Stanisław Białogłowicz

fot. Piotr Białogłowicz

fot. P. Białogłowicz

 

 

Urodził się w Dukli na Podkarpaciu. Absolwent Liceum Sztuk Plastycznych w Jarosławiu.

Studia na Wydziale Malarstwa w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w pracowni profesora Wacława Taranczewskiego. Po dyplomie rozpoczął samodzielną pracę twórczą i dydaktyczną w szkolnictwie artystycznym.

Pracuje na stanowisku profesora zwyczajnego na Wydziale Sztuki Uniwersytetu Rzeszowskiego w Rzeszowie, gdzie w autorskiej Pracowni Form Otwartych na kierunkach Sztuki Wizualne i Grafika prowadzi zajęcia z malarstwa. Uprawia malarstwo sztalugowe, monumentalne i rysunek. Zorganizował 93 wystawy indywidualne w galeriach i muzeach polskich i zagranicznych, uczestniczył w ponad 200 wystawach zbiorowych w kraju i za granicą. Jest laureatem nagród artystycznych, dydaktycznych jubileuszowych i wyróżnień. Stypendysta Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz stypendium twórczego w Niemczech. Werdyktem członków Kapituły Nagrody im. Kazimierza Ostrowskiego w 2015 roku został laureatem XIV edycji prestiżowej nagrody artystycznej im. K. Ostrowskiego zwieńczeniem której była indywidualna Wystawa Malarstwa „Po jasnej stronie życia” w Pałacu Opatów w Gdańsku – Oliwie. W dorobku artystycznym posiada realizacje sakralne m.in.: Krzyż i witraż w Kaplicy Męczenników Polskich – Bazylika św. Jakuba i św. Agnieszki w Nysie (1992); Apokalipsę, Kościół Parafialny w Loburg Ostbewern, Niemcy (1995), polichromię w Kaplicy Seminaryjnej SVD ks. Werbistów w Nysie (1998).

Prace artysty znajdują się w zbiorach prywatnych,  muzeach oraz galeriach w Polsce i za granicą. Członek Związku Polskich Artystów Plastyków w Opolu oraz Nyskiej Grupy Artystycznej w Nysie.

 

 

 

WIDZENIE W TAJEMNICY

 

Fascynacja kolorem wzięła się z ikon. Ikona jest niezwykłą przestrzenią malarską, jako forma obrazu w swej budowie abstrakcyjna, dodatkowo wyraża pełną iluminację kolorystyczną zdążającą w kierunku światła, w którym obraz objawia się nie tylko jako kontemplacja estetyczna ale również religijna. Buduję więc obraz na płaszczyźnie radykalnego przeciwstawienia pomiędzy materią a duchowością, pomiędzy światłem koloru a mrokiem cienia, nawet jeśli obraz inspirowany jest konwencją przedstawiającą, powiedzmy barokową, bardzo często interpretuję go malarsko jak ikonę. Drugie źródło inspiracji kolorystycznej to żywe w czasach mojego studiowania, tradycje koloryzmu w Akademii Krakowskiej oraz moje zainteresowanie pejzażem. Jeżeli chodzi o budowanie własnej formy artystycznej i szukanie własnego języka, jak to Pani ujęła, to długi proces z pędzlem w ręku, który nigdy, przynajmniej w moim malowaniu, nie był gotowy czy wymyślony i będzie trwał z pewnością do mojej śmierci. W tym procesie byłem zawsze sam, często wracałem do obrazów starych mistrzów np. do El Greca, którego forma jest artefaktem istnienia wspaniałego artysty o niezwykłej duchowości. Przed kilkudziesięcioma laty zobaczyłem obraz Rembrandta Syn marnotrawny; zamarłem w zdziwieniu i podziwie patrząc na twarz i ręce ojca, profil syna oraz strzępy łachmanów na jego plecach. Przy okazji wspomnę o własnym przeżyciu, kiedy jako student pierwszy raz w zakopiańskim BWA obejrzałem obrazy gdańskiego malarza Wiesława Markowskiego, w których zobaczyłem inny i intrygujący świat z kręgu Faustowskiego przymierza śmierci, wieczności i piękna, jak napisał o Markowskim prof. Kazimierz Nowosielski. Wówczas utwierdziłem się w przekonaniu, że malarstwo nie może zginąć.

 

                                                               Fragment wywiadu Idy Łotockiej-Huelle z Artystą

 

 

 

Sakralność zstępująca do codzienności

 

W malarstwie Białogłowicz poszukuje arkadii i uniwersum. Kolor, światło i forma są w jego malarstwie równoważnymi komponentami. Kolor w zespoleniu ze światłem jako jego wewnętrzną siłą i energią, buduje nastroje. Od stonowanych granatów, brązów, zieleni, bieli, w sposób bezbłędnie rozbudowany temperaturowo - ustanawia niepowtarzalny język malarza. To wszystko dzieje się również za pomocą specyficznego dotyku gestem, odpowiednio położoną ekspresyjną plamą koloru, a zwłaszcza jej granicznymi stykami oraz niepowtarzalną, rozedrganą kreską. Tworzy w ten sposób spotęgowany wyraz własnego języka malarskiego. Struktury pozostawionych barwnych plamek, jakichś znaków tajemnego pisma na płótnach, tworzą aurę tajemnicy.   

                                                                                                                        Stanisław Baj

                                                       Fragment ze Wstępu do Katalogu Po jasnej stronie życia

 

 

 

Ślady istnienia w twórczości Stanisława Białogłowicza

 

W ciągu kilkudziesięciu twórczych lat w swych licznych obrazach dopracował się własnego stylu, u którego źródeł niewątpliwie znaleźć możemy zarówno doświadczenia kulturowe jego rodzinnych terenów,… wszak urodził się w wielokulturowej Dukli… jak i analityczno-krytyczną recepcję przemian artystycznych sztuki polskiej i światowej. Inspirowane ikoną malarskie kompozycje Stanisława Białogłowicza emanują subtelną elegancją i wyrafinowaną, sensualną tkanką malatury. Chromatyka jego obrazów jest harmonicznie budowana wokół jednej dominanty. Z pozoru ograniczona, przy bliższym oglądzie, pełna jest subtelnych półtonów, rozedrganych luministycznych blików i odsłaniających się nawarstwień farby. Jak trafnie zauważa prof. Paweł Taranczewski: „Białogłowicz jest znakomitym kolorystą. Sięga po zestawienia barw, które nie są elementarne. Kontrasty lubi jakościowe i temperaturowe, strzeże jedności płaszczyzny obrazu. Z płócien jego bije blask łagodnego piękna”.

                                                                                                                     Tadeusz Boruta

                                                       Fragment ze Wstępu do Katalogu Po jasnej stronie życia

 

 

 

Stanisław Białogłowicz i jego „obrazy pisane”

 

W pracach Białogłowicza niczym w ikonie, która stanowi dlań niezwykle istotny punkt odniesienia, czas historii, czas ludzkiej doraźności, owa tak zajmująca naszą uwagę rekwizytornia wieku jakby odchodzi na daleki plan. Jednakże to, co staje się tu i teraz również nie pozostaje bez znaczenia; ono także na rozmaite sposoby zaznacza, a nawet manifestuje swą obecność. Dostrzegamy je między innymi w malarskiej gestyce twórcy, w ujawnianym w obrębie prac, trudzie szukania czysto plastycznych sposobów wyrazu, w nawarstwieniach i w rozprowadzaniu farby, w pozostawianiu na powierzchni płótna śladów malarskiego namysłu, korekt, decyzji, rozstrzygnięć...(U niego na ekspresyjną całość dzieła dość często pracuje nawet zgrzebność płóciennego podłoża!). Poprzez tego typu zabiegi obraz poniekąd staje się na naszych oczach,  szuka sam siebie; rozprawia o estetycznej i semantycznej skuteczności zastosowanych form; w jakimś sensie objawia prawdę swojej ziemskiej niedoskonałości; ścigając Absolut także opowiada dzieje swoich w tym zakresie spełnień i… porażek.

Pod pędzlem Białogłowicza artystyczne dzieło jawi się zatem jako swoiste święto ducha i malarskiego mozołu jednocześnie, a oba (święto i trud) w jego pracach zdają się nie do oddzielenia – jak modlitwa i czyn na ziemskiej drodze człowieka. W realizowanym przez niego zamyśle – domyślamy się – płótno to swoisty zapis wysiłku czułego i uważnego oka, ręki oraz… tęskniącej duszy, która – jak powiadał św. Augustyn – nade wszystko pragnie spocząć w Bogu – w owym źródle i celu wszystkiego. W jakimś sensie obrazy Białogłowicza zdają się malarskimi traktatami o pragnieniach i uposażeniach tej ostatniej, i o roli zmysłów na ziemskiej drodze człowieka, o ludzkim borykaniu się z wewnętrznym i zewnętrznym chaosem. I dodajmy, że poprzez swoje piękno stają się one także odetchnieniem dla ludzkich na tej drodze utrudzeń.

Rzeszowski artysta należy do tych nielicznych dwudziestowiecznych polskich malarzy (Jerzy Nowosielski, Stanisław Rodziński, Wiesław Markowski, Jacek Sempoliński, Janusz Karbowniczek…), którzy w strefie między abstrakcją a figuratywnością poszukiwali czy poszukują prawdy o stanie ludzkiej duszy i duchowości, i chcą owo doświadczenie – podkreślmy –  wypowiadać językiem jedynie przynależnym uprawianej przez nich sztuce; językiem własnym i wspólnotowym zarazem, zmysłowym i metafizycznym jednocześnie. W tym porządku Białogłowicz nie tyle maluje, ile – niczym twórcy ikon – pisze swoje obrazy.[Wszak można je czytać (gdyż odwołują się one do ludzkiego pragnienia sensu nade wszystko) i kontemplować zarazem; można sycić nimi oko i duszę]. Umieszczone w przestrzeni kulturowej wspólnoty objawiają się także jako wyraz indywidualnego talentu artysty, który – stawiając sobie za cel unikanie wszelkiej łatwizny – nie szuka przy tym nowości za wszelką cenę. Jeśli w sztuce – zdaje się mówić rzeszowski artysta – postawi się na duchową głębię oraz warsztatową rzetelność, to nowe samo się objawi – i będzie znaczyło jako suwerenna wartość piękna, które prawdę i dobro umieszcza w horyzoncie swoich tęsknot, trudów i spełnień.

                                                                                                           Kazimierz Nowosielski

            Fragment tekstu opublikowanego w Kwartalniku Artystycznym BLIZA nr 3(27)2016