Andrzej Szostek MIC

 

 

Wymiary świętości Jana Pawła II

 

O świętości Sługi Bożego Jana Pawła II trudno mówić z trzech co najmniej powodów. Po pierwsze, świętość to nade wszystko szczególna, osobista relacja, jaka łączy świętego z Bogiem. Żadne spojrzenie z zewnątrz nie jest w stanie uchwycić tej intymnej więzi, jaka nawiązuje się i pogłębia w życiu świętego. Próba wydobycia wymiarów świętości człowieka świętego ma w sobie coś z niedyskrecji skazanej na niekompetencję (zwłaszcza, gdy ma o tym mówić człowiek daleki od świętości…). Po drugie, Jan Paweł II nie należał do tych, którzy na temat swojej relacji z Bogiem chętnie się zwierzali. Owszem, o świętości mówił wiele, wyniósł na ołtarze ogromną liczbę świętych i błogosławionych, także tych, którzy żyli w nieodległych nam czasach. Chciał wyraźnie pokazać, że droga świętości otwarta jest także dziś i ze Bóg swego dzieła uświęcenia dokonuje w każdym czasie, także w warunkach zdawałoby się - świętości nie sprzyjających. Ale o sobie i swojej więzi z Bogiem mówił raczej powściągliwie. Znamienny jest styl tak skądinąd osobistych książek, jak Dar i tajemnica oraz Wstańcie, chodźmy. Opowiada w nich o sobie, przypomina ważne etapy swego życia, powołania i posługi dla Kościoła, przywołuje wiele ważnych dla niego postaci - ale uwagę skupia w pierwszej z tych książek na kapłaństwie i jego tajemnicy, a w drugiej na posłudze biskupiej. Osobisty charakter ma też Tryptyk rzymski - i tam jednak medytacje koncentruje na Bogu, nie na sobie. Wiele te utwory mówią o ich Autorze, ale mówią pośrednio, jakoś dyskretnie - i tę dyskrecje trzeba uszanować. Po trzecie wreszcie, od śmierci Jana Pawła II minęło zaledwie kilka lat. To za mały dystans czasowy, by uchwycić istotne znamiona i wymiary wielkości tego człowieka, niewątpliwie wielkiego. Jeśli mimo wszystko godzę się, by mówić o wymiarach świętości Jana Pawła II, to dlatego, że on sam w pewnym sensie i w pewnym wymiarze godził się na to, że oczy świata będą na niego zwrócone. Jak o tym jeszcze będzie mowa, nie krył się on przed ludźmi. Przeciwnie: żył, a potem cierpiał i umierał, na oczach świata, poruszając serca ogromnej rzeszy ludzi swym pełnym cierpienia, ale i wewnętrznego pokoju, odchodzeniem do domu Ojca. Dlatego - choć z oporami i ze świadomością, że wiele ważnych aspektów jego świętości z pewnością pominę lub nietrafnie przedstawię - ośmielam się podjąć ten trudny temat. Refleksję swoją opieram w pewnej mierze na osobistych wspomnieniach. Miałem szczęście poznać Sługę Bożego jeszcze przed 16 X 1978 roku, przeżywałem żywo – jak wielu - cały okres prawie 27-leniego jego pontyfikatu, należę do tych, którzy, choć w skromnym zakresie, byli świadkami jego świętego życia. W tym charakterze chcę wspomnieć o następujących wymiarach świętości Papieża, którego rychłej beatyfikacji oczekujemy:


1. Umiłowanie Boga i życie Bogiem. To brzmi banalnie, ten wymiar świętości ważny jest w życiu każdego świętego - ale też w życiu każdego przybiera szczególny, niepowtarzalny charakter. I choć, jak wspomniałem, jest on najmniej dostępny dla zewnętrznego obserwatora, to jednak stanowi fundament, od którego trzeba zacząć. W życiu Karola Wojtyły/Jana Pawła II to życie Bogiem przejawiało się wielorako. Najpierw w osobistej modlitwie, ku której skłaniał się on spontanicznie i która prowadziła go do długiej, zanurzonej w ciszy medytacji. Wiadomo, że swą pobożność wyniósł z domu rodzinnego, że modlił się codziennie, uczestniczył we Mszy Świętej niedzielnej i nie tylko niedzielnej, że chętnie pielgrzymował do sanktuariów, zwłaszcza maryjnych. Dał się prowadzić w duchowym rozwoju przez Jana Tyranowskiego, dojrzewał w swoim powołaniu, a to znaczy: w czytaniu Bożych wobec niego zamiarów. Nie przypadkiem też na temat swej rozprawy doktorskiej obrał „Problem wiary u św. Jana od Krzyża”, jednego z największych mistyków Kościoła katolickiego. Dane mi było uczestniczyć w wielu spacerach (w okolicach Krakowa, a potem w Watykanie i Castel Gandolfo), na które nas zapraszał dla omówienia spraw związanych z pełnioną przezeń funkcją Kierownika Katedry Etyki KUL, a potem tych, które dotyczyły jego posługi na Stolicy Piotrowej. I przebieg tych spotkań był zawsze taki, że po etapie rozmów z uczestnikami takich „spacerowych seminariów” Kard. Wojtyła/Jan Paweł II wyłączał się z tych rozmów i dalej szedł sam, zatopiony w modlitwie, a czas tej modlitwy bywał dłuższy, niż poprzedzające go, też przecież nie krótkie, debaty. Rękopisy jego wystąpień naukowych, już tych które pisał przed otrzymaniem sakry biskupiej, z reguły opatrzone były – na górze każdej strony - krótkim łacińskim aktem strzelistym, w którym przywoływał Ducha Świętego, oddawał Bogu swą pracę itp. Każdy, kto uczestniczył z nim we Mszy Świętej poruszony był tym, jak głęboko każdego dnia tajemnicę Eucharystii przeżywał, jak bardzo ten moment był dla niego rzeczywiście najważniejszym wydarzeniem dnia, jak zatapiał się w modlitwie, zapominając niejako o tych, którzy go w kaplicy otaczali. Bez uwzględnienia tego osobistego i żarliwego szukania i miłowania Boga nic z życia i świętości Jana Pawła II nie pojmiemy, bo świętość to nade wszystko życie Bogiem, a nie heroizm cnót i cudowne wydarzenia w życiu człowieka.

 

Strona 1 z 4 :: Idź do strony: [1] 2 3 4