Wspomnienie PU 1 (105)

Lechosław Lameński

Mistrz dobrotliwy

Zanim Pan Profesor Tadeusz Chrzanowski po raz pierwszy przyjechał do Lublina wykładać na ówczesnej Sekcji Historii Sztuki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego – a było to bez mała trzydzieści jeden lat temu – jego nazwisko nie było nam obce, znaliśmy je bowiem z licznych i bardzo interesujących publikacji, których lektura sugerowała jednoznacznie, że oto będziemy mieli do czynienia z niezwykle ciekawym typem uczonego o rozległej wiedzy i różnorodnych, nie zawsze spolegliwych poglądach. Naszą ciekawość pogłębiło jeszcze stwierdzenie jednego z profesorów (także krakowianina), który reklamował nam osobę Tadeusza Chrzanowskiego nie tylko jako wybitnego historyka sztuki i znakomitego wykładowcy, ale także jako absolutnego mistrza fotografii dokumentacyjnej, który potrafił w trakcie inwentaryzacji zabytkowego kościoła wykonywać równocześnie doskonałe zdjęcia jego wnętrz i detalu architektonicznego. Nic więc dziwnego, że czekaliśmy na przyjazd Tadeusza Chrzanowskiego z nieukrywaną niecierpliwością. Wreszcie pojawił się na lubelskim dworcu PKP późnym wieczorem w październiku 1975 roku. Wysoki, postawny, z pogodnym spojrzeniem wesołych oczu spoglądających ciekawie zza okularów zdobiących wyrazistą twarz zamkniętą od góry wspaniałą grzywą włosów przyprószonych już wówczas lekką siwizną. Zanim zdążyliśmy cokolwiek powiedzieć, usłyszeliśmy pierwszy z nieskończonej serii dowcipów o góralach, którymi raczył nas przez lata.
Potem były systematyczne przyjazdy – co dwa tygodnie – na zajęcia, które bardzo szybko zyskały sobie pokaźną grupę zafascynowanych nim, jego wiedzą i erudycją studentów. Pan Profesor, jak rzadko który z naszych wykładowców, potrafił bowiem w trakcie wykładu przybliżyć nie tylko wszystkie aspekty poruszanego tematu, ale rozweselał jednocześnie słuchacza licznymi anegdotami i opowiastkami tak, że wychodził on z zajęć nie tylko z bagażem bardzo konkretnej wiedzy, ale również z poczuciem mile spędzonego czasu. Nic więc dziwnego, że liczba seminarzystów Pana Profesora rosła w błyskawicznym tempie. I chociaż formalnie był kierownikiem Katedry Kultury Artystycznej, dzięki jego rozległej wiedzy i niebywale szerokim zainteresowaniom, kolejne pokolenia studentów pisały pod kierunkiem Pana Profesora prace magisterskie na tematy obejmujące wybrane zagadnienia ze sztuki polskiej, począwszy od średniowiecza aż po wiek XX, z położeniem nacisku na szczególnie przez niego ulubioną sztukę sarmacką. W efekcie, w trakcie szesnastu lat pracy na KUL, Pan Profesor Tadeusz Chrzanowski wypromował stu kilkudziesięciu magistrów. Równie imponujący jest dorobek Pana Profesora jako promotora prac doktorskich. Z tego, liczącego blisko trzydzieści osób, grona już troje badaczy usamodzielniło się, a kilku następnych oczekuje na kolokwia habilitacyjne, co nie pozostaje bez wpływu na miejsce i rolę Instytutu Historii Sztuki KUL, zarówno w strukturze uniwersytetu, jak i na mapie analogicznych polskich ośrodków naukowych.
Ale imponujący dorobek dydaktyczny oraz publicystyczny Pana Profesora (zestawiona właśnie bibliografia jego prac to aż 814 pozycji, wśród których obok kilkudziesięciu książek napisanych samodzielnie lub wspólnie z dr. Marianem Korneckim, licznych tomików Katalogu Zabytków Sztuki, większych i mniejszych studiów naukowych, reportaży, recenzji i felietonów, nie zabrakło również wierszy (którymi debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” w 1948 roku), to zaledwie część – ta oficjalna, a więc łatwa do skatalogowania – jego prawdziwie sarmackiej osobowości, osobowości z pewnością złożonej, choć bez wątpienia zawsze otwartej na potrzeby innych. Gdy Tadeusz Chrzanowski pojawiał się w Lublinie, natychmiast przestawaliśmy myśleć o kłopotach dnia codziennego, poprawiało się nasze samopoczucie, a przyszłość jawiła się nam wszystkim w ciepłych, optymistycznych barwach.
Gdy w 1991 roku przeszedł na emeryturę, jego kontakty z KUL-em nadal pozostały żywe i systematyczne. Nasi studenci, a przede wszystkim młodsi pracownicy naukowi, w dalszym ciągu mogli liczyć na jego daleko idącą pomoc i rozległą wiedzę. W miarę upływu czasu, gdy coraz bardziej zaczął podupadać na zdrowiu, wyciszał się, zamykał w sobie, milkł.
Od ślubu w 1952 roku, wielką radością i miłością Pana Profesora była jego rodzina. Ożywiał się gdy mówił o żonie Teresie, córkach Elżbiecie i Agnieszce, która sprawiła mu chyba największy prezent, obdarowała go bowiem – jak sam mówił – ślicznymi wnuczętami; Karolinką oraz Wiktorem – Wikusiem, których zdjęcia zawsze nosił przy sobie. Gdy w drugiej połowie lat 90. spotykaliśmy się z nim w Lublinie, rozpoczynał wizytę od dumnej prezentacji zdjęć dokumentujących kolejne etapy ich młodziutkiego życia oraz tradycyjnie od wygłoszenia najnowszych, jeszcze nie znanych nam dowcipów.
Odszedł człowiek, któremu wielu z nas, nie tylko ze środowiska lubelskiego, zawdzięcza całą dotychczasową formację naukową i kulturową, człowiek wielkiego formatu, który umiał pokazać, że można łączyć interesującą pracę twórczą z bogatym życiem. Pan Profesor Tadeusz Chrzanowski pozostanie na zawsze w naszych sercach i pamięci.

Mowa wygłoszona podczas pogrzebu Prof. Tadeusza Chrzanowskiego w Krakowie, 29 grudnia 2006 roku.