Święto KUL-owskiej "Solidarności"
W dniu 5 listopada 2015r. na naszym Uniwersytecie odbyła się niecodzienna uroczystość. Była ona elementem obchodów 35-lecia powstania Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” w KUL. Rocznica ta w szczególny sposób wpisuje się w blisko stuletnią historię istnienia Uczelni. Działalność Związku na naszym Uniwersytecie była i jest niezwykle ważna, nie tylko ze względu na jej wymiar związkowy. Stworzyła ona możliwości szerszego dotarcia do społeczeństwa polskiego z tym, co oprócz bogactwa badań naukowych, osiągnięć dydaktycznych i sukcesów w działalności krajowej i zagranicznej naszych profesorów i studentów było zawsze specyfiką KUL. Świętując tak ważną okoliczność nie sposób więc nie przywołać czasu i udziału KUL w powstaniu i trwaniu NSZZ „Solidarność” i masowego ruchu noszącego tę sama nazwę.
Święto wszystkich obecnych i byłych członków „Solidarności” rozpoczęliśmy Mszą św. celebrowaną przez wyjątkowo zasłużonego dla naszego związku kapłana. Ksiądz Biskup prof. dr hab. Kazimierz Ryczan był przy powstawaniu Komitetu Założycielskiego i wspierał swoją siłą i mądrością przez długi czas. Trudno się w tym momencie oprzeć wspomnieniom, wzruszeniom i nostalgii.
W Kościele Akademickim KUL w obecności Sztandaru naszej Organizacji modliliśmy się za tych, którzy od nas odeszli do Pana, a także za wszystkich żyjących członków „Solidarności” kontynuujących działalność społeczną na Uniwersytecie. Poczet Sztandarowy, pokłonił się Janowi Pawłowi II na dziedzińcu KUL a potem sztandar witał uczestników świątecznego spotkania w stołówce KUL. Do stołu prezydialnego zostali zaproszeni bardzo drodzy nam wszystkim Goście z Księdzem Biskupem Kazimierzem Ryczanem na czele. Zaszczyciły swoją obecnością tę uroczystość Władze Uniwersytetu w osobie Pani Prorektor dr hab. Urszuli Paprockiej-Piotrowskiej.
Przy stole prezydialnym w gronie recenzentów prof. dr hab. Janusz Wrony i dr Marcina Dąbrowskiego zasiadła również dr Janina Gawrysiakowa i Małgorzata Józwik autorki publikacji NSZZ „Solidarność” w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim 1980-2010”.Ta książka była drugim, obok 35-rocznicy działania Związku, powodem spotkania. J. Gawrysiakowa bardzo krótko przedstawiła nam tę ważną publikację nad którą spędziła wiele dni i nocy.
Archiwalia będące podstawą do napisania książki były w wielu sprawach trudne do zbadania. Bardzo często były to dokumenty zapisane na tzw. przebitce, a więc niewyraźne i trudne do dokładnej interpretacji. Wiadomo bowiem, że działania Związku w wielu sprawach prowadzone były praktycznie w warunkach konspiracyjnych. Tu mogły pomóc relacje naocznych świadków, ale nie do wszystkich udawało się jednak dotrzeć. Stąd niektórzy z nas nie znajdują może wszystkiego, czego być może oczekiwali. Ale to spotkanie miało służyć właśnie temu, żebyśmy powspominali tamten czas. Miało być uzupełnieniem naszej wiedzy o tych latach wolności i nadziei.
Pierwszy zabrał głos, był Ks. bp Kazimierz Ryczan. Opowiadał o dniach powstawania Komitetu Założycielskiego i entuzjazmie ludzi działających w nim. Wzruszeń jednak nie dało się ukryć. To był dla wielu z nas piękny, choć niekiedy bardzo trudny i dramatyczny czas. W ten nurt wspomnień włączył się, ku naszej radości prof. dr hab. Czesław Deptuła. Mówił o ludziach „Solidarności”. Nie sposób wymienić ich wszystkich, ale jedną osobę przywołać tu musimy. Św. p. Ewa Jabłońska- Deptułową, bo o Niej mówimy, zaangażowała się niezwykle w ideę Solidarności.. Inni, jak śp. Prof. dr hab. Łukasz Czuma, ks. dr Wojciech Danielski, ks. prof. dr hab. Mieczysław Brzozowski, ks. prof. dr hab. Zdzisław Chlewiński, ks. prof. dr hab. Władysław Prężyna , O. dr Piotr Kyć, czy O prof. dr hab. Ivo Zieliński wspierali nas swoją wiedzą i autorytetem.
Wspomnienia innych uczestników spotkania dotyczyły bardzo ważnych zadań realizowanych w ramach Komisji Uczelnianej. Obszerne relacje przedstawił Norbert Wojciechowski. Człowiek wielu funkcji i ogromnego entuzjazmu. Bardzo ważna w tym czasie była rola Zakładu Małej Poligrafii KUL, której był kierownikiem. A stan wojenny to już czas jego zaangażowania w Świdniku (WKS). Dramatyczne to były przeżycia. Ale miłe było to, że niektórych relacji słuchali bardzo młodzi ludzie , studenci Historii naszego Uniwersytetu. Dla nich to prawdziwa lekcja. W pewnym momencie zabrała głos Alina Rynio. Była ona wieloletnią wiceprzewodniczącą i przewodniczącą Komisji. W swoim wystąpieniu opowiedziała również o czasach tzw. powtórnej rejestracji Związku na KUL i codziennym funkcjonowaniu Komisji Uczelnianej i Biura Solidarności. W swej wypowiedzi zapewniła, że w długoletnim aktywnym uczestniczeniu w „Solidarności” wielokrotnie i na różne sposoby doświadczała „zwyciężania zła dobrem” i czynienia rzeczy niemożliwych możliwymi. Oprócz uwagi w patrzeniu, konkretności w działaniu, taktu i odwagi działania wymagało to jednak nowego patrzenia na rzeczywistość, dostrzegania tych znaków, których nikt wcześniej nie widział, wyjścia poza siebie i kochania prawdy bardziej niż samego siebie. „Wszak wpisana w nazwę naszego związku „Solidarność” - jak podkreśliła to pisząca te słowa - nie jest doktryną i dopóki nie wkroczy w nasze życie jako doświadczenie nie damy rady zrozumieć jej natury i pozostaniemy na brzegu z naszymi roszczeniami i oczekiwaniami bez zaangażowania i możliwości zweryfikowania jakiegokolwiek prawdziwego problemu”.
Sprawie Solidarności w KUL bardzo wiele osób poświęciło wiele. Warto w tym miejscu wspomnieć tych, którzy z różnych względów nie dotarli na nasze spotkanie, a przecież nie możemy zapominać ich działań i wielości czasu jaki dedykowali naszej organizacji. Przywołamy tutaj choćby osobę śp. prof. dr Edwarda Zwolskiego, Anny Truskolaskiej, Marii Porębnej- Kunowskiej, prof. dr Krystyny Stańczakowej, prof. dr Ewy Barańskiej, dr Krystyny Szpanbruker, prof. Adama Bieli, czy niezapomnianej Pani Klaudii Chlewińskiej i tylu innych wspomagających Komisję w czasach reaktywacji związku. Jakże w tym miejscu nie przywołać wszystkich przewodniczących nie wyłączając dr. Andrzeja Jurosa, prof. dr. Alfonsa Pilorza czy dr. Tomasza Ożoga, wiceprzewodniczącycych i sekretarek Komisji Uczelnianej. Trudno wprost wyobrazić sobie funkcjonowanie naszej Uczelnianej Komisji bez pracy biura i pełniących w nich nieocenioną rolę fantastycznych kobiet, które muszą znać się na wszystkim.
O czasie starań o powtórną rejestrację mówił Andrzej Juros. Próba podjęta przez działaczy naszego Związku i osoby tę Komisję wspomagające (Mec. Piotr Andrzejewski, Mec. Tomasz Przeciechowski) powiodła się, mimo oporu władz.
O innej jakże trudnej dla Komisji i władz uniwersyteckich sprawie mówiła współtworząca Związek w KUL w r. 1980 Irena Gębura, wówczas pracownik TN KUL. Czas strajku pracowników Towarzystwa Naukowego KUL był dla Komisji Uczelnianej niezwykle trudny. Organizacja związkowa miała się wykazać umiejętnością łagodzenia sporów, a więc czymś, do czego została również powołana. I tę próbę, dzięki właściwym osobom w ówczesnym Zarządzie, Organizacja przeszła pozytywnie. To czego zapomnieć się nie da z tamtych czasów, to niezwykła wiara w to, co się robi, entuzjazm, pewien rodzaj odwagi i wiary w sens społecznego działania, mówiła Irena.
Uroczystość uświetniły okolicznościowe medale wręczone najbardziej zasłużonym związkowcom przez Przewodniczącego Regionu Środkowowschodniego NSZZ „Solidarność” Mariana Króla i Przewodniczącą Regionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania Teresę Misiuk.
To co przy okazji tego spotkania -35-lecia powstania „Solidarności” w KUL było mówione miało i ma swoje źródło w doświadczeniu ponad trzydziestopięcioletniego świadomego uczestniczenia w strukturach Związku, któremu na imię „Solidarność”. W takich chwilach jak ta, trudno nie zdawać sprawy, że Jego jakość zależy od rozumności i jakości zaangażowania tych, którzy Związek nasz prowadzą i go tworzą. Z wypowiedzi wielu przemawiających wynikało, że bardzo sobie ceną tę wyjątkową cząstkę naszej narodowej tożsamości i swojego osobistego doświadczenia i zaangażowania.
Wielu zabierających głos wyrażało przekonanie, że w naturze naszego Związku jest to, iż służy on ludziom, szczególnie ludziom słabym i potrzebującym pomocy, a zarazem służy dobru tych miejsc, gdzie człowiek żyje i pracuje. Dlatego też silny Związek Zawodowy w Uczelni czy w innym zakładzie pracy, to w dużej mierze gwarancja poszanowania człowieka, jego praw pracowniczych, godności pracy i sprawiedliwości. Nasz Związek od początku, co wynika z założenia statutowego, nie jest obojętny na dziejące się zło i niesprawiedliwość. W założeniu jest to Związek ludzi samodzielnie myślących, zdolnych do osądu rzeczywistości, solidarnych, wzajemnie sobie oddanych i wiernych odwiecznym ideałom, które życie dają ale też czasami życie kosztują.
Ci dla których związek zawodowy jest częścią ich życia i przestrzenią służenia drugiemu człowiekowi całym potencjałem mojego rozumu, wiedzy, doświadczenia i mądrości nie mają wątpliwości, że taka struktura jest potrzebna osobom zatrudnionym w KUL i tym, którzy do związku nie należą. Wbrew wrażeniu, że związek utrudnia zarządzanie jesteśmy zdania, że je ułatwia i dynamizuje.
Tego wieczoru zdaliśmy sobie sprawę, że NSZZ ”Solidarność” spełnia codzienne funkcje statutowe, jednak oprócz tego, niesie ze sobą także wspomnienie „pokojowej rewolucji”, która uwolniła Polskę od nieludzkiego systemu zniewolenia. Niesie pamięć ludzi, dzięki którym odzyskaliśmy wolność, nauczyliśmy się odróżniać dobro od zła i poznaliśmy prawdę, która łączy się ze sprawiedliwością i miłością i jest pierwszym warunkiem wzajemnego zaufania. To dzięki świadectwu ludzi żyjących na co dzień solidarnością doświadczamy męstwa, godności i uczciwości. Na własne oczy mogliśmy zobaczyć, ile kosztuje miłość do prawdy, jak heroiczne bywa ewangeliczne zwyciężanie zła dobrem i jak wysoką cenę płaci się za dar odzyskiwanej wolności. Tego wieczoru z każdą kolejną wypowiedzą stawało się dla nas jasne, że to zwyciężanie zła dobrem trwa i jest wyzwaniem dla nas wszystkich. Zaś wielkość świadectwa św. Jana Pawła II, bł. ks. Jerzego Popiełuszki, Anny Walentynowicz i tylu im podobnych odnosi się z tą sama mocą do naszego „dzisiaj” z jaką odnosiła się do naszego „wczoraj”. Ta walka choć w formie nie zawsze widocznej dla ludzkiego oka trwa i nie omija ani struktur NSZZ ” Solidarność” ani naszych miejsc pracy.
Zwyciężanie zła dobrem trwa i to od nas samych zależy, po której znajdziemy się stronie. Przynależność do NSZZ” „Solidarność” może nam pomóc w tym, aby to była strona właściwa. Nasz związek nie oznacza bowiem czegokolwiek. Gdyby tak było, byłby niczym - tak jak niczym jest wolność, która nic nie znaczy albo znaczy cokolwiek.
Prawdziwa wolność podobnie jak Solidarność posiada niezakłamane oblicze, imię i granice reprezentowane przez ludzkie doświadczenie. Nie może ona być jednak taką jeśli osobie wydziera się jej tożsamość, historię, jej istnienie, możliwość przeżycia, rozwoju i celu. Problem w tym aby nasza piękna historia Uniwersyteckiej „Solidarności”, za naszym przyzwoleniem obojętności, egoizmu i wygodnictwa nie stała się jedynie formą, sloganem, szyldem i jednym wielkim nic nie znaczącym artefaktem.
Choć wiele było rozmów, wspomnień i wzruszeń podczas tego wieczoru to po kilku godzinach wspólnego świętowania rozstawaliśmy się, mając nadzieję, że jeszcze damy radę się spotkać i opowiedzieć o sprawach, na które tym razem zabrakło czasu.
Irena Gębura; Alina Rynio