Umiejętność słuchania i tolerancji

 

Byłam uczennicą Księdza Profesora Karola Wojtyły przez siedem lat. U naszego Profesora i Mistrza szczególnie uderzała mnie Jego wielka umiejętność słuchania i poważnego traktowania tego, co mówi drugi człowiek. Dało się to zauważyć przede wszystkim podczas naszych spotkań seminaryjnych. Uczestniczyły w tych zebraniach różne osoby: jedne bardziej, drugie mniej zaawansowane w sztuce filozoficznego myślenia. A nasz Mistrz słuchał każdego bardzo uważnie, jakby wsłuchiwał się w to, co mówiono. Chciał zawsze zrozumieć myśl, punkt widzenia wypowiadającego się. A sądzę, że czasem musiało to być niełatwe, ze względu na wspomniane zróżnicowanie umiejętności filozoficznego myślenia. Zdolność cierpliwego słuchania i poważnego traktowania myśli innych ludzi wiązała się zapewne z wielostronnością i bezstronnością w podejściu do spraw.


Stopniowo zaczęłam sobie zdawać sprawę z tego, że ta wielostronność i bezstronność oraz umiejętność wysłuchiwania drugich do końca płynęła z wielkiego szacunku i zaufania do człowieka, do każdego człowieka i jego myśli. Przekonanie o tym pogłębiło się we mnie podczas jednego z naszych spotkań w Krakowie przy ulicy Kanoniczej, w mieszkaniu Księdza Profesora, ówczesnego Biskupa Karola Wojtyły. Podobnie jak inne seminaria, tak i to było poprzedzone oczekiwaniem na przybycie naszego Mistrza. Wtedy właśnie ktoś z oczekujących - zdaje się, że był to ksiądz Styczeń - zwrócił uwagę na książkę Marca Oraisona Une morale pour notre temps, która ukazała się niedawno. Rozpoczęła się od razu „pełna ognia” dyskusja na temat przedmiotu książki oraz poglądów jej autora. Padały zdania, że to, co głosi, jest niezgodne z filozofią chrześcijańską, jest niezgodne z doktryną Kościoła. Ktoś ostro powiedział: jak Oraison śmiał coś podobnego napisać, będąc w dodatku księdzem! Nie zdawał sobie chyba sprawy z konsekwencji głoszonych poglądów. Padały dalsze na ten temat uwagi, gdy właśnie wszedł Mistrz. Spytał o przedmiot dyskusji, więc nasza krytyka powtórzyła się. A Mistrz (tu okazał się nim prawdziwie) słuchał i słuchał, kiwał głową, tu i ówdzie dodawał krótkie „hm, tak, tak”. Wreszcie skończyliśmy, wszystko ucichło. Wówczas Profesor Wojtyła przemówił: „A może spojrzelibyśmy na tę sprawę od innej strony. Ten człowiek napisał to, co myślał. Może myślał nad tym tydzień, może miesiąc, może dłużej. Przekazał w tej książce swoje własne myśli. My mamy prawo nie zgadzać się z jego poglądami, możemy ich nie przyjmować, ale jedno z pewnością powinniśmy - mamy obowiązek uszanować myśl tego człowieka, bo to jest myśl osoby”. Wobec tych słów nie mieliśmy już nic do powiedzenia. Zapamiętałam te słowa Mistrza, a także sposób, w jaki były wypowiedziane: całkiem zwyczajnie, z wielką prostotą, bez cienia jakiegokolwiek wyrzutu pod naszym adresem.

 

 

* Dr Miriam Szymeczko OSU, uczennica i doktorantka (1965) Księdza Wojtyły.