Wyglądam przez okno, promienie słońca oświetlają moją twarz, jest coraz cieplej, świat nabiera barw, dookoła zieleniej, wystawy sklepowe mienią się kolorami wiosny, dni nie chcą się już kończyć, noce się nieubłaganie kurczą, no i  do tego kapryśne wiosenne deszcze...a w kalendarzu paradoksalnie nadal zima. I pomimo wszechogarniającej wiosny wcale nie daje o sobie zapomnieć. Spoglądając w kalendarz nie mamy prawa się buntować, ale jednak podmuchy rześkiego powietrza o poranku, mroźne noce i prószący śnieg mogłyby już odstąpić miejsca pozytywniejszej porze roku. Żeby zatem zima na dobre opuściła nasz kraj trzeba zakończyć zimowy sezon sportowy, a wraz z nim pożegnać królową śniegu i  zimowego szaleństwa, która usatysfakcjonowana odejdzie by wrócić dopiero za rok. Najlepszą do tego okazją okazały się XXV Mistrzostwa Polski Szkół Wyższych w Narciarstwie Alpejskim i Snowboardzie, odbywane w Zakopanem w terminie 5 - 9 marca 2008r.

 

Mistrzostwa te są uważane za jedną z najważniejszych imprez sportowych społeczności akademickiej, a w ramach tegorocznej edycji, od grudnia 2007 do września 2008 odbywa się aż 79 imprez mistrzowskich. Ze względu jednak na to, że początek istnienia tych zawodów sportowych datuje się na rok 1961 oraz biorąc pod uwagę fakt, iż ostatnie lata są okresem ich intensywnego rozwoju organizacyjnego, liczba dyscyplin, w których są rozgrywane rośnie, ale co ważniejsze rośnie ich popularność i liczba zawodników - mogłabym nawet zaryzykować stwierdzenie, że są najważniejszą imprezą sportową dla sekcji uczelnianych AZS. Stanowią często zwieńczenie całego systemu imprez sportowych w środowisku akademickim - od imprez uczelnianych, poprzez ligi międzyuczelniane, aż po inne imprezy centralne. Nietrudno znaleźć szereg pozytywów tej imprezy sportowej. Jej wyjątkowość jest niezaprzeczalnie związana z celami stawianymi przed tymi mistrzostwami z jednej, a z ich sukcesami z drugiej strony. Do głównych celów MPSzW należy popularyzacja tak ważnej dla prawidłowego rozwoju każdego człowieka kultury fizycznej oraz zdrowej rywalizacji sportowej, integracja społeczności akademickiej, do której przyczyniają się współzawodnictwo i szereg formalnych i nieformalnych imprez towarzyszących, a także sprawdzenie poziomu sportowego i wreszcie wyłonienie najlepszych indywidualnie oraz drużynowo. Pozostaje jeszcze jedna równie ważna, aczkolwiek nieformalna i umowna misja tych rozgrywek - uwolnić kraj od zimy, aby wiosna mogła na dobre zagościć...

 

W nocy z wtorku na środę, 30 minut po północy osiemnastu śmiałków reprezentujących barwy KUL pełnych nadziei, entuzjazmu, woli walki i rządnych zwycięstw podjęło wyzwanie i korzystając z danej im szansy osobistego rozwoju sportowego i współzawodnictwa z najlepszymi wśród studentów, stawiło się na dworcu PKS, aby niczym muszkieterowie wkroczyć do zimowej stolicy Polski i w jak najkrótszym czasie slalomem pokonać zimę. Dziesięcioro najsilniejszych porwało po dwie deski i kije (narciarze), co sprytniejsi dorwali większe dechy (ośmioro snowboardzistów) i z szałem w oczach w pełnym rynsztunku - w kaskach i ochraniaczach, ruszyło na Zakopane. A tam, jak co roku, tak i tego środowego poranka - 5 marca górale z wielką gościnnością przywitali miłośników sportów zimowych, z dużym zainteresowaniem śledzili zmagania studentów i z jeszcze większym zaangażowaniem dopingowali wszystkich zawodników i zawodniczki. Naszej drużynie nie pozostało zatem nic innego jak dzielnie walczyć o najwyższe trofea w obu dyscyplinach: narciarstwie alpejskim i snowboardzie oraz zdobyć jak największą ilość punktów dla uczelni.

 

Ta środa nie była kolejnym marcowym wiosennym dniem, to był nieoczekiwany powrót ostrej zimy i temperatur poniżej zera, które zmroziły stok, zamieniając go w trasę survivalową. Już tego, pierwszego dnia, przewidzianego na rozgrzewkę, nie obyło się bez ofiar (na szczęście wypadki nie były bardzo groźne), ale to, zamiast zniechęcić, zaostrzyło w nas wolę walki z własnymi słabościami oraz siłami natury. Przełamaliśmy pierwsze lody, pokonaliśmy pierwsze zakręty...a wraz z czwartkiem gdy nadszedł dzień rywalizacji sportowej,  lody stopniały zupełnie i zakrólowała wiosna. Ciepłe słońce zagrzewało zawodników do walki, tworząc jednocześnie trudne warunki na trasach, które mobilizowały do włożenia jeszcze większego wysiłku w rywalizację. Taka aura zagwarantowała wiele satysfakcji i zadowolenia tym, którzy zdobyli miejsca na podium. Co jednak najważniejsze, atmosfera zdrowej rywalizacji i ambicje osiągnięcia lepszych niż poprzednie wyników, zapewniały idealne warunki i dopingowały do walki o czołowe pozycje.

 

Skoro świt, dzielne narciarki i mężni narciarze, również z ekipy KUL stanęli do eliminacji w gigancie na stoku Harenda w Zakopanem. Eliminacje odbyły się w dwóch strefach - „wschód" i „zachód". Najlepsi zakwalifikowali się do półfinałów, które wyłoniły ścisłą czołówkę, dając jej możliwość startu w finałach. Tego samego dnia odbył się również trening do giganta snowboardzistów oraz slalomu narciarzy.

Kolejny dzień rywalizacji - piątek - zaczął się dla zawodników o 8 rano, kiedy to mogli oglądać przygotowane i rozstawione trasy. Pierwsze na starcie slalomu, uważanego za trudniejszy od giganta, stanęły kobiety, a po nich wystartowali narciarze.

 

W damskim współzawodnictwie w dyscyplinie narciarstwo alpejskie najlepszy okazał się krakowski UJ, utrzymujący się w ścisłej czołówce od wielu lat. Zaś złoto w klasyfikacji indywidualnej w obu konkurencjach - gigancie i slalomie wywalczyła Berezik Marta, również z krakowskiej uczelni - AWF Kraków. Podobnie wśród mężczyzn - Ilewicz Jakub pokonał wszystkich w obu konkurencjach, wyjeżdżając z Zakopanego z podwójnym złotem oraz przyczyniając się znacznie do czołowego miejsca na podium swojej uczelni - AWF Katowice.

 

Dziewczyny z drużyny KUL w składzie Roma Słaboń, Marta Wypych, Aleksandra Śliwińska, Edyta Michaluk i Olga Nowakiewicz zajęły siódme miejsce w klasyfikacji drużynowej uniwersytetów, zdobywając jednocześnie dużo więcej punktów niż w ubiegłym roku. Roma Słaboń uplasowała się na 33 pozycji, pokonując trasę między tyczkami najszybciej z całej drużyny alpejek i ukończyła slalom jako najlepsza w ekipie KUL. Panowie w składzie Artur Kwieciński, Bartłomiej Zwijacz, Mateusz Górski, Andrzej Świniarski i Miłosz Kuna stawili czoła ostrzejszej niż w ubiegłym sezonie konkurencji i zajęli jedenaste miejsce w klasyfikacji drużynowej wśród uniwersytetów. Wśród panów najszybszy był Artur Kwieciński, kończąc slalom na 75. pozycji.

 

I tak nastało popołudnie trzeciego dnia, kiedy to narciarze studzili emocje, zaś światła jupiterów i błyski fleszy zwróciły się w stronę snowboardzistek, a potem snowboardzistów. Maniacy jednośladowej szybkości w końcu opanowali stok, dając pokaz swoich umiejętności podczas giganta. Gwiazdą naszej damskiej drużyny była Agata Pelak, poprawiając znacznie swój i tak bardzo dobry wynik z poprzedniego roku i kończąc zjazd na 16. pozycji. Team snowbordzistek z KUL, który ponadto reprezentowały: Karolina Sikora, która zajęła wysokie 36. miejsce, Aleksandra Famielec (59. miejsce) i Dorota Kowal (61. miejsce), został sklasyfikowany drużynowo na szóstym miejscu. A to oznacza, że dziewczyny wywalczyły awans o jedno oczko w kategorii uniwersytetów, przywiozły więcej niż w ubiegłym sezonie punktów i jednocześnie najwięcej ze wszystkich zimowych ekip KUL.

 

Najszybciej trasę przypominającą już tor bobslejowy pokonała Woźniak Paulina z AWF Warszawa. Zaś najlepszy wśród uczelni w damskim współzawodnictwie okazał się nasz lubelski sąsiad UMCS, zdobywając czołowe miejsce również w rywalizacji męskiej w klasyfikacji uniwersytetów. W tej kategorii ekipa naszych snowboardzistów, w skład której wchodzili Kacper Laguna, Andrzej Zgnilec oraz Sebastian Stępień, uplasowała się na siódmym miejscu. Złoto zdobył reprezentant krakowskiej uczelni Andrzej Gąsienica z UE Kraków, natomiast wśród uczelni pierwsze miejsce z poprzedniego roku obronił AWF Poznań i uplasował się przed Politechnikami: Śląską i Warszawską.

 

A w sobotę, po finałach, zostawiliśmy na stoku wszystkie sportowe emocje, atmosferę sportowej walki i zdrowego współzawodnictwa, uczucie studenckiego zapału do sprostania wyzwaniom i pokonywania własnych słabości lub życiowych rekordów. Nadszedł czas na relaks oraz wręczenie medali i nagród. Jak można wywnioskować ze staropolskiego powiedzenia, najstarsi górale wiele wiedzą i choć imprezy im już nie w głowach, to o ceremonii wręczenia pucharów i wyśmienitej zabawie do rana w Klubie Wierchy nawet oni słyszeli...

 

 

 

autor Aleksandra Famielec

Autor: Roma Słaboń
Ostatnia aktualizacja: 19.10.2009, godz. 18:10 - Beata Rawska