Świadectwo złożone 5 IV 2005 r. w Kościele Akademickim KUL podczas Mszy Świętej z okazji złotego jubileuszu kapłaństwa ks. prof. Tadeusza Stycznia.

 

Chciałbym najkrócej powiedzieć to, co powiedzieć pragnę, chyba jednak nie powiem nic nowego w porównaniu z tym, co już powiedziałem. Nie taję, że ksiądz profesor Andrzej Szostek zachwycił mnie tym, co powiedział na temat Jezusa Chrystusa jako Dobrego Pasterza. Dotknął wszak tego tematu w jego sednie... - tematu, którego i ja nie mogę nie dotknąć, a który boję się poruszać także i z tego powodu, żebym nie musiał płakać. Proszę mi pomóc nie płakać!


Chciałbym nawiązać do tego Baranka, który gładzi grzechy świata. Ale chodzi mi przecież także o innego baranka, o tego, który został powierzony Barankowi, który gładzi grzechy świata. Powierzony, by przejął olbrzymią odpowiedzialność wobec swojego Ojca, odpowiedzialność za każdą i każdego z nas jako Jego dzieci. I to wcale nie tylko wtedy, kiedy te dzieci obdarowane darem osobowego istnienia stały się ozdobą stworzonego świata, tak że Ojciec-Stwórca zachwycony tymi dziećmi rzuca im cały świat do stóp, ale i w momencie, kiedy te dzieci zaczęły nadużywać swego daru wolności i zdało im się, że być sobą to nie musieć zawdzięczać swojego istnienia Temu, Kto jedynie władny jest nim obdarzać. W tym oto kontekście jawi się owa wielka próba objawienia się Boga jako Ojca i równocześnie jako kogoś, kto jest tegoż Ojca Odwiecznym Synem, Ojca i Syna, których łączy niezwykła więź Miłości, będąca ich wzajemną osobową Miłością, Miłością Ducha Świętego, Miłością-Darem. Za sprawą Ducha ich Obu i za zgodą Maryi, Dziewicy, Syn Boży Człowiekiem się staje i jako Człowiek-Bóg staje pośród nas, ludzi. Tak oto Ojciec powierza sprawę niewdzięczności swych dzieci swojemu Synowi: Zajmij się nimi Ty, i to w taki sposób, żeby patrząc na Ciebie - sami zobaczyli, kogo odrzucili, „kogo przebodli” w Tobie, aby mogli na powrót odzyskać godność dzieci Bożych, aby wybrali swojego Ojca i swą godność, widząc ją poprzez cenę Miłości Miłosiernej. Aby mogli w mój dar, dar Ojca, Tobie uwierzyć. Stań obok nich jako Człowiek, jako jeden z nich, i patrząc na nich, przekonaj ich, że są sobą - samymi sobą - wtedy i tylko wtedy dopiero, gdy swojej wolności używają po to, aby będąc świadkami tego, kim są, zobaczyli i wybrali, że są tylko dlatego, gdyż z daru są. A zatem prawdziwie sobą mogą być - i są - wtedy i tylko wtedy, gdy z wolnego wyboru dziękują za to, że w ogóle są, i są tymi, kim są.


Jezus Chrystus, idąc na świat, zrównuje się z tymi, których powierzył Mu Ojciec, ze wszystkim, co jest - można powiedzieć - codziennością ówczesnych ludzi: to połoniny, łąki, owce. Bądź Ty dla nich Dobrym Pasterzem! Ale czyń to tak, aby od nich wymagać. Ukaż im swoim gestem, co znaczy - wymagając - zarazem miłować.
Zamiast rozwijać tę myśl, zatrzymam się jednak przy tym, o czym lękam się mówić...


W momencie, kiedy Ojciec Święty skonał, dostrzegłem niezwykły kontrast. Jeszcze niedawno ten ból na Jego twarzy, to skrępowanie przyrządami, które miały pomóc przedłużyć Mu życie. On, który widzi swoją wierność Ojcu przez to, że służy, ma przecież prawo, żeby Mu nie skracać drogi cierpienia do Ojca. Byłem świadkiem, jak unosił ręce skowane. Czy nie prosił Ojca? Bo jeśli to jest rzeczywiście dość, to niech moi opiekunowie (jacy dobrzy - byłem tego świadkiem!) zrozumieją, że ja mam prawo oddać życie, a nie zatrzymywać je. Ty jesteś Tym, który rozstrzyga. I te ręce, na które spogląda cierpiący Papież i podnosi je wysoko, jak gdyby wołał: Nie oddzielajcie mnie od Boga, Stwórcy mojego! Nie oddzielajcie mnie od Tego, który jest Dobrym Pasterzem, ponieważ ja chcę nim być do końca, wedle miary mierzonej przez Ojca!


Ta twarz cierpiącego Papieża, przemieniwszy się jak gdyby z impulsu Tego, który konając, skonał, pojawiła się nieoczekiwanie jako twarz kogoś uśmiechniętego, skłoniona w stronę poduszki, która wyglądała jak baranek... owieczka. I tak uśmiechnięty stygł.


Nikt nie śmiał interweniować. Wszyscy czekali z całą obowiązującą procedurą. Ja nie wytrzymałem. Miałem w kieszeni dwa różańce. Dotknąłem rąk. Delikatnie powiedziano mi, że nie wolno, ponieważ ciało podlega pewnym zabiegom, które już zresztą dyskretnie wykonywano.

Strona 1 z 2 :: Idź do strony: [1] 2