowań politycznych kapłan ten opuścić musiał swe miejsce zamieszkania. A kiedy szukał miejsca, gdzieby osiadł, głos wewnętrzny i nadprzyrodzony zawiódł go do miasta pewnego w ziemi ojczystej . Miasto to leżało w okolicy uroczej i żyznej, słynęło niegdyś z bogactwa, pobożności mieszkańców, sprawiedliwych sądów. Lecz od dłuższego czasu mieszkańcy owego grodu i okoliczni zapadali ciężko na zdrowiu; niedaleko bowiem od miasta, ku wschodowi, leżały wielkie bagna, których wyziewy złe zatruwały mieszkańcom zdrowie. Postanowił tedy ów kapłan zacny przywrócić zdrowie ludności. Była zaś koło owego grodu skała, o której wieść chodziła dawna, że płynie w niej zdrój, którego woda zdolna była ozdrowić każdego i której dawniej ludność tego grodu skutecznie używała. Ów tedy kapłan zacny, z kilku pomocnikami, przez długi czas pracował dniem i nocą, aż wreszcie zdołał tak dalece skruszyć skałę, iż zdrój z niej trysnął ożywczy. Każdy, kto się napił wody z tego zdroju, ozdrawiał, zyskiwał pogodę umysłu, wiarę, miłość bliźniego i zapał do pracy. Lecz sam kapłan, wyczerpany pracą nadmierną, legł bez życia u owego zdroju. Ludność okoliczna opowiada, że przelał on swe serce i swą duszę piękną w ten właśnie zdrój”.

 

dr Marzena Krupa

redaktor naczelna