Dzień dobry Pani Jolu.

Dzień dobry. :)

 

Pamięta Pani, jak trafiła Pani na edytorstwo?

To była wtedy specjalizacja na polonistyce, ale najpierw chodziłam na zajęcia

do dra Pachockiego; to były chyba nauki pomocnicze na I roku polonistyki.

I rozmawialiśmy po egzaminie zaliczeniowym. Pan doktor zagadnął o moje plany.

Powiedziałam, że chciałabym wybrać specjalizację nauczycielską. A on zapytał,

czy nie myślałam o edytorskiej. To był ten rok, gdy się zgłosiło 120 osób chętnych

na specjalizację, na 64 miejsca. Był test kwalifikacyjny.

Prowadził go prof. Kruszewski, przyszedł na ten test z córką. Udało mi się.

Tak to się zaczęło.

 

Jak było?

Na specjalizacji? Wspaniale! :) Cieszyłam się, że tam trafiłam.

Tam odkryłam swoje pasje. Odkryłam edytorstwo naukowe. Ale też poznałam

podstawy pracy redakcyjnej, wydawniczej, wszystko to, czym się teraz zajmuję.

 

A czym się pani teraz zajmuje?

Prowadzę projekty wydawnicze. Odpowiadam właściwie za całość: od rozmowy

z autorem, pozyskiwania tekstów, uzgadniania ogólnej wizji publikacji,

przez redakcję, korektę, skład, aż po pilnowanie prac drukarskich.

Zajmuję się na razie tylko wydawnictwami tradycyjnymi, na papierze.

Ale szykuję też wydania cyfrowe.

 

Może poczęstuje się Pani czekoladką? Artur przyniósł.

Dziękuję.

 

Smakuje?

Przepyszna! :)

 

[To były belgijskie czekoladki, takie w kształcie samochodzików - przyp. red.]

 

Czyli nie byłoby Pani pracy, gdyby nie specjalizacja.

Tak.

 

Ale jak to się przełożyło, to, czego Pani się uczyła na KUL-u,

na edytorstwie, jak się przełożyło na pani pracę?

Czułam się przygotowana do zawodu. Jeszcze na praktykach studenckich

odniosłam takie wrażenie, że znam się na tym, że wiem, co mam robić.

Teraz kieruję całym zespołem. Podejmuję decyzje i nie boję się ich podejmować.

Mam wiedzę o wszystkich etapach pracy wydawniczej, nie tylko o pracach

redakcyjnych czy korektorskich. Dlatego niełatwo mnie zwieść.

Czego mi brakowało? Jeszcze na specjalizacji nie było zajęć z łamania tekstów.

Organizowaliśmy to na warsztatach w Kole Edytorów KUL. Teraz jest inaczej.

 

Tak, teraz jest inaczej; Pani teraz tego uczy na kierunku.

Dzielę się tym, czego się nauczyłam. Zresztą cały czas się uczę i mam świadomość,

że jeszcze sporo przede mną. Cenne jest to, że popełniłam w pracy trochę błędów

i mogę przed nimi przestrzec innych.

 

Była Pani szefową Koła Edytorów.

Dla mnie była to przygoda. Nauczyłam się sporo. Organizowałam imprezy,

w tym ogólnopolski zjazd edytorski. Pracowałam w zespole, dzieliliśmy obowiązki.

Organizowaliśmy też ogólnopolski konkurs na prozę, dyktando młodych,

spotkania z pisarzami. Wydawaliśmy gazetę. Koło liczyło wtedy jakieś 49 osób.

Pamiętam tę liczbę dokładnie, bo miałam całą robotę papierkową,

słałam też do członków Koła korespondencję.

 

Jak wygląda życie edytora po studiach?

Nie narzekam. :) Jest też pewien komfort pracy. Gdy rozmawiam z kimś

po edytorstwie, to jest inna współpraca. Nawet jeśli chodzi o zwykłą korektę.

Edytorzy mają solidny warsztat, który przygotowuje ich do zawodu.

Choć oczywiście same studia nie wystarczą. Trzeba dużo czytać,

często zaglądać do słowników i rozwijać kompetencje językowe.

Co do łamania... Zdarza mi się przeglądać różne projekty, a tam wdowy,

bękarty, złe światła między wersami, wyrazami, znakami...

nieodpowiedni dobór krojów pisma, nieprawidłowe marginesy...

no, technicznie nie przejdzie. Jest sporo zleceń na skład i łamanie,

na grafikę. A mimo to trudno znaleźć dobrego składacza.

Ludzie umieją obsługiwać program, znają narzędzia, ale nie znają zasad.

Często jest też tak, że ktoś ma ciekawą wizję, pomysł, ale... myśli graficznie,

plastycznie, a nie myśli o druku, o technologii, o przestrzeni książki.

 

Świeżo w pamięci ma Pani swoje studenckie doświadczenia.

A teraz ma Pani kontakt z adeptami sztuki edytorskiej.

Jak Pani na nich patrzy?

Z nadzieją. Są osoby, w których jest jakaś iskra. Trzeba jednak odpowiednich

warunków, żeby rozwinęły skrzydła. Staram się zachęcać studentów,

żeby nie zatrzymywali się na tym, czego się nauczą na zajęciach.

Ważne jest, aby w miarę możliwości podejmowali różnego typu prace redakcyjne,

aby w różnych dziedzinach poszerzali swoje kompetencje. Bo tym zawodzie nie można

spocząć na laurach. Zawsze znajdzie się coś, co można zrobić lepiej.

Autor: Artur Truszkowski
Ostatnia aktualizacja: 04.12.2014, godz. 20:51 - Artur Truszkowski