Aktualności / Wydarzenia

Były ambasador Polski w Ukrainie: Dyplomacja to coś więcej niż przyjęcia i kawior

- Dyplomaci najbardziej potrzebni są tam, gdzie mamy do czynienia z kontrowersjami i konfliktami, bo nawet z wrogiem możemy mieć potrzebę pilnej komunikacji – mówi Bartosz Cichocki, były ambasador Polski w Ukrainie, który w najnowszym odcinku Rozmów dyplomatycznych opowiada o tym, dlaczego w lutym 2022 roku – w przeciwieństwie do wielu innych dyplomatów – nie wyjechał z Kijowa, a także o roli dyplomacji w czasie wojny oraz o szansach na osiągnięcie sprawiedliwego pokoju w Ukrainie.

Bartosz Cichocki to były wiceminister spraw zagranicznych i ambasador RP w Ukrainie w latach 2019-2023. Po wybuchu pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę jako jeden z nielicznych dyplomatów nie wyjechał z kraju ogarniętego wojną.

- Państwo polskie wysłało mnie do reprezentowania nas przy władzach Ukrainy, a te władze pozostawały w Kijowie - tłumaczy były ambasador w najnowszym odcinku Rozmów dyplomatycznych.

Bartosz Cichocki przypomina też o tym, że 23 lutego 2022 roku, czyli na godziny przed inwazją rosyjską prezydent Andrzej Duda z prezydentem Litwy Gitanasem Nausedą odwiedzili Kijów zapewniając prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego o solidarności.

– Prezydent Duda powiedział wtedy: będziemy stać z wami ramię w ramię. Dlatego kontynuowałem swoją służbę. Gdybym wyjechał, ta obietnica nie zabrzmiałaby w pełni dosłownie. Tym bardziej, że jasnym było, że Polska będzie odgrywała rolę zaplecza, bo to przez nasz kraj będzie szła pomoc dla Ukrainy – podkreśla Bartosz Cichocki.

Były ambasador w najnowszym podkaście Centrum Badań nad Dyplomacją KUL opowiada o kulisach prowadzenia misji dyplomatycznej przy spadających bombach.

- Były okresy kompletnej bezczynności i chaos. Zniknęły wydarzenia handlowe, gospodarcze, kulturalne. W dodatku komunikacja z krajem uległa ograniczeniu, ponieważ wszelkie terminale do komunikacji niejawnej trzeba było zniszczyć, a nie wszystko można było przekazać kanałami jawnymi. Z drugiej strony pojawiły się transporty humanitarne, które trzeba skomunikować z potrzebującymi. Konwojom humanitarnym trzeba było też pomagać w przekroczeniu granicy, która była zakorkowana – wspomina Bartosz Cichocki.

I dodaje, że do tradycyjnej pracy dyplomatycznej trzeba było wrócić już w marcu 2022 roku, przy okazji słynnej wizyty premierów Polski, Czech i Słowenii w oblężonym Kijowie.

– Musieliśmy znaleźć transport, notyfikować ochronę z bronią, ustalić z gospodarzami miejsce i program tej wizyty. Niedługo później, w połowie kwietnia, kiedy Ukraińcy wypchnęli Rosjan z obwodu kijowskiego, dzień po dniu była wizyta prezydenta Andrzeja Dudy i marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego, a ja byłem jedynym polskim dyplomatą w Kijowie. Nie spałem kilka dni, bo miałem do wykonania pracę, którą w normalnych warunkach wykonywałoby kilkanaście osób – opowiada były ambasador.

Bartosz Cichocki nie ma wątpliwości, że prowadzenie misji dyplomatycznej w czasie wojny jest szczególnie ważne.

- To właśnie tam gdzie mamy do czynienia z kontrowersjami, konfliktami, dyplomacji są najbardziej potrzebni. To oni mają próbować rozwiązać spór. Nawet z wrogiem możemy mieć potrzebę pilnej komunikacji, bo np. nasi obywatele trafili w tarapaty – wyjaśnia w Rozmowach dyplomatycznych były ambasador.

- Dyplomacja może się komuś kojarzyć z przyjęciami i kawiorem, ale my nie chodzimy na tam, by zachwycać się potrawami, ale po to, by w takich nieformalnych warunkach się czegoś dowiedzieć, czy przekazać jakiś sygnałzaznacza.

W Rozmowach dyplomatycznych były wiceszef polskiej dyplomacji mówi również o szansach na osiągnięcie sprawiedliwego pokoju w Ukrainie.

- Ta wojna powinna zakończyć się jakimś rodzajem kary za agresję i rozliczeniem szkód, które spowodowała Rosja. To powinien być pokój, który pozostawi Ukrainie suwerenność, bo jeśli Ukraina zgodzi się na to, że Krym, czy Donbas są rosyjskie, to zniknie podstawa do stosowania wobec Rosji sankcji. A my, jako państwo sąsiednie, odczujemy tego skutki – uważa Bartosz Cichocki.

Jego zdaniem w najbliższej perspektywie nie jednak ma szans na trwałe zawieszenie broni.

– Wydaje mi się, że jedynym powodem, dla którego delegacje ukraińska i rosyjska zaczęły się ze sobą spotykać jest presja zewnętrzna, przede wszystkim Stanów Zjednoczonych, które z jednej strony grożą Rosji sankcjami, a z drugiej zawieszeniem pomocy Ukrainie. Obie strony wykonują pozorowaną aktywność, bo jak popatrzymy na warunki brzegowe obu krajów, to one są bardzo odległe. Rosjanie na tym etapie wojny nie osiągnęli tego co chcieli, czyli nie podporządkowali sobie Ukrainy, która z kolei nawet skróciła dystans w drodze do Unii Europejskiej i NATO. Front wprawdzie nieznacznie przesuwa się na niekorzyść Ukrainy, ale nie widzę też przyczyn, dla których Ukraińcy mieli by oddawać okupowane terytoria – analizuje Bartosz Cichocki.

W najnowszym odcinku Rozmów dyplomatycznych były ambasador Polski w Ukrainie mówi też o wyzwaniach i priorytetach związanych z polską polityką wschodnią.

Oglądaj Rozmowy dyplomatyczne na YouTube

Słuchaj na Spotify.