26 lutego 2013 r. w CN KUL odbyło się

SPOTKANIE INFORMACYJNE,

DOTYCZĄCE OFERTY STYPENDIALNEJ DLA STUDENTÓW IFS KUL

 

RELACJE NA ŻYWO!

PRAKTYCZNE INFORMACJE!

 

 

 

 

 

 

 

 

Prezentacja: Erasmus_2012_2013

 

 

Relacje po powrocie ze stypendium:

 

Joanna:

               Jeszcze rok temu na propozycję wyjazdu do Estonii zareagowałabym śmiechem. Po co marnować czas na zwiedzanie takiego kraju- cóż ciekawego może mnie tu spotkać? Nie dość, że małe, zimne, nieciekawe to i na pewno zacofane postsowieckie państwo. Pewnie połowa ludzi nawet nie rozumie słowa „Internet”. Pojechać na wycieczkę do Hiszpanii, Francji czy Włoch- wtedy jest się czym chwalić! Oczywiście moje myślenie było jak najbardziej stereotypowe i jak większość stereotypów zostało obalone przez rzeczywistość.

               Jak już wspomniałam, do wyjazdu byłam nastawiona dosyć sceptycznie. Zdecydowałam się na niego głównie dzięki rekomendacji Julii, która rok wcześniej wyjechała na Erasmusa do Tallinna. Mimo jej gorących namów i barwnych wspomnień, pakowałam swoje bagaże pełna obaw. Dobrze pamiętam, że gdy znalazłyśmy się z Karoliną na terytorium Estonii, byłyśmy przerażone. Pół roku w tym kraju? Przecież tu nic nie ma- wąska droga, na której samochód mija się średnio raz na godzinę, a poza tym tylko las, las, las… Gdy dotarłyśmy na miejsce, Madzia,  która już od tygodnia mieszkała w akademiku, zabrała nas na spacer. I tak się zaczęło- moja miłość od pierwszego wrażenia! Jakkolwiek by to pretensjonalnie nie brzmiało, ale właśnie Tallinn skradł moje serce! Gdy przekraczałam mury starego miasta, czułam, że dosłownie przenoszę się w czasie, do zupełnie innego świata. Kamienne kostki bruku, wysokie, barwne kamienice oraz unoszący się w powietrzu zapach prażonych migdałów i karmelu…  Stare miasto jest pełne zaułków, krętych uliczek, a każda z nich urzeka swoim wyjątkowym pięknem. Nie wiem ile razy nimi spacerowałam, ale nieustannie odkrywałam coś nowego. Jestem pewna, że nawet gdybym przychodziła tu codziennie, nie czułabym się znudzona. Bez wątpienia to najpiękniejsza starówka jaką widziałam w życiu!  Od nowoczesnych zabudowań oddzielają ją średniowieczne mury i baszty. Bo od razu muszę dodać, że Tallinn to nie tylko zabytki i muzea! Jest również bardzo nowoczesnym miastem- właściwie w każdym miejscu można z łatwością podłączyć się do sieci Wi-fi czy za zakupy zapłacić kartą bankomatową (mają je nawet dzieci z podstawówki!). I odniosłam wrażenie, że w porównaniu z Estonią, Polska wydaje się dużo bardziej zacofanym krajem!

Języki

Bez problemu można porozumiewać się po angielsku, nawet ze starszymi ludźmi. Choć, co dla mnie najważniejsze, miałam mnóstwo okazji, aby szlifować swój rosyjski[1]! Jednak największą sympatię zdobywałam próbując używać języka estońskiego. Wstyd się przyznać, ale podczas ponad 4 miesięcy udało mi się opanować zaledwie kilkanaście najpotrzebniejszych wyrażeń! Estoński kompletnie różni się od polskiego czy rosyjskiego [2] np. „dzień dobry” to „tere”, „mleko” – „piim”- trudno o jakiekolwiek skojarzenia, prawda?  Dlatego na początku wyjazdu, zakupy były prawdziwą męką- sugerując się podobieństwem językowym zdarzało się kupować zamiast mąki sól itd.

Smaki Estonii

Skoro już wspomniałam o produktach spożywczych, napiszę od razu o estońskiej kuchni. W gruncie rzeczy aż tak bardzo nie różni się od polskiej. Na obiad popularne są kasze, gulasze, je się tu nawet coś jak nasz bigos! Za to Estonia kompletnie różni się pod względem pieczywa- estoński chleb jest ciężki, bardzo ciemny (prawie czarny) i nieco słodkawy. I nie udało mi się znaleźć pszennego chleba takiego jak polski- jasne są tylko bułeczki. Typowym produktem regionalnym jest mąka kama- palone ziarna owsa, pszenicy, żyta oraz grochu. Ma wyjątkowy smak i dodana do jogurtu zamienia go w prawdziwy deser.

Koniecznie muszę napisać o wspomnianych już migdałach- na starówce stoją stragany, gdzie w rozgrzanych kotłach prażą się migdały oblane karmelem lub otoczone przyprawami. Wokół budek roztacza się naprawdę wspaniały zapach! Po prostu nie sposób nie się powstrzymać przed zakupem! Jednak szczególnym przysmakiem są serki w glazurze: takie batoniki, jakby serek homogenizowany oblany czekoladą. Mmmm pyszności!

Estończycy

A jacy są sami Estończycy? Nieco dziwni J Spacerują podczas deszczu jak gdyby świeciło słońce- bez parasolek, kapturów. Zimą nie odśnieżają chodników nawet w centrum- wszędzie jest mnóstwo lodu, dlatego w ciągu ostatnich miesięcy zamieniłam się w kolekcjonera siniaków. Estończycy są też dosyć zamknięci w sobie, powściągliwi. Brakuje im naszej słowiańskiej spontaniczności czy gadatliwości. Podobno trudno znaleźć wśród nich przyjaciela, jednak jeśli już się uda- jest to przyjaźń na całe życie, ponad wszystko… Poza tym Estończycy są bardzo proekologiczni- nikt nie rzuca śmieci na ulice, wszyscy segregują śmieci, zwracają puste butelki (nawet plastikowe!).         

Polonia w Tallinnie

Polonia w Tallinie działa bardzo prężnie. Co tydzień organizowane są spotkania- po niedzielnej Mszy św. Polacy spotykają się na kawie i ciastku, aby porozmawiać czy powspominać. Często, przy pomocy ambasady, organizuje się też różne imprezy okolicznościowe np. jasełka, uroczystości z okazji świąt narodowych. A co najprzyjemniejsze, wszyscy z otwartymi rękami witają studentów Erasmusa. Bardzo cieszą się, gdy mogą usłyszeć nowiny z ojczyzny, poćwiczyć język! Dlatego bardzo ciepło wspominam spotkania z Polonią i jestem pewna, że utrzymam kontakt z wieloma osobami na dłużej!

 

O swoim pobycie w Estonii mogłabym pisać naprawdę dużo. I w gruncie rzeczy byłyby to same superlatywy! Jednak nie chciałabym stworzyć wielkiej epopei, aby nie zanudzić czytelników. Dlatego, jeżeli ktokolwiek będzie miał pytania proszę śmiało pisać. I zawszę będę podkreślać: Erasmus w Estonii to jedna z najpiękniejszych przygód mojego życia! J

 

Z pozdrowieniami, Joanna Kozieł (j.koziel@o2.pl)        



[1]Jak podają statystyki ponad 25% mieszkańców Estonii to Rosjanie.

[2] Język estoński należy do ugrofińskiej grupy językowej jak np. węgierski czy fiński.

 

Karolina:

Kilkanaście dni temu zakończyłam swoją przygodę z Estonią. Zrobiłam ostatnie zdjęcia. Ostatni raz spacerowałam po Starym Mieście. Ostatni raz wypiłam grzańca ze znajomymi. Ostatni raz słuchałam sygnału wypłynięcia statków. Ostatni raz robiłam współlokatorce pizzę o północy. Ostatni raz zakładałam 7 warstw ciuchów na siebie. Ostatni raz jadłam pirożka z łosiem i estońskie serki. Ostatni raz walczyłam z mewą wlatującą do kuchni. Ostatni raz nie martwiłam się, że żaden kierowca mnie nie przepuści na przejściu dla pieszych. Ostatni raz pomieszałam języki (дайте мне, пожалуйста, potatoes and мяса). I wreszcie, ostatni raz spojrzałam na Tallinn.

 

Dzięki programowi Erasmus zdobyłam wiedzę niedostępną w Polsce, poznałam inny uniwersytet i strukturę studiów. Miałam nieoceniony kontakt z językiem rosyjskim i  angielskim (a także, w nieznacznym stopniu, z estońskim). Poznałam walory kulturowe, kulinarne i geograficzne Estonii. Zaznajomiłam się z garstką ludzi z całego świata (a nawet z kosmosu :P). Nauczyłam się samodzielności, odpowiedzialności, kreatywności. Myślę, że jestem bardziej tolerancyjna, otwarta i pewna siebie. Erasmus to szkoła życia, to ogromna dawka nowych doświadczeń! To także punkty do stypendium naukowego, nie wspominając już o naszym Curriculum Vitae. Przebywając w Estonii, miałam możliwość zwiedzenia wielu miejsc (Łotwa, Finlandia, Szwecja, Norwegia, Rosja). Dzięki wymianie studenckiej można także przygotować się do pracy na rynku globalnym.

 

Mimo ogromnej samotności, nadrabiania zaległości na macierzystej uczelni uważam, że warto! Ktoś może myśleć, że zgubiłam fragment swych studiów. Nie ma nic piękniejszego niż urozmaicenie studenckiej edukacji wyjazdem za granicę! Do wyboru mamy Czechy, Słowację, Estonię, Łotwę i Włochy.

 

Drodzy Studenci! Aplikujcie na wymianę studencką w ramach programu Erasmus (studia; praktyki)!

 

Pozdrawiam (tym razem już z Polski)

i zachęcam do działania

Karolina Wojda

Powrot_ze_stypendium_-_foto.JPG

Autor: Agnieszka Lenart
Ostatnia aktualizacja: 14.03.2013, godz. 21:38 - Agnieszka Lenart