Laudacja

Prof. dr hab. Agnieszka Kijewska

 

Magnificencjo, Wysoki Senacie, Wysoka Rado Wydziału Filozofii, Szanowni Państwo!

 

Fakt, że oto mam wygłosić laudację prof. Władysława Stróżewskie- go z okazji uroczystości odnowienia jego doktoratu na KUL napawa mnie z jednej strony "bojaźnią i drżeniem", bo z całą pewnością on, jak nikt inny, jeden z najwybitniejszych polskich filozofów, na to wyróżnienie zasługuje, a ja mam mówić o rzeczach oczywistych, a z drugiej strony przymuszona jestem "koniecznością serca", gdyż osobiście wiele zawdzięczam Profesorowi.

 

Władysław Antoni Stróżewski urodził się 8 czerwca 1933 roku w Krotoszynie niedaleko Ostrowa Wielkopolskiego. Tam uczęszczał do szkoły podstawowej, a następnie rozpoczął naukę w Gimnazjum im. Kołłątaja. Z powodów politycznych musiał opuścić tę szkołę i kontynu­ował naukę w Liceum Ogólnokształcącym w Koźminie Wielkopolskim, gdzie w roku 1951 zdał maturę.

 

Od tego czasu następuje okres "lubelski" w życiu Władysława Stróżewskiego. Jego uczeń Sebastian Kołodziejczyk pisze tak: "Władysław Stróżewski wybrał filozofię na jedynej w owym czasie wolnej wszech­nicy, na której można było spotkać się z myślą platońską i neoplatońską - na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Magisterium na pod­stawie pracy Filozofia bytu w "De divinis nominibus" Pseudo-Dionizego Areopagity, napisanej pod kierunkiem prof. Stefana Swieżawskiego, uzyskał w roku 1956"[1].

 

W roku 1958 Władysław Stróżewski został doktorem filozofii na podstawie pracy pisanej pod kierunkiem o. prof. Alberta M. Krąpca Pod­stawy teorii piękna transcendentalnego. Tymczasem już w roku 1957 przy­był do Krakowa i rozpoczął pracę w Katedrze Historii Filozofii, którą kierowała prof. Izydora Dąmbska. Nie zerwał jednak swoich związków z KUL-em i w latach 1958-1961, 1964-1967 oraz 1972-1978 prowadził zajęcia na Wydziale Filozofii Chrześcijańskiej oraz na Wydziale Humani­stycznym naszej Uczelni.

 

Dalsze etapy jego drogi naukowej były już ściśle związane z Uniwer­sytetem Jagiellońskim, gdzie w roku 1968 odbyło się jego kolokwium ha­bilitacyjne w oparciu o rozprawę Z historii problematyki negacji, której re­cenzentami byli profesorowie Roman Ingarden, Tadeusz Czeżowski i Jan Legowicz. W roku 1984 Władysław Stróżewski uzyskał tytuł profesora oraz stanowisko profesora nadzwyczajnego, a w roku 1992 stanowisko profesora zwyczajnego. W czasie swojej pracy na Wydziale Filozoficzno-Historycznym UJ pełnił tam różnorodne funkcje: kierownika Zakładu Filozofii, dyrektora Instytutu Filozofii, prodziekana, a następnie dzie­kana Wydziału. Poza KUL-em Profesor prowadził gościnne wykłady na wielu innych uczelniach zarówno w kraju, jak i poza granicami. Jest członkiem wielu towarzystw naukowych i należy do rad naukowych roz­licznych periodyków, jest wieloletnim prezesem Polskiego Towarzystwa Filozoficznego. W roku 1992 dzięki jego staraniom wznowiono edycję "Kwartalnika Filozoficznego", którego jest redaktorem naczelnym. Jest autorem dziesięciu ważnych pozycji książkowych oraz ponad 200 artyku­łów, w tym kilkudziesięciu w językach obcych.

Mimo tak rozlicznych zajęć Władysław Stróżewski zawsze chętnie podej­mował trud recenzowania rozpraw doktorskich, czy habilitacyjnych pisanych na KUL-u, zwłaszcza z obszaru historii filozofii, metafizyki czy estetyki.

 

Nie jestem w stanie przedstawić wszystkich dokonań Profesora, inni uczynili to obszernie i lepiej. W obliczu monumentalności jego dzieła, które przecież pozostaje wciąż dziełem otwartym, chciałabym dokonać czegoś na kształt jego "prawdziwościowej interpretacji"[2], biorąc za to pełną odpowie­dzialność, gdyż jest to moja własna konkretyzacja jego dokonań.

 

W POSZUKIWANIU ISTNIENIA

 

Przyjdź do mnie jeszcze

już więcej nie przychodź.

Chcę widzieć cię jeszcze

nie chcę widzieć wcale.

Zawsze myślę że łatwiej - gdyby łatwiej było -

Zapełnić pustą beczkę z której dno ubyło

(E. Lipska, pełnia, w: Dom Spokojnej Młodości, Kraków 1979, s. 39)

 

Władysław Stróżewski otrzymał niezwykle staranne wykształce­nie w dziedzinie klasycznej filozofii: historii filozofii uczył się u prof. Stefana Swieżawskiego i Izydory Dąmbskiej, a filozoficznego, meta­fizycznego myślenia u o. prof. Alberta Krąpca i Romana Ingardena. Jednym z bardziej widocznych owoców tego metafizycznego myślenia jest podręcznik przygotowany przez Profesora pt. Ontologia, wydany w roku 2004 nakładem Wydawnictwa Znak. W rozdziale pierwszym Autor wyjaśnia w perspektywie historycznej i systematycznej wzajemną relację takich terminów jak metafizyka, ontologia i filozofia pierwsza. W tej partii poświęconej metafizyce Autor pisze: "Roszczenie metafi­zyki jest poniekąd roszczeniem absolutnym: by objąć całokształt bytu, wniknąć w jego istotę, uzyskując wiedzę jasną i pewną. Czy jest to jed­nak w ogóle możliwe?"[3] Przypuszczam, że odpowiedź Profesora na to pytanie byłaby raczej pozytywna i dlatego posłużyłam się właśnie takim tytułem tej części mojego wystąpienia.

W artykule, który jest zapisem wykładu wygłoszonego w Bazylice OO. Dominikanów w Krakowie pt. Trzy koncepcje istnienia, Władysław Stróżewski pisał: "Wszak problematyka istnienia wchodzi - explicite lub implicite - w każdą definicję metafizyki, poczynając od Arystotelesowskie- go określenia filozofii pierwszej, jako nauki zajmującej się bytem jako by­tem, kończąc na Ingardenowskiej propozycji rozumienia metafizyki jako nauki poświęconej badaniu istoty faktycznie istniejącego świata. Ale też nie ma trudniejszego przedmiotu rozważań. (...) Mówiąc zaś o nim i py­tając o nie innych, nigdy nie będziemy mogli być pewni, czy rozprawiamy dokładnie o tym samym"[4].

 

Aby osiągnąć możliwie największą pewność, że rozprawiamy o tym samym, Władysław Stróżewski odwołuje się do dwóch rzeczywistości: do "przeżycia rzeczywistości własnego istnienia" z jednej strony, a z dru­giej do refleksji historyczno-filozoficznej. "Dzieje filozofii europejskiej - pisze - to nie tyle, jak sądził Heidegger, dzieje zapomnienia istot­nego sensu 'istnienia, 'bycia, ile ciąg różnorodnych jego interpretacji, w których wyniku dochodziło istotnie do usuwania go na dalszy plan lub całkowitego zmieniania go tak, że po prostu zanikał z pola widze­nia. Ale były w historii filozofii europejskiej chwile, kiedy refleksja nad istnieniem naprawdę sięgała szczytów, ono samo zaś uchwytywane było w swym pełnym, jakkolwiek tajemniczym blasku. Pojawienie się filo­zoficznej refleksji nad istnieniem wyznaczyło równocześnie początek dojrzałej, świadomej swych zadań i swego powołania, filozoficznej myśli europejskiej"[5].

 

Odpowiadając na pytanie: "co to znaczy istnieć?" Profesor skupił się na trzech zasadniczych koncepcjach. Według pierwszej z nich, głoszonej przez Parmenidesa, istnieć to być tożsamym, według drugiej, spotykanej u Heraklita, ale i Hegla, i Heideggera, istnieć to przekraczać byt w kie­runku nieistnienia, "wedle trzeciej: 'istnieć' to być aktem sprawiającym, że coś jest, a nie nie jest, a zarazem być doskonałością wszystkich doskonałości"[6]. Oczywiście, reprezentantem tej ostatniej koncepcji jest św. Tomasz z Akwinu. Autor nie ogranicza się jednak do samego przedstawienia tych koncepcji, ale stawia pytanie o to, która z nich jest prawdziwa. Zaraz też deklaruje: "Nie odważę się na nie odpowiedzieć. Ale niech wolno mi bę­dzie zaproponować pewną próbę, która - być może - rzuci na te trzy koncepcje światło, pozwalające lepiej je zrozumieć"[7].

 

Ten eksperyment myślowy zakłada zbadanie tego, jak zachowują się te koncepcje wobec fundamentalnego metafizycznego pytania o to: "Dla­czego istnieje raczej coś aniżeli nic?". Pierwsza z tych koncepcji unieważnia to pytanie, gdyż byt jest bytem i nie może nie być. W kontekście drugiej z tych koncepcji to pytanie przekształca się raczej w poszukiwanie racji, dla których byt się objawia, dlaczego pojawia się prześwit pomiędzy bytem a nicością. Racją tego jest prawda - aletheia, czyli nieskrytość bytu, która stanowi kres filozoficznego myślenia. "Doszliśmy tedy - stwierdza Autor - do ostatecznego uwarunkowania możliwości myślenia, a także do źródła możliwości objawienia się Bycia. Czy jednak - pozwólmy sobie na to py­tanie - nie zatraciliśmy po drodze istotnego sensu istnienia? Czy metafora światła i prześwitu nie przesłoniła - wbrew intencji, z jaką została użyta zwykłego, a zarazem podstawowego sensu słowa: jest?"[8].

 

Trzecia koncepcja istnienia, ta zaproponowana przez Tomasza, wychodzi z doświadczenia przygodności bytów faktycznie istniejących i pyta o rację ich istnienia. Odpowiedź na to pytanie wskazuje na Byt, którego istnienie utoż­samia się z istotą i który - właśnie dlatego - jest Bytem Koniecznym, chociaż nie jest on nam bezpośrednio dany, a nawet jest dla nas nie do pojęcia.

Władysław Stróżewski nie podaje, jak deklarował, gotowych roz­wiązań, ale proponuje "drogę" myślenia, którą czytelnik powinien przejść wraz z nim. Właśnie na tę drogę wchodziliśmy, my - młodzi studenci fi­lozofii KUL - kiedy ukazała się nakładem Wydawnictwa "Znak" książka Istnienie i wartość. Zainspirowani artykułem Transcendentalia i wartości rzuciliśmy się w wir tej problematyki sięgając ku tekstom Tomaszowym. Na proseminarium metafizyki prowadzonym przez s. prof. Z. Zdybicką przygotowaliśmy prace o trzech transcendentaliach aksjologicznych moja praca była o pięknie, a jej podstawą był między innymi artykuł O pojęciach piękna z tego samego zbioru Istnienie i wartość.

 

Książki Władysława Stróżewskiego prowadziły nas nie tylko do no­wej, świeżej lektury tekstów filozoficznych, ale także uwrażliwiały na od­czytywanie "projektów metafizycznych" zawartych w poezji. W zbiorze Istnienie i wartość był to znakomity tekst o Fortepianie Szopena Norwida. Mnie osobiście zauroczył jednak inny tekst ze zbioru Istnienie i sens, a mia­nowicie artykuł Metafizyka Leśmiana. Autor tam konstatuje: "Leśmian jest poetą istnienia"[9]. Dalej następuje charakterystyka Leśmianowego rozumie­nia istnienia, hierarchii czy typów istnień, roli niebytu w procesie indywi­dualizowania się istnień, czy w tragicznym doświadczeniu niespełnienia. Władysław Stróżewski pisze: "Zaiste, zawrotna jest metafizyka Leśmiana...

 

Czy znajdziemy dla niej wzory w historii filozofii? Sądzę, że chcąc odpowie­dzieć na to pytanie, musimy się cofnąć aż do Plotyna i neoplatonizmu. Jest to filozofia, którą Leśmian z pewnością znał i z pewnością uznać mógł za sobie bliską: panuje w niej przecież ten sam 'duch, co w filozofii Bergsona"[10].

 

Ten piękny tekst nie tylko, moim zdaniem, stawia Władysława Stróżewskiego w rzędzie wielkich współczesnych filozofów podejmujących trud filozofowania na kanwie poetyckich arcydzieł, jak Heidegger, Marcel czy Gadamer, ale stanowi znakomitą lekcję dla historyka filozofii. Zdaniem Profesora filozoficzna interpretacja poezji polega na wydobyciu filozoficz­nych założeń dzieła, następnie na interpretacji wydobytych treści, co uwa­runkowane jest znalezieniem adekwatnej aparatury pojęciowej, i wreszcie podjęciu decyzji czy przystąpić do prawdziwościowej interpretacji dzieła. Czyż nie są to też wskazówki dla historyka, dla filozofa, który porusza się pomiędzy różnymi tekstami, różnymi językami i różnymi tradycjami?

 

W POSZUKIWANIU CZŁOWIEKA

 

Niekiedy wiem - gdy czuję pod stopami

ruch pokoleń i całą ich okrężną drogę

i całą ich stanowczość próżną między dolinami -

że zejdę nieco w lewo na rozstaje

i poprzez stado niezapominajek

w amfiladę pokoi wejdę

jak w historię.

I wtedy za mną przyjdź

wtedy nie przychodź wcale.

I głośno czytaj mi Biblię milcz

(E. Lipska, pełnia, tamże).

 

Refleksja nad człowiekiem stoi niewątpliwie w centrum zaintereso­wania Profesora, choć często nie jest wyrażona wprost, lecz np. w postaci refleksji nad ludzkimi wytworami. Na dokonania Władysława Stróżew­skiego na tym polu niech wskaże chociażby jeden przykład, jego książka Dialektyka twórczości, której pierwsze wydanie ukazało się w roku 1983 w Krakowie. Te nieliczne teksty, które bezpośrednio podejmują proble­matykę antropologiczną, są niewątpliwie godne uwagi. W tekście Etyka afirmacji Władysław Stróżewski pisze: "...istnienie jest wartością. (...) Jeśli więc uznaliśmy, że istnienie jest wartością, wolno nam stwierdzić, że każda rzecz, której ono przysługuje, czyli każda rzecz istniejąca, jest przez to samo d o b r e m. Ponieważ zaś każda pozytywna wartość, każde do­bro domaga się z konieczności pozytywnej reakcji ('odpowiedzi') ze strony podmiotu świadomego, najprostszym zaś przypadkiem takiej odpowiedzi jest afirmacja, każdy byt domaga się afirmacji już z tego właśnie względu, że j e s t. Na tym polega 'egzystencjalistyczny' aspekt afirmacji"[11].

 

W tej hierarchii istnień szczególne miejsce przypada człowiekowi, gdyż jak żaden inny, jest on powołany do "niekończącego się dążenia w górę", "powiększania własnego istnienia". "Wartość moralna - pisze Stróżewski - polega na odpowiednim ustosunkowaniu się człowieka do wszelkiego istnienia, w szczególności na afirmacji istnienia zgodnie z jego 'wielkością' "[12].

 

Autor nie obawia się podkreślać, że to właśnie człowiek ze względu na swoją "wielkość" domaga się najwyższej formy afirmacji jaką jest miłość, a najdoskonalszym przejawem tej afirmacji jest ofiara z własnego życia, szczytowy przypadek "istnienia dla". "Człowiek - stwierdza - domaga się afirmacji pełni jego bytu. Dla nas (...) oznacza to także szacunek dla tego, co jest w nim niezrozumiałe, obce, a nawet nam wrogie. Nie wolno nam wkraczać siłą w życie kogoś drugiego, nie wolno ingerować czynem, sło­wem, gestem - jeżeli nie jesteśmy przekonani do końca, że ingerencja na­sza wywrze na pewno pozytywny skutek i sprawi jakieś dobro. Lecz - tak naprawdę - kiedy możemy być o tym przekonani? Dlatego intymność drugiego człowieka jest świętością, do jakiej nie wolno nam się zbliżyć bez pełnego szacunku. I to intymności k a ż d e g o człowieka (...): szacunek dla tajemnicy osobowości każdego człowieka, dla jego osobowości takiej, jaka jest, a nie takiej, jak bym ja chciał i jaka by mi się podobała - leży u podstaw międzyludzkiej sprawiedliwości"[13].

 

Przytaczam te słowa nie tylko po to, abyśmy się zamyślili nad ich pięknem i prawdą. Prawda tych słów zostałaby unicestwiona i stałaby się pustosłowiem, gdyby nie zrealizowała się w osobie i postawie Profesora Stróżewskiego. Jak już wspomniałam, Władysław Stróżewski był począt­kowo dla mnie wybitnym filozofem, którego książki pochłaniałam. W ro­ku 1993 przywiozłam mu do recenzowania swoją rozprawę doktorską i od razu mnie ujął swoją otwartością i życzliwością, osobistym urokiem i postawą pełną niezwykłej galanterii, której dziś się już nie spotyka. Kon­taktowałam się z nim w różnych sytuacjach - mniej lub bardziej oficjal­nych - i zawsze Profesor podbijał mnie swoją bezpretensjonalnością, nie­ustanną życzliwością dla drugiego i uwagą. "W tym tkwi - pisał w tymże eseju - źródło odpowiedzialności za wszystko, co się znalazło w kręgu naszego oddziaływania, a także postulat realizacji 'istnienia dla, do które­go i my będziemy z kolei zobowiązani. Tylko w ten sposób zachowana być może suma dobra w świecie"[14].

 

Jako historyk filozofii nie mogę pominąć milczeniem jeszcze jedne­go, ważnego - jak sądzę - aspektu twórczości Profesora Stróżewskiego. Mam na myśli podejście historyczne do filozoficznych problemów, które w twórczości Profesora realizuje się w najlepszym wydaniu. Władysław Stróżewski uczy szacunku dla wszelkich przejawów ludzkiej myśli, gdyż każdy taki przejaw wysiłku ludzkiego ducha wart jest przynajmniej kry­tycznego namysłu. Dlatego w jego twórczości spotykają się Parmenides i św. Tomasz z Akwinu, Plotyn i Leśmian, Platon i Heidegger, a jego książ­ka Wykłady o Platonie. Ontologia (Kraków 1992) została uznana za "jedną z najważniejszych powojennych publikacji filozoficznych w Polsce"[15]. Pro­fesor Stróżewski stwierdza: "Konfrontowanie teorii dawnych z nowymi nie powinno budzić obaw. Refleksja filozoficzna rozwija się przecież także poprzez badanie zastanych dokonań i rozwiązań w świetle tego, co za każ­dym razem najbardziej aktualne i domagające się odpowiedzi. Nie chodzi o to, by w tym, co zostawili nasi poprzednicy, szukać gotowych rozwiązań - choć oczywiści i to jest możliwe. Rzecz raczej w tym, by nie pominąć i nie zgubić niczego, co filozoficznie ważne i co może okazać się aktualne. Ostateczną przesłanką takiej postawy jest przeświadczenie, że duchowy, intelektualny wysiłek pokoleń nie idzie na marne, że myśl, zmierzająca ku prawdzie, nigdy nie jest skazana na bezowocne błądzenie, a także że owoce tej myśli, choćby zrodzone były w czasach najodleglejszych, mają moc inspirowania nowych problemów i rozwiązań"[16].

 

W POSZUKIWANIU MĄDROŚCI

 

Brak mi wzroku na miejsca które sens przetrwały.

Na twarz bez profilu. Jest tak doskonała

że mogłaby już umrzeć.

Brak mi wiedzy że jestem bo jestem na pewno

Sprawdzona jak ułamek. Mój ranny dylemat:

bądź ze mną dzisiaj

- nie bądź ze mną wcale. Słucham jak trwale ustala się ziemia i dzień niepełny.
W tym właśnie jest pełnia

(E. Lipska, pełnia, tamże).

 

Myślenie Władysława Stróżewskiego jest otwarte na Transcendencję. Widać to wyraźnie, kiedy w eseju Metafizyka jako "scientia divina" Au­tor prowokacyjnie pisze: "...autentyczna metafizyka niemożliwa jest bez odwołania się do pojęcia Boga. Metaforę Hegla, który powiedział, że filo­zofia bez metafizyki jest jak kościół bez Najświętszego Sakramentu, mo­żemy poprowadzić dalej: metafizyka bez Boga byłaby jak Msza, w której zabrakło Przemienienia. Niech to porównanie nie będzie uznane za bluźnierstwo. Stoimy w obliczu spraw granicznych, poza które tylko najod­ważniejsi decydowali się wychodzić"[17].

 

Władysławowi Stróżewskiemu niewątpliwie nie brakuje odwagi my­ślenia, ale nie jest to myślenie osiadające na mieliźnie łatwych rozwiązań. Dlatego w eseju o Augustyńskim dialogu O naturze dobra Autor wyznaje: "Jeden z zasadniczych walorów chrześcijańskiej interpretacji świata pole­ga między innymi na tym, że nie zamykając oczu na jego niedoskonałość i cały tragizm uwikłanego w nim istnienia, nie traci się równocześnie op­tymistycznej perspektywy, zrodzonej zarówno z tego, co w nim istotnie dobre, jak i ze zrozumienia sensu jego istnienia"[18].

 

Teksty Stróżewskiego w różnych miejscach wskazują na to, że nie jest to łatwy optymizm, bo w jego obszarze mieści się akceptacja rzeczywi­stości z jej niedoskonałościami, brakami, ze złem. Niezwykle sugestywnie przedstawił to Stróżewski analizując Norwidowego Promethidiona, czy

Leśmianowego Eliasza: "Życie - pisze w Metafizyce Leśmiania - to 'naj­mocniejszy' sposób istnienia: zakłada r e a l n o ś ć bytu, jego autonomię, samowystarczalność. Taki byt może być tylko tworem Boga. Ale i jego wszechmoc zdaje się ograniczona (...). Teraz jednak, skoro już s i ę s t a- ł o, nawet Bóg jest bezsilny: bezsilny - podkreślmy - wobec s p e ł n i o­n e g o i realnego istnienia. Jeszcze inaczej: to istnienie, w swej realności, ogranicza wszechmoc Boga, mimo że przez niego zostało stworzone! Bóg uzależnia się od swego stworzenia przez sam fakt jego zaistnienia"[19].

 

Afirmacja świata z jego niedoskonałości i ułomnościami, ze złem i cierpieniem nie jest źródłem łatwego optymizmu. Ale konsekwencją po­zytywnej odpowiedzi na wartość świata jest zadowolenie i radość, radość, która - jak profesor Stróżewski pisał - "przezwycięża chaos i nieład"[20].

 

Swoistą kulminacją pracy Profesora jest dla mnie wykład wygłoszony we wrześniu roku 2008 podczas VIII Polskiego Zjazdu Filozoficznego w Warszawie. Władysław Stróżewski zaproponował tam rodzaj rekon­strukcji dialektyki istnienia i wartości. Jedność wartości i bytu zostaje ugruntowana dzięki jej źródłowemu odniesieniu czy zakorzenieniu w Logosie.

 

Szanowny Panie Profesorze, chciałabym Panu życzyć dalszej owocnej i twórczej pracy, aby ci, którzy będą otwierali Pańskie książki mogli po­wiedzieć za św. Augustynem czytającym "książki platoników": "Przeczy­tałem w nich - wprawdzie nie w takich słowach, ale taką właśnie treść, i to wspartą wieloma różnymi argumentami - że na początku było Sło­wo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo; Ono było na początku u Boga; wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało. Co stało się, w Nim jest życiem. A życie było światłością ludzi, a światłość w ciemnościach świeci, a ciemności jej nie ogarnęły"[21].

 

 

[1] piękno filozofii. Suplement w 70-lecie Profesora Władysława Stróżewskiego, red. J. Lipiec, S. Kołodziejczyk, Kraków 2003, s. 74.

[2] Por. W. Stróżewski, Metafizyka Leśmiana, w: Istnienie i sens, Kraków 1994, s. 195. Por. tenże, O prawdziwości dzieła sztuki. Prawdziwościowa interpretacja dzieła sztuki literackiej, "Studia Estetyczne" 15 (1978).

[3]  W. Stróżewski, Ontologia, Znak-Aureus 2004, s. 23.

[4]  W. Stróżewski, Trzy koncepcje istnienia, w: Istnienie i sens, s. 49.

[5] Tamże, s. 50.

[6]  Tamże, s. 68.

[7]  Tamże.

[8] Tamże, s. 70.

[9] W. Stróżewski, Metafizyka Leśmiana, w: Istnienie i sens, s. 195.

[10] Tamże, s. 221.

[11] W. Stróżewski, Etyka afirmacji, w: Istnienie i wartość, s. 263-264.

[12] Tamże, s. 267.

[13] Tamże, s. 269-270.

[14] Tamże, s. 268.

[15]  L. Sosnowski, Władysława Stróżewskiego droga filozoficzna, w: Wielkość i piękno filozofii, s. 81.

[16]  W. Stróżewski, Transcendentalia i wartości, w: Istnienie i wartość, s. 14.

[17]  W. Stróżewski, Metafizyka jako scientia divina, w: Istnienie i sens, s. 321.

[18] W. Stróżewski, Na marginesie "O naturze dobra" św. Augustyna, w: Istnienie i wartość, s. 134.

[19]  W. Stróżewski, Metafizyka Leśmiana, s. 214.

[20]  W. Stróżewski, Etyka afirmacji, s. 278.

[21]  Św. Augustyn, Wyznania VII, 9, tłum. Z. Kubiak, Kraków 2002, s. 178.

Autor: Andrzej Zykubek
Ostatnia aktualizacja: 12.06.2017, godz. 18:59 - Andrzej Zykubek