Aktualności / Wydarzenia
„Wsiowy” język?
Ładna pogoda jest na dworze, na dworzu czy może na polu? Niby nic nieznaczące pytanie, a ile mówi o tym skąd pochodzimy. Ile w nas zostało jeszcze regionalnych naleciałości? Czy warszawski kubełek lub poznańska bimba to wszystko? Zapraszamy na najnowszą „KULminację Słów” z dr hab. Jolantą Klimek-Grądzką, prof. KUL z katedry języka polskiego.
- Kiedy wracam do rodziców do Nowego Sącza przestaję używać „trz”. Nie mówię „trzeba” tylko „czeba”, nie „trzy” tylko „czy”. Jest to dla mnie naturalne – mówi prof. Jolanta Klimek-Grądzka o tym ile w niej samej zostało z dialektu małopolskiego i lokalnych gwar.
A po czym poznać ludzi z Lubelszczyzny? Okazuje się, że nawet nie po akcencie i delikatnym wschodnim „zaciąganiu” ale po sposobie wymowy niektórych głosek. To na Lubelszczyźnie można usłyszeć „z kobieto” czy „z babo”. Zdarza się też jeszcze utwardzanie „li” np. Lublyn czy lypa.
- Jednak gwary Lubelszczyzny nie przedostają się do miast. Po pierwsze nie mamy aż tak rozwiniętej turystyki, a po drugie nie kładziemy akcentu na to, że język gwarowy jest naszym wyróżnikiem – stwierdza gość „KULminacji Słów”. Przyznaje też, że część z nas traktuje gwary na wschód od Wisły jako wsiowe i nie można tego mylić z wiejskimi.
– Niestety panuje u nas niechęć do wszystkiego co wschodniosłowiańskie – podsumowuje prof. Klimek-Grądzka.
Dlaczego tak żywy jest dialekt i gwary śląskie oraz czy na dzisiejszym rozkwicie gwary podhalańskiej zaważyły pieniądze? Zapraszamy do obejrzenia całego odcinka „KULminacji Słów”.