przeg_1_117-ok_573styczeń-luty 2010

 

Szanowni Państwo,
w tak zwanych „tygodnikach opinii” dużo ostatnio  pojawia się informacji lub też, mniej czy  bardziej trafionych, diagnoz dotyczących stanu szkolnictwa wyższego i nauki w Polsce oraz sposobów wyprowadzenia tej gałęzi z impasu, w którym zdaniem autorów się znalazła. Napisałam „zdaniem autorów”, ponieważ każdy z nich upatruje przyczyn zjawiska w czym innym. Samo środowisko akademickie często przedstawiane jest jako wyłącznie niechętne zmianom grono beneficjentów dotychczasowego systemu, w dodatku zarządzane przez nieodpowiednich ludzi. Dosyć często spotyka się także tak zerojedynkowe podejście do, niewątpliwych przecież, problemów szkolnictwa wyższego, że nasuwa się pytanie, czy autor nie próbuje radzić sobie z jakąś własną traumą związaną z okresem studenckim. Nie piszę tego po to, żeby dyskredytować czyjekolwiek zdanie. Nie uważam również, że w polskim szkolnictwie wyższym dzieje się wyłącznie dobrze. Jednak sprowadzanie całości obrazu szkół wyższych do tego, że w szeroko cytowanym ostatnio rankingu szanghajskim najlepsze, flagowe, polskie uczelnie znalazły się poniżej trzeciej setki, uważam za niesprawiedliwe uproszczenie. Mam wrażenie, że konstruując takie rankingi w stosunkowo małym stopniu bierze się pod uwagę to, co pierwotnie leżało u podstaw funkcjonowania uniwersytetów: tworzenie wspólnoty nauczających i nauczanych.
O takiej właśnie wspólnocie i pożytkach płynących z jej budowania przeczytają Państwo w dwóch proponowanych przez nas tekstach. Pierwszy dotyczy Siostry Profesor Zofii Zdybickiej, a drugi Księdza Profesora Henryka Misztala. Oba pokazują, że warto pielęgnować więzi międzyludzkie. Przyda się nam to, kiedy będziemy już doinwestowani, zreformowani, zinformatyzowani, sparametryzowani, zbolonizowani… Przychodzi Państwu do głowy, co jeszcze można by z nami zrobić? :-)

Zapraszam do lektury.
Beata Górka – redaktor naczelny

 

Pobierz pdf