Grupa pracowników i studentów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego

na pierwszej prywatnej audiencji u Jana Pawła II

 

„Byliśmy na imieninach u Papieża” - obwieścili radośnie po powrocie do kraju uczestnicy dwutygodniowej wycieczki do Włoch, na którą zostali wytypowani w ramach nagrody za wyniki w nauce studenci wszystkich czterech wydziałów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Zaproszenie Uniwersytetu Sacro Cuore w Mediolanie, od dawna planowana na prawach wymiany gościna naszych pracowników i studentów - wszystko to wypadło w czasie pierwszej fali uniesienia wywołanego przez wybór na papieża Polaka, Profesora naszej Uczelni. Uradowana grupa szczęśliwców z właściwym młodzieży entuzjazmem wyjeżdżała z Polski, żywiąc głębokie przekonanie, że powrót do kraju bez spotkania z Ojcem Świętym jest absolutnie niemożliwy. „Jedziecie do Papieża?” - zapytano nas na lotnisku. Pytanie wydawało się w pełni uzasadnione, a odpowiedź nie budziła cienia wątpliwości.


Pierwszy tydzień pobytu w Italii (od 26 do 31 października): niezwykle serdeczna gościna okazana przez środowisko mediolańskie, bogaty program wycieczek, ciekawe kontakty z ludźmi nie przesłaniały sprawy najważniejszej. O Papieżu mówiło się ciągle, Jego zdjęcia zresztą dekorowały uniwersytet w Mediolanie co najmniej w takiej mierze jak nasz w kraju. Ciesząc się chwilą obecną, żyliśmy równocześnie myślą o rzymskim spotkaniu. Przerobiliśmy nawet wspólnymi siłami drugą strofkę znanej pieśni maryjnej Jak szczęśliwa Polska cała, dorzucając myśl: „że Papieża światu dała”; („A dała, dała” - skomentował Ojciec Święty, słuchając „popisowego” wykonania pieśni). Do tej strofki dołączono poszerzony znaczeniowo refren w języku włoskim.


Przyjazd do Rzymu zaczął się od szoku. Oczekujący nas przedstawiciel rzymskiego Wydziału Medycznego Uniwersytetu Sacro Cuore już na dworcu zapowiedział, że wszystkie audiencje zostały odwołane lub zawieszone ze względu na święta (1-2 listopada). Trzeba zatem czekać do najbliższej środy, a przecież wiadomo, że gościnną ziemię italską mamy opuścić właśnie w środę, i to odlatując z Mediolanu. Wbrew oczywistym przeszkodom naszych młodych nie zawodziła wiara. „Byle tylko Ojciec Święty dowiedział się, że tu jesteśmy, na pewno znajdzie chwilę czasu” - przekonywali się nawzajem studenci, a i my podzielaliśmy to przekonanie, ponieważ na początku wycieczki zostało jednogłośnie przyjęte, że wszyscy nie przekroczyliśmy wieku dwudziestu lat... Życzliwi polscy księża, zatroskani gospodarze włoscy, wreszcie telewizja, która umieściła naszą grupę na wprost okien papieskich w czasie modlitwy Anioł Pański (l listopada), a potem dokładnie pokazywała w dzienniku wzruszone twarze - wszyscy starali się jakoś pomóc.


Kto ostatecznie pierwszy powiedział o nas Papieżowi? A może dziennik telewizyjny (wiemy, że był oglądany przez Ojca Świętego) przekazał nasze gorące życzenia? Faktem jest, że w przeddzień świętego Karola (dzień imienin Papieża) rozdzwoniły się telefony do domu, gdzie mieszkaliśmy, a wkrótce przywieziono pisemne zawiadomienie o uzyskanej audiencji prywatnej. Gorączkowe przygotowania, próba śpiewu, niezwykle ważny wybór imieninowej wiązanki kwiatów, a w ostatniej chwili i czapki studenckiej - żeby była autentyczna i ... czysta. Prezent „poważny” - książkę księdza docenta Henryka Wojtyski - przywieźliśmy z kraju.

 

 

* Prof. dr hab. Krystyna Stawecka, filolog klasyczny, emerytowany profesor KUL, kierownik Katedry Łaciny Średniowiecznej i Nowożytnej na Wydziale Nauk Humanistycznych KUL.

Strona 1 z 2 :: Idź do strony: [1] 2