W czasie swej posługi Kościołowi powszechnemu był obecny w wielu dziedzinach życia, które wymagały samotniczego przecierania nowych szlaków myślenia: zarówno wtedy, gdy zapraszał do Asyżu przedstawicieli głównych religii świata, jak i wówczas, gdy odważnie tłumaczył, że nie istnieje konflikt między myślą chrześcijańską a przyrodniczą teorią ewolucji. Kiedy wymagał zaangażowania duszpasterzy w organizowanie Światowych Dni Młodzieży i gdy podkreślał potrzebę koordynacji skrzydeł rozumu i wiary tam, gdzie wiele środowisk tworzyłoby klimat konfliktu i walki - wyprzedzał epokę i ukazywał nowe kierunki ważne dla ewangelizacyjnej misji Kościoła.

 

Niczym Abraham wędrujący w stronę Ziemi Obiecanej, prowadził ze sobą wspólnotę wiernych wówczas, gdy autorzy sceptycznych komentarzy podkreślali z lękiem, że nowe ziemie pozostają całkowicie obce chrześcijaństwu i że łatwo jest porzucić rodzinne Ur, by potem samotnie błądzić na szlaku nomadów. Patrząc na wyniki tamtej samotniczej wędrówki, powtarzamy w różnych wersjach podstawowe pytanie: Co przetrwa z tego wielkiego dziedzictwa Jana Pawła II i w jakim stopniu potrafimy naśladować tamte odważne decyzje, przywołując Jego obecność?

 

Szlak kulturowych nomadów

 

Czas papieskiej posługi był niewątpliwie okresem kulturowego wykorzenienia i rozmycia wartości, które przez wieki określały tożsamość człowieka jako dziecka Bożego. Jan Paweł II robił wszystko, by człowiekowi uprzytomnić jego zapomnianą godność, wyzwolić go z lęku, ochronić świat podstawowych ludzkich wartości. Wskazywał więc błąd antropologiczny, który zadecydował o upadku prometejskich utopii. Odsłaniał tragizm współczesnych aksjologicznych nomadów, którzy za bohaterem sztuki Augusta Strindberga Do Damaszku powtarzają: „Nie mam domu, mam tylko walizkę”. W stronę nowej generacji bezdomnych kierował przesłanie nadziei i sensu, gdy kolejne kontynentalne synody biskupów, zamykające drugie tysiąclecie, poświęcał tematyce nadziei wnoszonej przez Chrystusa w rzeczywistość Kościoła.


W świecie, w którym gwałtowny rozwój biotechnologii stawiał pod znakiem zapytania klasyczne wzorce ładu moralnego, bronił centralnej wartości osoby ludzkiej i konsekwentnie przypominał o nienaruszalnej godności człowieka. Akcentował tę prawdę zarówno w obliczu wielkiego przyśpieszenia odkryć nauki, opisywanego przez krzywą wykładniczą , jak i wobec głębokich przemian społecznych, niosących wyzwania nieznane wcześniejszym pokoleniom. Dzięki jego wnikliwym opracowaniom, zarówno nihilizm kulturowy, jak i technicyzm ignorujący klasyczną postać kultury życia otrzymywały dobrze uzasadnioną alternatywę ze strony chrześcijańskiego humanizmu, w którym pojęcie „ekologii ludzkiej” wyznaczało nienaruszalny teren ładu aksjologicznego.
Prawda potrzebuje piękna, aby służyć dobru; święci pozostają mistrzami tej wielkiej życiowej syntezy. Zbawczy wymiar piękna należy odkrywać na szlaku Bożych artystów, unikając łatwych potępień i narzekań kierowanych w stronę współczesnej kultury. Świat, który tak łatwo staje się przedmiotem krytyki rozwijanej przez rozczarowanych obserwatorów, jest równocześnie jedynym światem danym nam przez Boga jako teren zbawczych dzieł Jezusa Chrystusa. Extra mundum nulla salus; nie należy więc zastępować teologii zbiorem teologicznych jeremiad, lecz trzeba rozwijać misję Kościoła, ukazując piękno świętości realnie obecnej w tym, co niedoskonałe i skażone grzechem. Realizując tę wizję, w ciągu dwudziestu pięciu lat pontyfikatu Jan Paweł II wyniósł na ołtarze około 1300 nowych błogosławionych i 470 świętych.


Znamienne jest, iż tę formę papieskiego dialogu z kulturą współczesną potrafiło bezbłędnie odczytać wiele osób, skądinąd znanych z krytycyzmu i szczególnie wysokich wymagań. Myślę choćby o ks. Tomaszu Haliku, który nadzwyczaj rzadko w swych tekstach przyjmuje ton lirycznej fascynacji. Takie właśnie tony dominują w jego refleksji, gdy pisze, jak modlitwa z kanonu Mszy Świętej za „naszego papieża Jana Pawła” stawała się u niego stopniowo także modlitwą za „mojego papieża” , którego wizja Kościoła urzekała go, wyznaczając kierunek wędrówki po areopagach współczesnej kultury. To Halik w swych wspomnieniach z Oxfordu przywołuje wypowiedź spotkanego tam rabina, który powiedział mu: „Jeśli wy katolicy zapomnicie o wielkości i nauczaniu tego Papieża, my Żydzi będziemy o nim pamiętać” .


Nie było to ostrzeżenie czysto hipotetyczne. Kiedy niektóre ważne składniki nauczania papieskiego usiłuje się marginalizować, wprowadzając na ich miejsce praktykę wprowadzaną choćby przez politycznych guru, trzeba przywoływać głos tych, którzy wyraźnie dostrzegają przełomowy charakter nauczania Jana Pawła II i są świadomi, że nie wszyscy potrafią dotrzymać kroku podjętym przez Niego wyzwaniom. Troszcząc się o stałą duchową obecność dziedzictwa Jana Pawła II, nie można pozwolić, by w pozbawionych podstawowej odpowiedzialności komentarzach rodzimych komentatorów zagubiono świadomość tej nadzwyczajnej syntezy wartości, którą niesie papieskie nauczanie i praktyka życia. Szacunek dla niej znajdujemy u wielu osób stojących z dala od Kościoła. Ks. Halik przywołuje tu postać Vaclava Belohradsky’ego, pisząc: „On, który pod adresem Kościoła nigdy zbyt wielu życzliwych słów nie wypowiadał, przyznał, że w tamtym momencie zazdrościł katolikom Papieża” .


Zazdrość nie jest bynajmniej uczuciem chrześcijańskim. W tym przypadku była ona jednak pochodną tej charyzmatycznej, nadzwyczaj bogatej osobowości, która rodziła podziw i zachwyt. Podobna dawka nadzwyczajnej charyzmy w normalnych warunkach generowała uznanie i szacunek. W środowiskach pozakościelnych rodziła natomiast mieszaninę liryzmu, smutku czy wręcz zazdrości, wówczas, gdy pewne papieskie propozycje uznawano tam za piękne, lecz zbyt wymagające.

Strona 1 z 3 :: Idź do strony: [1] 2 3