Ks. prof. dr hab. Andrzej Szostek MIC

Wydział Filozofii KUL, Katedra Etyki

 

 

Laudacja

z okazji 50. rocznicy doktoratu ks. prof. Michała Hellera

 

Autor laudacji z okazji uczczenia 50. rocznicy doktoratu ks. prof. Michała Hellera staje przed niełatwym i nieco kłopotliwym za­daniem. Celem laudacji jest, jak wiadomo, przybliżenie postaci i do­robku bohatera uroczystości. Ale ks. prof. Heller jest postacią tak po­wszechnie znaną i tak wysoko cenioną, że bodaj nikomu z tu obec­nych nie trzeba go specjalnie przybliżać. Co więcej, pół roku temu ob­chodził on 80. urodziny i tej okazji nie przepuściły media. Można więc przeczytać, usłyszeć lub zobaczyć w Internecie cały szereg wywiadów z nim, a także opracowań - niekiedy bardzo wnikliwych i inspirujących - jego życia i dorobku naukowego. A kto zechciał do tych materia­łów sięgnąć, ten musiał dostrzec, jak bogaty i różnorodny to dorobek, jak więc trudno przywołać go i zaprezentować nawet w skrócie - i to w formie strawnej dla niefachowców - w krótkiej laudacji. Proponu­ję więc formułę nieco osobliwą i nieco osobistą. Najpierw przypomnę podstawowe fakty z życia i osiągnięć Jubilata, a następnie spróbuję powiedzieć, za co ja go cenię i lubię. Przedstawię to w czterech punk­tach, ale proszę, by Szanowne Audytorium traktowało ten wywód jako nieuchronnie cząstkowy (o osiągnięciach Jubilata w dziedzinie kosmologii relatywistycznej nie śmiem się wymądrzać), wywód su­biektywny, skłaniający Słuchacza do jego skorygowania lub rozwinię­cia. Dodam jeszcze, że kolejność tych punktów nie jest wyznaczona jakąś hierarchią cenności i sympatii (od "bardziej" do "mniej" lub od­wrotnie), ale raczej tak, by jedna z budzących mój życzliwy podziw cech osobowości Jubilata otwierała drogę do następnej.

 

Najpierw więc krótki życiorys naukowy Jubilata. Urodzony 12 mar­ca 1936 roku w Tarnowie, syn Zofii i Kazimierza, brat czterech sióstr i jednego wcześnie zmarłego brata. Jak przyznaje sam ks. Heller, na jego formację duchową silny wpływ wywarł ojciec: inżynier z wy­kształcenia, ale także artysta malarz, katolicki intelektualista, któ­ry podkreślał między innymi potrzebę duszpasterzy środowiska na­ukowego. Po wybuchu II wojny światowej rodzina Hellerów przenio­sła się do Lwowa, skąd została w 1940 roku wysiedlona przez władze radzieckie do Jakucji (Syberia), a następnie, w roku 1944, na południe Rosji, w okolice Saratowa. Powrót do Polski nastąpił w 1946 r., Mi­chał Heller podjął naukę i po jej nieco skróconym przebiegu (jak sam ten skrót żartobliwie komentuje: "mam niepełne wykształcenie pod­stawowe") zdał maturę w 1953 roku w Tarnowie. Tego roku wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Tarnowie, które ukończył w roku 1959 i przyjął święcenia kapłańskie z rąk ks. bpa Karola Pęka­li. Przez rok był wikarym w Ropczycach, a następnie został wysłany na studia na Katolicki Uniwersytet Lubelski. Wybrał filozofię przyro­dy. O zamiłowaniu i zdolności do nauki Jubilata niech świadczą daty: czekając na osiągnięcie wieku kanonicznego wymaganego do świę­ceń kapłańskich napisał pracę magisterską z teologii (Współczesny stan egzegezy Rdz 1,1-2, 4, pod kierunkiem sławy ówczesnej polskiej biblistyki, ks. prof. Stanisława Łacha). Studia magisterskie z filozofii przyrody odbył w latach: 1960-1965, a już w rok później obronił dokto­rat (Koncepcja seryjnych modeli Wszechświata i jej filozoficzne impli­kacje, promotor: ks. prof. Stanisław Mazierski), by w trzy lata później przejść pomyślnie, również na KUL-u, kolokwium habilitacyjne (Zasa­da Macha w kosmologii relatywistycznej). Od początku studiów filozo­ficznych do habilitacji upłynęło więc raptem 9 lat. Dalszą swą nauko­wą pracę związał z Krakowem. Na tamtejszym Papieskim Wydziale Teologicznym został docentem w 1972 roku, tytuł profesora nadzwy­czajnego uzyskał na PAT w 1985 roku, pięć lat później został profeso­rem zwyczajnym. Nie sposób wymienić wszystkich funkcji, jakie spra­wował lub sprawuje dziś Drogi Jubilat.

 

Wymieńmy niektóre: wykła­dał filozofię nauki i logikę w tarnowskim Seminarium Duchownym, był pierwszym Dziekanem Wydziału Teologicznego w Tarnowie, wraz ze śp. ks. Józefem Życińskim założył w Krakowie Ośrodek Badań In­terdyscyplinarnych i został jego dyrektorem. Po otrzymaniu w 2008 roku prestiżowej Nagrody Templetona ufundował i został dyrektorem Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych w Krakowie, pod któ­rego auspicjami działa też Copernicus Center Press. Jest członkiem wielu prestiżowych towarzystw naukowych, m. in.: pracownikiem Watykańskiego Obserwatorium Astronomicznego, członkiem Papie­skiej Akademii Nauk, Center for Theology and Natural Science (Ber­keley), European Physical Society, International Astronomy Union, International Society for General Relativity and Gravitation, a także Petersburskiej Akademii Historii Nauki i Techniki. Dwukrotnie został zaproszony jako visiting professor przez Uniwersytet Katolicki w Lo- uvain, ponadto odbywał staże naukowe w Anglii (Oxford i Leicester), w Niemczech (Bochum), oraz w USA (Catholic University of America w Waszyngtonie). Założył pismo Zagadnienia filozoficzne w nauce, którego kilkadziesiąt numerów ujrzało światło dzienne. Jest autorem, współautorem lub redaktorem ponad 60 pozycji książkowych oraz autorem lub współautorem licznych artykułów, a także rozważań homiletyczno-rekolekcyjnych. Większość książek ukazała się w języ­ku polskim (kilka z nich było parokrotnie wznawianych), ale niektóre także po angielsku, niemiecku i rosyjsku. Osiem uczelni przyznało mu tytuł doktora honoris causa. W roku 2011 ukazała się książka Oblicza racjonalności. Wokół myśli Michała Hellera (red. B. Brożek i in.).

 

Jest laureatem wielu nagród, m. in. Nagrody Włodzimierza Zonna (1987), Wyróżnienia Tarnoviae Merenti Fundacji im. Hetmana Jana Tarnowskiego w Tarnowie (2000), Nagrody PAU im. Mikołaja Koper­nika (2000), Nagrody im. Hugona Steinhausa (2001), Nagrody Preze­sa Rady Ministrów za wybitny dorobek i osiągnięcia naukowe (2006), Nagrody John Templeton Foundation (2008), którą przeznaczył na wspomniane Centrum Kopernika w Krakowie, Nagrody Krakowska Książka Miesiąca września za książkę Podglądanie wszechświata (2008), Nagrody im. Ks. Józefa Tischnera (2010), Nagrody Specjalnej w konkursie "popularyzator nauki" (2014). Nie zapomina o nim KUL: już w 2001 roku ks. Heller został laureatem Nagrody TN KUL im. ks. Idziego Radziszewskiego, a w styczniu 2014 roku otrzymał z rąk JM. ks. Rektora Antoniego Dębińskiego wyróżnienie Gratae Memoriae Si­gnum Universitatis. Jest Honorowym Obywatelem Miasta Tarnowa oraz Miasta Ropczyce. Uhonorowany został m. in. Złotym Krzyżem Zasługi (2006), Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodze­nia Polski (2009), Złotym Feniksem (nagroda główna, 2010), Złotym Wiktorem (2012), Medalem św. Jerzego (2013), Orderem Orła Białego za zasługi w nauce (2014) oraz Medalem Plus ratio quam vis rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego (2016). Jubileusz 50-lecia doktoratu za­chęca też, by przypomnieć, że dzisiejszy Jubilat sam wypromował po­nad dwudziestu doktorów.

Tyle dotąd: obfitość nagród, medali i innych wyróżnień mówi sama za siebie. Czy można się dziwić, że KUL, a zwłaszcza jego Wydział Filozofii, jest dumny ze swego tak znakomitego Doktora? Czas więc wrócić do zapowiadanego wcześniej pytania: za co cenię i lubię ks. prof. Michała Hellera?

 

Po pierwsze, za ambicję, odwagę myślenia, pracowitość i kom­petencje. Cechy te tak się łączą ze sobą, że trzeba je omówić łącznie. Dziękując za Nagrodę Templetona ks. Heller mówił: "Moją wadą jest to, że jestem zbyt ambitny. Zawsze chciałem robić tylko rzeczy naj­ważniejsze. A czy może być coś ważniejszego od nauki i religii? Nauka daje nam Wiedzę, a religia daje nam Sens. I Wiedza, i Sens są nie­zbędnymi warunkami godnego życia". Czy można zajmować się zara­zem nauką i religią? Można, zdaniem ks. Hellera, a nawet trzeba ko­niecznie zastanowić się nad relacją jednej do drugiej. Oczywiście, Jubi­lat nie jest pierwszym, który tę problematykę podjął, on sam jest tego znakomicie świadom. Ale - po pierwsze - ważne problemy zasługują na to, by wciąż do nich twórczo nawiązywać, a po drugie ks. Heller od dawna podejrzewał, że przyjęta dość powszechnie w II połowie ubie­głego wieku zarówno w świecie nauki, jak i w gronie tzw. filozofów chrześcijańskich teza o wzajemnej rozłączności nauki i religii, domaga się krytycznej refleksji. Jego zdaniem, rozbrat pomiędzy nauką a re­ligią (zwłaszcza chrześcijańską), jaki zapoczątkowany został w XVII wieku i trwa do dziś, przynosi wielką szkodę zarówno nauce, jak i - bo­daj większą jeszcze - religii. I nie wystarczy propozycja swoistego rozejmu po atakach ze strony neopozytywistów, którzy kwestionowali sensowność tak metafizyki, jak i tym bardziej religii; rozejmu, który wytycza obu sferom działalności człowieka wyraźne granice i podkre­śla radykalną odmienność pytań naukowych od pytań filozoficznych oraz religijnych. Młody ks. Heller wybiera więc za przedmiot swych studiów filozofię przyrody, a nie - jak mu sugerował jego biskup - pedagogikę. Sam kierunek studiów: filozofia przyrody, stanowił swo­istą prowokację, by przynajmniej relacji pomiędzy filozofią a naukami przyrodniczymi nie traktować jako rozwiązany już problem, ale prze­ciwnie, by uczynić ją przedmiotem pogłębionej refleksji. W trakcie swych studiów ks. Heller postanowił zająć się nade wszystko zagad­nieniem genezy Wszechświata. Nietrudno dostrzec, jak bardzo pyta­nie o początki Wszechświata stanowi wielkie - ale i fascynujące - wy­zwanie zarówno dla fizyków, jak i dla filozofów oraz teologów i jak dalece wszystkie trzy typy namysłu muszą się wzajem przeplatać. Trzeba przyznać, że wyborem przedmiotu swych zainteresowań ks. Heller wykazał się niezwykle trafną intuicją. Podpowiadała mu ona kluczowe znaczenie kosmologii zarówno dla rozwoju nauki (zwłasz­cza fizyki), jak i dla postawienia niejako na nowo kwestii relacji po­między nauką a filozofią i religią. W owym czasie przekonanie to nie było bynajmniej powszechne. Pamiętajmy, że kosmologia jest dyscy­pliną bardzo młodą, najważniejszy impuls do jej rozwoju jako nauki dał właśnie Albert Einstein swą szczególną, a następnie ogólną teo­rią względności, ale jeszcze w latach 60-tych ubiegłego wieku dość wielu myślicieli - także fizyków - traktowało ją raczej jako sferę spe- kulatywnych dociekań, empirycznie niesprawdzalnych, niż jako ścisłą dziedzinę nauki. Dalsze odkrycia naukowe (kwazary, mikrofalowe pro­mieniowanie tła) potwierdzały jednak krok po kroku trafność hipo­tezy Wielkiego Wybuchu; dziś zbudowanie tzw. kwantowej kosmo­logii, godzącej odkrycia Einsteina z osiągnięciami fizyki kwantowej, stanowi bodaj najważniejsze i najtrudniejsze wyzwanie dla fizyki (i, oczywiście, jest jednym z głównych przedmiotów zainteresowań ks. Hellera). Podjęciu tego tematu nie sprzyjała także atmosfera panu­jąca w środowisku katolickich myślicieli, którzy o Einsteinie i kwan­tach mieli raczej blade pojęcie, za to wielu z nich podejrzewało, że fizycy próbują w nieuprawniony sposób wkraczać w kompetencje sa­mego Boga-Stwórcy. Do encykliki św. Jana Pawła II Fides et ratio było więc wtedy jeszcze bardzo daleko, a skupienie uwagi na początkach Wszechświata jako problemie, który ma kluczowe znaczenie zarówno w fizyce, jak i w metafizyce oraz teologii, wymagało wówczas niema­łej niezależności i odwagi myślenia.

 

Wymagało jednak także wielkiej pracowitości. Ks. Heller ukończył studia teologiczne i filozoficzne; by podjąć problematykę kosmolo­giczną trzeba było gruntowniej zapoznać się z fizyką, więc Jubilat za­pisał się w latach 60-tych na UJ jako wolny słuchacz Wydziału Fizyki. Fizyka teoretyczna jest silnie zmatematyzowana, zrozumiałe więc, że ks. Heller stopniowo zgłębiać musiał arkana królowej nauk, która z czasem stała się jego szczególną fascynacją. Ale samo przyswojenie sobie zaawansowanej fizyki i matematyki nie wystarcza, by kompe­tentnie wypowiadać się o relacji pomiędzy nauką, filozofią i religią; trzeba tę fizykę aktywnie uprawiać czyli szukać odpowiedzi na kon­kretne naukowe pytania. Ks. Heller podjął współpracę z innymi ko­smologami, polskimi i zagranicznymi i tę pracę stale prowadzi. Jak wspomniałem, szczególnym wyzwaniem dla fizyków jest zbudo­wanie kosmologii kwantowej, a więc takiej, która pozwoli w jednej, spójnej teorii ująć kwantowe początki Wielkiego Wybuchu oraz dal­szy rozwój Wszechświata, tak celnie opisany w ramach ogólnej teorii względności. Powstrzymam się od bliższej charakterystyki pomysłów i osiągnięć Jubilata, wspomnę tylko, że wraz z L. Pysiakiem, W. Sasi­nem i Z. Odrzygódziem ks. Heller proponuje rozważenie modelu nie- przemiennego wszechświata, opartego na geometrii nieprzemiennej - a jest to hipoteza alternatywna wobec popularniejszej dziś teorii strun, czy teorii pętlowej grawitacji. Ta aktywność naukowa czyni ks. Hellera - przecież również filozofa i teologa - szczególnie kompetent­nym partnerem w sferze dialogu pomiędzy nauką i religią, zwłaszcza że wiele uwagi poświęcił on także przebadaniu dziejów wzajemnej między nimi relacji i - o czym świadczą jego liczne publikacje - na­prawdę dobrze zna meandry myśli filozoficznej i teologicznej doty­czącej związków teologii z nauką. Kiedy on to robi?!

 

Po drugie więc, cenię ogromnie ks. Hellera za prowadzenie kom­petentnego dialogu pomiędzy nauką a filozofią i religią, którego fundamentem jest racjonalność, ze szczególnym w niej miejscem dla matematyki. Zwykle podkreśla się ważność dialogu pomiędzy nauką a religią (za prowadzenie tego dialogu, Jubilat został uhonorowany Nagrodą Templetona), ale trzeba pamiętać, że zwornikiem tego dialo­gu jest filozofia, dlatego trzeba mówić o wszystkich trzech jego part­nerach. Ks. Heller nie poprzestaje na ogólnikowych hasłach, by ludzie nauki i filozofowie oraz teologowie patrzyli na siebie życzliwie. Zaj­muje jasne stanowisko w szeregu spornych kwestii, zawsze je rzetel­nie uzasadniając. Brak czasu, by wszystkie dyskusje i poglądy Jubilata tu przywołać. Zanim zatrzymam się na jednej kwestii, dla ludzi reli­gijnych oraz filozofów nader, w moim przekonaniu, ważnej (bo trzeba przyznać, że ks. Heller dobitniej adresuje swe postulaty do filozofów i teologów, niż do fizyków, choć z nimi także podejmuje dyskusje), chciałbym przypomnieć podstawowe warunki, jakie zdaniem Jubila­ta muszą być spełnione, by dialog mógł być owocny. Otóż pierwszym postulatem jest ten, by obie strony dialogu więcej o sobie wiedziały; żeby wręcz chciały o sobie wiedzieć. U podłoża wielu sporów i wza­jemnych niechęci leży ignorancja - i to ignorancja często zawiniona, bo świadcząca o intelektualnym lenistwie, skłaniającym do lekcewa­żenia partnera dialogu. Takie lenistwo to przejaw niepokojącego irra­cjonalizmu, na który - zdaniem ks. Hellera - choruje często nie tylko religia, ale i nauka. Nasz Jubilat ubolewa nad tym, że w formacji semi­naryjnej tak mało jest miejsca na naukę: na zrozumienie istoty pytań naukowych, na zapoznanie się z jej osiągnięciami, na zachętę, by dać się porwać fascynacji, jaką ona niesie. Także jednak ludzie nauki mają często bardzo prymitywne wyobrażenia o religii, o chrześcijaństwie. Richard Dawkins, jeden z czołowych przedstawicieli tzw. nowego ateizmu, zgłasza zarzuty pod adresem religii, z którymi sam ks. Heller zdołał uporać się, jak sam twierdzi, w latach młodzieńczych.

 

Nasz Ju­bilat nie unika dyskusji z antyreligijnymi naukowcami, z Dawkinsem dyskutował w swoim czasie w programie BBC. Dialog musi mieć jed­nak wyraźną podstawę, którą obie jego strony akceptują. Dla ks. Hel­lera tą podstawą jest racjonalność: uczestnicy dialogu muszą respek­tować elementarne zasady logiki, a więc zaakceptować to, że wszel­kie zgłaszane poglądy są podważalne (inaczej nie ma sensu o nich dyskutować), być formułowane możliwie jasno i opierać się na rów­nież jasnych, zrozumiałych dla obu stron, przesłankach. Dialog zakła­da również różnicę pomiędzy obu jego partnerami - i ks. Heller szcze­gólnie mocno podkreśla, że dialog pomiędzy nauką a religią (zwłasz­cza chrześcijańską) nie może zacierać istotnych różnic pomiędzy nimi. Często przywoływana metafora, jaką św. Jan Paweł II rozpoczyna encyklikę Fides et ratio ("Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na któ­rych duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy") ma sens tylko przy założeniu wzajemnej niesprowadzalności do siebie wiary i rozu­mu. W szczególności - i tu dotykam owej jednej kwestii, szczególnie ważnej w obszarze dialogu religii i nauki - odkrycia i hipotezy nauko­we nie mogą być traktowane jako dowody świadczące o Bożej inter­wencji w dzieje świata. Pokusa taka pojawiła się zwłaszcza w związku z hipotezą Wielkiego Wybuchu; zdawałoby się, że oto Einstein wska­zał na moment boskiego stworzenia Wszechświata, jaki miał miejsce ok. 13,7 miliarda lat temu. Otóż nic podobnego, podkreśla ks. Heller. Po pierwsze, kosmologowie nadal dyskutują nad różnymi interpreta­cjami Wielkiego Wybuchu, które podważają jego jednorazowość lub inaczej pojętą wyjątkowość (por. model cykliczny Friedmana, model chaotycznej inflacji Lindego, model "pączkujących wszechświatów" Smolina). Po drugie - i ważniejsze - identyfikowanie Wielkiego Wy­buchu z aktem stworzenia świata wynika z akceptacji Newtonowskiej idei absolutnego czasu i absolutnej przestrzeni; idei błędnej, którą słusznie krytykował już w czasach Newtona Leibniz, a która musiała zostać odrzucona w ogólnej teorii względności, w obrębie której nie­jako zrodziła się sama hipoteza Wielkiego Wybuchu. Po trzecie jed­nak - i najważniejsze - pokusa traktowania Wielkiego Wybuchu jako boskiego aktu stwórczego jest kolejnym przykładem nieszczęsnego traktowania Pana Boga jako tego, kto "zapycha dziury" w naszej wie­dzy o świecie. Jak kiedyś budząca trwogę i niezrozumiała potęga bu­rzy kazała Grekom uznać, że jej sprawcą jest gromowładny Zeus, tak teraz próbuje się przypisać Panu Bogu sprawstwo tajemniczego, po ludzku niepojętego, Wielkiego Wybuchu. Dyskusja z Newmana hi­potezą absolutnego czasu i absolutnej przestrzeni (NB. stanowiące­go wielką inspirację dla filozofii Immanuela Kanta) jest dla naszego Laureata - księdza i naukowca - niezmiernie ważna. Zapomnieliśmy, przypomina ks. Heller, że już w starożytności Boecjusz i św. Augustyn, a po nich także św. Tomasz z Akwinu, podkreślali, że boska wieczność to nie Newtonowski czas nieskończony, że w Bogu wszystko jest "te­raz", a cud stworzenia pojmować trzeba jako creatio continua przygod­nego świata, a nie jako jednorazowe wkroczenie w czas i przestrzeń, jak to pojmowało wielu myślicieli w okresie Oświecenia. Tak Boecjusz tłumaczy możliwość pogodzenia wszechwiedzy Boga z ludzką wolno­ścią, tak też uzasadnia św. Tomasz, że Bóg jest Stwórcą świata nawet gdyby ten świat nie miał żadnego początku ani kresu w czasie. Teo­logiczne rozumienie wieczności nie da się sprowadzić ani do Newto­nowskiego, ani Einsteinowskiego rozumienia przestrzeni i czasu. Po­dobnie, z racji teologicznych, ks. Heller opowiada się za teorią ewolu­cji, a sprzeciwia się hipotezie, zgodnie z którą w historii Wszechświata wskazać można na kilka odrębnych niejako aktów stwórczych (Wielki Wybuch, powstanie życia, pojawienie się rozumnego, wolnego, obda­rzonego nieśmiertelnością człowieka). Owszem, wielu tajemnic istnienia świata nauka jeszcze nie rozpoznała, ale to nie znaczy, by znów traktować Pana Boga jako "zapchajdziurę" w sferze naukowej wie­dzy. Jest to zresztą, jak podkreśla za Leibnizem ks. Heller, hipoteza kiepsko świadcząca o inteligencji Stwórcy: najwyraźniej pierwszy akt stwórczy okazał się niezbyt doskonały, skoro z czasem wymagał uzu­pełnienia kolejnymi korektami.

 

No dobrze, ale skoro nie należy wplątywać w dyskurs naukowy re­ligijnych przekonań, to czy nie słusznie Maritain i inni proponowali, by dociekania naukowe i teologiczne biegły odrębnymi, ścieżkami? Nie, odpowiada ks. Heller, ponieważ - jak o tym przekonuje historia zarówno nauki, jak i filozofii oraz religii - obie te perspektywy wzajem się dopełniały i stanowiły dla siebie inspirację, z pożytkiem zarówno dla nauki, jak i dla filozofii oraz religii. Rozbrat, jaki zapoczątkowa­ny został w XVII wieku sprawił, że nauka zatraciła niejako głębszy oddech, świadomość swych granic - aż po zakwestionowanie sen­sowności pytań metafizycznych i religijnych, co znalazło swój filozo­ficzny wyraz zwłaszcza w neopozytywizmie, poglądzie akceptowa­nym przez wielu naukowców, zaś filozofia i myśl teologiczna zatraciły kontakt z obrazem świata kształtowanym przez naukę, nauka prze­stała być dla nich inspirującym motywem własnych dociekań. Ks. Hel­ler przypomina, że od starożytności aż do czasów nowożytnych więź pomiędzy nauką a filozofią i refleksją religijną była żywa, osiągnięcia naukowe stanowiły wyzwanie dla filozofów i teologów, budujących swe systemy z uwzględnieniem ówczesnego stanu wiedzy. Takim myślicielem był Arystoteles, taką syntezę w XIII wieku budował św. Tomasz z Akwinu. Ale osiągnięcia współczesnej nauki każą zweryfikować tamten obraz świata. Już Kopernik, Galileusz i Kepler podwa­żyli powszechnie przyjęty wówczas geocentryzm - i sprzeciw ze stro­ny możnych Kościoła zapoczątkował trwający do dziś rozdźwięk po­między nauką a religią chrześcijańską. Zdaniem ks. Hellera zabrakło w XVII wieku umysłu zdolnego rozwinąć myśl filozoficzną i religijną uwzględniającą odkrycia rodzącej się wówczas nowożytnej nauki (naj­bliższym spełnienia tej roli był Gottfried Leibniz, ignorowany jednak przez katolickich myślicieli m. in. z powodu jego protestantyzmu). Ale tak, jak ówczesne obserwacje astronomiczne powinny były skłonić teologów do odrzucenia nazbyt naiwnej interpretacji pierwszych wer­setów Księgi Rodzaju, tak teoria względności oraz osiągnięcia fizyki kwantowej powinny dziś skłonić filozofów do krytycznego przemy­ślenia tego obrazu świata, do którego odwołuje się Arystoteles i św. Tomasz. Ks. Heller ceni Akwinatę za syntezę filozoficzno-teologiczną, jakiej on dokonał w średniowieczu, ale tomistą nie jest. Arystotelesowskie kategorie materii i formy, substancji i przypadłości, ostre od­różnienie konkretnego bytu od jego otoczenia, czy deterministycznie pojęta przyczynowość, zupełnie nie przystają do mechaniki kwanto­wej z obowiązującą w jej ramach zasadą nieoznaczoności Heisenberga, z rolą przypadku, z głębokim i wielorakim powiązaniem ze sobą różnych wymiarów i aspektów wciąż "dziejącego się" Wszechświa­ta. Ks. Heller nie chce budować nowego systemu filozoficznego, ra­czej woli skupiać się na filozofii w nauce podkreślając, że naukowiec nie może uciec od refleksji filozoficznej dotyczącej specyfiki metody naukowej i jej uzasadnienia, relacji pomiędzy hipotezą naukową a do­świadczeniem, rozumienia i granic racjonalności itp.

 

Nie chce też sam budować żadnej nowej teologii, choć zgłasza pod jej adresem postulaty podobne, jak wobec filozofii. Podpowiada, by dostrzec i docenić immanencję Stwórcy nie tyle w zdarzeniach wy­jątkowych, po ludzku trudnych do wyjaśnienia lub budzących grozę, ale raczej właśnie w zdumiewającym ładzie, jakim rządzi się świat. Ostrożnie odnosi się do tradycyjnych dogmatycznych tez De Deo Uno et Trino, skłania się raczej ku teologii apofatycznej, pokorniej- szej w odpowiadaniu na pytanie o naturę transcendentnego, a za­razem jakże głęboko immanentnego Stwórcy. Podkreśla, że współ­czesna fizyka podważyła adekwatność wielu potocznych wyobrażeń o świecie - cóż dopiero, gdy tym samym językiem usiłujemy dociec, kim jest Bóg?! Stale powtarza, że to religia, a w jego i naszym przy­padku: chrześcijańska wiara otwiera perspektywę sensu ludzkiego istnienia; perspektywę "ściśle nienaukową", co nie znaczy: pozbawio­ną racjonalności. Samej racjonalności nie można przecież uzasadniać racjonalnie, byłoby to błędne koło. Skąd więc bierze się to, że racjo­nalność cenimy? Czy postulat bycia racjonalnym nie jest równie oczy­wisty i nieodparty, jak postulat, iż dobro należy czynić, a zła unikać? Nauka tej oczywistości nie tłumaczy, choć go traktuje jako fundament swych poszukiwań. A czym tłumaczyć naszą wrażliwość na piękno, na wartości estetyczne, których nauka (w sensie nauk fizykalnych) także wyjaśnić nie może? Ks. Heller raczej skłania się do uznania, że piękno świata odkrywamy, a nie konstruujemy je w sobie czysto subiektyw­nie. Czy ten świat wielorakich wartości nie otwiera nas i nie powinien otwierać nauki na Bożą transcendencję?

 

Niech mi Szanowne Audytorium wybaczy, że pominę szereg in­nych interesujących i prowokujących przemyśleń i poglądów Jubila­ta; ta laudacja już jest długa, a to jeszcze nie jej koniec. Nie mogę tu jednak jeszcze nie przypomnieć, jak wielką rolę dla zrozumienia świata, a także dla otwarcia refleksji naukowej na perspektywę Bożej transcendencji, odgrywa matematyka. Wielki skok w rozwoju nauki dokonał się właśnie wtedy, gdy strukturę tego świata i jego dynami­ki ujęto w języku matematyki. Ks. Hellera do głębi fascynuje mate­matyczność świata, jego niejako "posłuszeństwo matematyce", która jest sednem racjonalności świata - i racjonalności poznającego świat człowieka. Zdaniem Jubilata, prawdy matematyczne człowiek odkry­wa, nie jest w stanie ich tworzyć. I mają one w sobie swoistą czystość, jak kiedyś się ks. Heller wyraził, nie dotknął ich grzech pierworodny. Odkrywając zdumiewającą swym bogactwem matematyczność świa­ta człowiek zagłębia się w jej tajniki i stopniowo może dojść do prze­konania, które sam Jubilat żywi, że ta "ziemska matematyka", pory­wająca swym bogactwem, choć dla umysłu ludzkiego bardzo trudna, to jedynie odblask głębszej i przekraczającej wymiar Wszechświata Matematyki, ku której swymi badaniami przybliża się uczony.

 

Po trzecie, cenię i lubię ks. Hellera za popularyzację nauki, w któ­rej obecny jest także istotny wymiar pedagogiczny. Aktywność Jubi­lata w tej dziedzinie jest niezwykle intensywna - a i jego popularność w znacznej mierze bierze się stąd, że ludzie myślący znajdują w nim znakomitego przewodnika pomagającego lepiej zrozumieć świat, którego poznaniu nauka służy, a także meandry myśli filozoficznej, teologicznej i kosmologicznej, którym tyle uwagi w swych książkach Jubilat poświęca. A wydaje ich sporo; od 2010 roku w ramach powsta­łego z inicjatywy ks. Hellera Copernicus Center Press ukazało się wie­le cennych książek różnych autorów. Pozycji ks. Hellera (oryginałów lub wznowień) z ostatnich pięciu lat osobiście nabyłem 11, ale z pew­nością jest ich więcej - i wciąż jest na nie popyt. Są one różne; nie­których współautorem jest Jubilat, inne mają charakter podręczniko­wy, jeszcze inne to rozmowy z ks. Hellerem. Co je łączy i co je czy­ni tak atrakcyjnymi, to komunikatywny język, kompetencja, o której była już mowa, nade wszystko jednak pasja poznawcza, jaka przebija przez utrzymane skądinąd w rzeczowym stylu wywody. Podobnie jest z wykładami, jakie dość często Jubilat w różnych gronach wygłasza.

 

W lutym 2015 roku wygłosił on na Wydziale Fizyki UW wykład Fizyka i filozofia czasu: stąd do wieczności. Dziekan tego Wydziału w swym słowie wprowadzającym stwierdził z zakłopotaniem, że po raz pierw­szy sala, w której odbywa się cykl wykładów Zapytaj fizyka okazała się za mała, by ugościć wszystkich zainteresowanych. I tak jest wszę­dzie. Spotkania z ks. Hellerem zawsze przyciągają liczną i zróżnico­waną publikę, a w niej - co szczególnie cieszy - wielu ludzi młodych.

 

A trzeba dodać, że wykłady te, podobnie jak publikacje, są dla słu­chaczy i czytelników wymagające. Wymagają myślenia: poznania nie dość znanych faktów lub osiągnięć naukowych, zrewidowania rozpo­wszechnionych lecz fałszywych stereotypów myślowych, wciągnięcia się w odbiegający od potocznych wyobrażeń język współczesnej fizy­ki i matematyki, zastanowienia się nad niekiedy prowokacyjnymi py­taniami lub konstatacjami prelegenta/autora. I sądzę, że tu właśnie ujawnia się swoisty pedagogiczny zamysł ks. Hellera. Popularyzacja nauki sama w sobie jest niezmiernie ważna, niewielu jest uczonych, którzy potrafią umiejętnie i w niezafałszowany sposób uprzystępniać osiągnięcia współczesnej nauki - a ks. Heller jest mistrzem w tej dzie­dzinie. Ale jego zamysł jest, jak sadzę, głębszy: zależy mu na tym, by ukazać wartość racjonalnego myślenia, prowadzonego sine ira et stu­dio, otwartego na trudne do zgłębienia, ale prowokujące do przemy­ślenia tajemnice świata, człowieka i Boga samego, myślenia pokor­nego i upartego zarazem w swym dążeniu do poznania i zgłębienia prawdy. Jubilat stale, choć niekoniecznie wprost, przekonuje o moral­nej wartości takiego myślenia i takiego dyskursu, o tym, że jest on cenny nie tylko w dziedzinie nauki, ale we wszelkiej aktywności czło­wieka. Prof. Kazimierz Twardowski w znanym wykładzie O dostojeń­stwie uniwersytetu podkreślał tę racjonalną wartość kultury uniwer­syteckiej - i sądzę, że Dostojny Jubilat w pełni to moralne i społeczne znaczenie "uniwersyteckiej racjonalności" uznaje. Tylko taka kultura umożliwia sensowny i ubogacający różne strony konfliktów dialog - a do prowadzenia takiego właśnie dialogu usilnie zachęca ks. Heller swymi wystąpieniami.

 

Po czwarte wreszcie, cenię i lubię ks. Hellera za osobistą kulturę, skromność i pogodę ducha, przejawiającą się m. in. w poczuciu hu­moru, chętnej zabawie słownej (przykład, który pamiętam z naszych rozmów: "Niektórzy chcą spolszczyć możliwie wszystkie terminy obcojęzyczne. Jak by brzmiał po polsku >generał dywizji<? Chyba >ogól- nik podziału<"). W swych publicznych wystąpieniach Jubilat zawsze pojawia się z naturalnym i sympatycznym uśmiechem, odsłania swą humanistyczną wiedzę oraz estetyczną wrażliwość i pobudza do niej słuchaczy. Świadom jest oczywiście wielu dramatów, jakie stają się udziałem człowieka, także jego grzeszności i różnych innych ciem­nych stron tego świata - ale w jakiś spontaniczny sposób pociąga go to, co w człowieku i w świecie dobre i piękne, zaraża audytorium swym głębokim optymizmem. To chyba także jedna z przyczyn popu­larności jego wystąpień. To zarazem znak wewnętrznej młodości, któ­rą Dostojny Jubilat stale się cieszy i stale ją u słuchaczy budzi.

 

Proszę pozwolić, że podzielę się w związku z tym na koniec oso­bistym doświadczeniem. Byliśmy obaj w 1980 roku na stypendium w Waszyngtonie. Lubiliśmy razem buszować po księgarniach - spo­kojnie, bez pośpiechu - a potem jadaliśmy pizzę. Któregoś razu, po wizycie w księgarni, Michał zaproponował: "Chodź pójdziemy na lot­nisko". Poszliśmy i położyliśmy się na trawie w takim miejscu, z któ­rego można obserwować startujące samoloty. I Michał mówi: "Wiesz, ja znam prawa fizyki, które tłumaczą, dlaczego samolot może latać, a jednak zawsze ogarnia mnie zdumienie i zachwyt, kiedy widzę, jak to ogromne stalowe cielsko unosi się w powietrze. Nie mogę się tego napatrzeć". Nie zdziwiłem się, gdy w jednym z wywiadów z nim usły­szałem, że sam lubi dla relaksu przed komputerem prowadzić samo­lot. Jest w tym uczonym dziecko - i jak dobrze, że ono jest!

 

Dostojny Księże Jubilacie, Czcigodny Prałacie Jego Świątobliwości, Drogi Michale,

Niech Dobry Bóg, ku któremu zmierzasz jako kapłan i uczony drogą wiary i nauki, darzy Cię obficie dobrym zdrowiem, ambicją zmagania się z najważniejszymi dla człowieka problemami (taka ambicja to nie wada, doprawdy), odwagą myślenia, nie słabnącą pasją prowadzenia dialogu pomiędzy nauką i religią, pogodą ducha i urokiem osobistym. Obdarzył Cię Bóg obficie, a Ty obficie te dary pomnażasz - ku nasze­mu pożytkowi i naszej dumie. Przyjmij te życzenia, choć nie są one całkiem bezinteresowne. Jesteś nam bardzo potrzebny. Szczęść Boże!

 

Autor: Andrzej Zykubek
Ostatnia aktualizacja: 18.10.2016, godz. 17:01 - Andrzej Zykubek