Nauka / Zespół Ekspertów KUL / Eksperci / Maciej MÜNNICH

Historyczne źródła o Jezusie albo o pracy domowej syna

Maciej MÜNNICH | 2024-02-05

 

Kilka dni temu syn uczący się w szóstej klasie otrzymał pracę domową z religii: omów pozabiblijne źródła mówiące o Jezusie. Oczywiście sięgnął w tym celu do Internetu (książki są od dawna passé). Przypadkiem zerknąłem mu przez ramię, chcąc zobaczyć, co też ciekawego znalazł. Patrzę więc i widzę stronę National Geographic (https://www.national-geographic.pl/artykul/czy-sa-jakiekolwiek-dowody-na-to-ze-jezus-naprawde-istnial). Wiedziony wpojonymi zasadami historyka zerknąłem najpierw na datę publikacji: grudzień 2023. Pomyślałem więc – ciekawe, może jakieś nowe spojrzenie, nowe dane. National Geographic to instytucja szacowna, więc pewnie pisał dobry fachowiec. Zacząłem więc czytać i włos na głowie zaczął mi się jeżyć. Nie, nie dlatego, że stary katol, pracujący na katolskiej uczelni nie jest w stanie przyjąć świeżego, otwartego naukowego spojrzenia. Po prostu tekst ten urąga podstawowej wiedzy i metodologii historii. A że strona jest popularna, więc postanowiłem napisać małą analizę, po to, by kolejni adepci wiedzy historycznej mogli sobie sami wyrobić zdanie. Dla ułatwienia przyjąłem, że będę starał się nie odwoływać do publikacji drukowanych (komu dziś chce się biegać do biblioteki, nawet studentów ciężko tam zagonić), lecz odsyłać czytelników do tych, które można łatwo i za darmo znaleźć w Internecie. Zapraszam więc do lektury.

Autor (o nim samym na końcu, by nie sprawiać wrażenia używania argumentum ad personam) zaczął od omówienia źródeł biblijnych, a tak naprawdę wyłącznie Ewangelii. Na początek stwierdził, że „według historyków żaden z ewangelistów nie znał osobiście Jezusa”. Wprawdzie brak jest w tekście przypisu, jacy to historycy, ale – pomyślałem sobie – to w końcu tekst popularny, przypisów być nie musi. Na pewno na końcu jest jakaś informacja bibliograficzna. Zerknąłem więc na koniec i – ku mojemu zdumieniu – za całą bibliografię służy jeden krótki artykuł z livescience.com (o wnioskach z tegoż artykułu płynących później) oraz… Rozważania dotyczące rozumu ludzkiego Johna Locka. Dla niewtajemniczonych – Lock to filozof z przełomu XVII i XVIII w., twórca liberalizmu. Lock – z całym szacunkiem dla niego – nie był historykiem i absolutnie nie jest wart cytowania jako autorytet we współczesnych historycznych analizach tekstu biblijnego. Zatem nie wiem, o jakich historykach mówił autor omawianego artykułu, ponieważ nigdzie się do nich nie odwołuje. Na marginesie, jeśli hipotetycznie przyjąć tradycyjne autorstwo Marka, Mateusza, Łukasza i Jana, to oczywistym jest, że Marek i Łukasz nie znali osobiście Jezusa, ponieważ byli uczniami Pawła i Piotra. Nie trzeba zatem powoływać się na anonimowych historyków. Z Mateuszem i Janem, jest już zdecydowanie trudniej, ponieważ nie sposób wykluczyć ich z grona apostołów, co zresztą przyznaje sam autor artykułu. Wobec takiej sytuacji stwierdza on autorytatywnie, że nie mogli być oni autorami Ewangelii, ponieważ Jan był prymitywnym, niepiśmiennym rybakiem, a na dodatek Ewangelie sią napisane po grecku, a nie po aramejsku, czyli w języku, którego używali Jezus i apostołowie. W związku z tym autorami Ewangelii musieli być jacyś nieznani późniejsi pisarze, tworzący „sprawne literacko teksty”, którzy nie znali Jezusa. Kolejnym „dowodem” na to jest fakt, że Ewangelie wspominając o postaciach ewangelistów piszą o nich w trzeciej osobie. Pora więc przyjrzeć się argumentacji zaprezentowanej na stronie National Geographic. Po pierwsze charakterystyczne jest, że autor pomija w swej argumentacji dotyczącej niepiśmienności ewangelistę Mateusza. Wynika to zapewne z opisu tegoż apostoła, który miał być zamożnym celnikiem w granicznym Kafarnaum. Nie sposób przyjąć, że ktoś taki był analfabetą. Po wtóre, także w odniesieniu do Jana, autor bezpiecznie pisze, że „prawdopodobnie” był niepiśmienny. Należy po prostu stwierdzić, że nie wiemy, na ile znajomość pisma była wśród apostołów powszechna i nie sposób z góry założyć, że byli analfabetami. Z pewnością jednak piśmienność w społeczeństwie żydowskim wcale nie była tak wyjątkowa, jak sugeruje autor. Wskazują na to badania ostrakonów (krótkich inskrypcji napisanych na skorupach potłuczonych naczyń) odnalezionych w Tel Arad, a pochodzących z VII-VI w. przed Chr. W tej małej (ok. 55x55m.), prowincjonalnej warowni położonej na południu Judy na skraju pustyni i zamieszkiwanej jednocześnie przez 20-30 żołnierzy odnaleziono łącznie ponad sto ostrakonów. W 2020 r. badacze z Tel Aviv University używając analizy komputerowej pisma przebadali osiemnaście z nich, pochodzących z wąskiego przedziału czasowego ok. 600 r. przed Chr. i ustalili, że zostały one napisane przez dwanaście różnych osób (https://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0237962). Oznacza to, że duży odsetek mieszkańców (mężczyzn) musiał być piśmienny i to nawet na odległych od centrum peryferiach. Trudno przy tym założyć, że odsetek osób piśmiennych zmniejszył się w okresie rzymskim w porównaniu do czasów pierwszej świątyni. Najważniejsze jest jednak, że tak naprawdę dziś nikt nie upiera się przy fizycznym autorstwie apostołów, to znaczy, że to oni osobiście napisali Ewangelie. Powszechną praktyką w świecie starożytnym było dyktowanie tekstu skrybie. W takim kontekście ważniejsza jest pamięć, aniżeli umiejętność pisma, choć i tego z pewnością nie można wykluczyć. Wadliwym argumentem jest także przypisywanie wyszukanego literacko języka Ewangeliom, co miałoby być dowodem na spisanie ich w odmiennym od „oryginalnego” środowisku. Wprost przeciwnie, wyraźnie widać, że ich język jest prosty, używający zwrotów zaczerpniętych z mowy potocznej. Żeby to stwierdzić nie trzeba głębokich studiów, wystarczy podstawowa znajomość greki, albo… Wikipedia: „Język Ewangelii Marka jest prosty i niewyszukany, występuje sporo wyrażeń potocznych, a także gwarowych. Wyraźnie odbiega od kanonu języka literackiego” (https://pl.wikipedia.org/wiki/Ewangelia_Marka). Słownictwo Ewangelii Jana też jest stosunkowo ubogie, a stylistyka niewyszukana, mimo rozbudowanej teologii. Greka Ewangelii Mateusza jest nieco lepsza, najwyższy styl prezentuje Ewangelia Łukasza. Tym niemniej greka wszystkich Ewangelii to zwykła koiné, bez modnych w piśmiennictwie wykształconych elit attycyzmów. We wszystkich widać wyraźnie semityzmy (najwięcej w Ewangelii Łukasza), co wyraźnie wskazuje na środowisko powstania tekstu: Żydów, którzy potrafili posługiwać się greką. Wreszcie argument, że Ewangelie nie są napisane w pierwszej osobie jest zupełnie nietrafiony. Wystarczy wspomnieć niemal współczesnego Ewangeliom Cezara, który w swych pamiętnikach pisał o sobie zawsze w trzeciej osobie, a jednak nikt nie kwestionuje jego autorstwa. Wreszcie warto zaznaczyć, że Ewangelie nie są jedynym źródłem w Nowym Testamencie wspominającym o Jezusie. Należy pamiętać o całym korpusie listów Pawłowych, które są wcześniejsze od Ewangelii i z pewnością mają innego niż one autora. Podobnie jest z innymi tzw. Listami apostolskimi oraz Dziejami Apostolskimi i Apokalipsą. Tak naprawdę Nowy Testament to mała biblioteka, a nie jedno źródło. Niemal każda księga z owej biblioteki powstałej w zdecydowanej większości jeszcze w I w. po Chr. wspomina o Jezusie. Nie wspomina o tym jednak autor artykułu.

Pora teraz przyjrzeć się źródłom pozabiblijnym wspomnianym w opisywanym artykule. To co zaskoczyło już na wstępie to wspomnienie o wyłącznie dwóch z nich, tak jakby inne po prostu nie istniały. Nie wiem, czy autor o pozostałych nie wie, czy nie chce wiedzieć – obie opcje nie świadczą o nim dobrze. Najpierw wspomina Roczniki Tacyta (ok. 116 r. po Chr.), które cytuje dosłownie, wraz z kluczową informacją o „Chrystusie, który za panowania Tyberiusza skazany był na śmierć przez prokuratora Poncjusza Piłata”. Pozostawia jednak tę wzmiankę bez żadnego komentarza, mimo że mamy tu rzymskie, niechrześcijańskie źródło wprost potwierdzające istnienie Jezusa. Drugim źródłem wspomnianym przez autora są Starożytności żydowskie Józefa Flawiusza (ok. 94 r. po Chr.). Autor cytuje fragment mówiący o ukamienowaniu na rozkaz arcykapłana Annasza Jakuba Mniejszego, określanego jako „brat Jezusa zwanego Chrystusem”. Zaznacza przy tym, że „sformułowanie o chrześcijanach nie zostało spisane przez autora”, co domyślnie podważa historyczną wiarygodność źródła. Problem polega na tym, że Józef Flawiusz wspomina o Jezusie w swym dziele dwa razy i zastrzeżenia historyków – zresztą podnoszone już od wieków – dotyczą drugiego z fragmentów, czyli tzw. Testimonium Flavianum, nie zaś cytowanego tekstu, o czym autor zdaje się nie wiedzieć. Fragment mówiący o śmierci Jakuba, gdzie wspomniany jest także Jezus, nie budzi wątpliwości wśród historyków. Z kolei Testimonium Flavianum powszechnie uważane jest za tekst pochodzący od Flawiusza, jednak „poprawiony” przez późniejszych chrześcijańskich kopistów, poprzez dodanie sugestii o nadludzkim charakterze Jezusa (zob. tekst: https://pl.wikipedia.org/wiki/Testimonium_Flavianum). Potwierdza to odnaleziona w 1971 r. przez żydowskiego badacza Szlomo Pinesa arabska wersja tekstu, którą można przetłumaczyć: „W owym czasie był mądry człowiek zwany Jezusem. Jego postępowanie było dobre i znany był jako prawy. Wielu ludzi spośród Żydów i innych narodów stało się jego uczniami. Piłat skazał go na ukrzyżowanie i śmierć, ale ci, którzy stali się jego uczniami, nie porzucili jego nauki. Mówili oni, że pojawił się im trzy dni po swym ukrzyżowaniu i że żyje. Zatem być może był on pomazańcem, co do którego prorocy zapowiadali cuda” (proszę wybaczyć, tutaj muszę odesłać do „papieru”, ponieważ nie znam żadnej edycji on-line: Sh. Pines, An Arabic Version of the Testimonium Flavianum and its Implications, Jerusalem 1971, s. 9-10,). Zestawiając zachowaną wersję grecką i arabską, należy stwierdzić, że Flawiusz z pewnością wspominał o Jezusie, o jego ukrzyżowaniu z wyroku Piłata oraz o przekonaniu uczniów o jego zmartwychwstaniu.

Na tym kończą się źródła wspomniane przez autora, co zaskakuje. Wystarczy wszak otworzyć choćby Wikipedię (niezależnie w jakim języku: https://en.wikipedia.org/wiki/Sources_for_the_historicity_of_Jesus, https://pl.wikipedia.org/wiki/Historyczno%C5%9B%C4%87_Jezusa), by zobaczyć, że o Jezusie wspominają także:

  1. Mara bar Serapion (stoicki filozof wspominający zapewne niedługo po 70 r. po Chr. o skazaniu przez Żydów „mądrego króla” i stawiający go w jednym rzędzie z Sokratesem i Pitagorasem);

  2. Pliniusz Młodszy (ok. 111-113 r. po Chr. namiestnik Pontu i Bitynii w dzisiejszej Turcji, pisze w liście do cesarza Trajana o chrześcijanach uznających Chrystusa za boga);

  3. Swetoniusz (rzymski historyk w Żywocie Klaudiusza napisanym ok. 120 r. po Chr. wspomina o zamieszkach w Rzymie w roku 49 wywoływanych przez Żydów błędnie sugerując, że byli oni „podburzeni przez niejakiego Chrestosa”);

  4. Lukian z Samosat (piszący po grecku rzymski retor i sofista pochodzący z syryjskiej rodziny w kilku swoich pracach wspomina o chrześcijanach, a w dziele O Śmierci Peregrinosa (ok. 165 r, po Chr.) pisze o ich „ukrzyżowanym mędrcu”);

  5. Fronton (rzymski retor w swej mowie przeciw chrześcijanom napisanej przed 170 r. po Chr. oskarża ich o tajemne kulty, w tym czczenie oślej głowy, penisa, kazirodztwo, mordy dzieci. Wspomina jednak także, że czczą krzyż, na którym śmierć poniósł „człowiek”);

  6. Celsus (filozof w swym dziele Prawdziwe Słowo, napisanym ok. 178 r po Chr. ostro krytykował chrześcijan twierdząc, że zmieniali oni treść Ewangelii, a sam Jezus był kuglarzem i oszustem, nigdzie jednak nie sugerował, że Jezus nie istniał);

  7. Galen z Pergamonu (najsłynniejszy lekarz starożytnego Rzymu, w swych dziełach medycznych ok. 180 r. po Chr. wspomina trzykrotnie o uczniach Mojżesza i Chrystusa);

  8. Talmud wspomina Jezusa i jego uczniów kilkukrotnie, zawsze w negatywnym kontekście. Najbardziej znanym jest fragment traktatu Sanhedryn 43a mówiący o śmierci Jezusa w wigilię Paschy za uprawianie magii i zwodzenie Izraela. Teksty talmudyczne mogą być różnie datowane, jednak żaden z nich nie sugeruje braku istnienia Jezusa.

Powyżej wymieniłem tylko te źródła, które są bardziej jasne i wymieniają Jezusa albo wprost z imienia, albo wyraźnie na niego wskazują. Oczywiście na temat każdego z nich można prowadzić interesującą historyczną dyskusję, jednak nie można udawać, że ich po prostu nie ma. Na dodatek zacytowane świadectwo Tacyta autor zbywa milczeniem, a fragment z Józefa Flawiusza fałszywie dezawuuje jako niewiarygodny. Na tej podstawie konkluduje kwestię historyczności Jezusa: „Mamy … do czynienia z bardzo znikomymi poszlakami oraz pismami”. Co ciekawe, jedyny artykuł na który autor się powołuje przedstawia zupełnie przeciwną konkluzję: “Though a few books have recently argued that Jesus never existed, the evidence that he did is persuasive to the vast majority of scholars, whether Christian or non-Christian” (https://www.livescience.com/13711-jesus-christ-man-physical-evidence-hold.html). Taki sposób prowadzenia narracji świadczy jak najgorzej o warsztacie metodologicznym autora i zdaje się wskazywać na pozanaukowe przesłanki jego konkluzji. Chciałbym zobaczyć wywód historyczny o jakiejkolwiek starożytnej postaci tylekroć wspominanej w źródłach z epoki, które historyk odważyłby się podsumować w tak oczywisty sposób wbrew źródłom.

Na koniec pozwolę sobie wyrazić zdziwienie. Szacowna i zasłużona instytucja, jaką jest National Geographic wydawała mi się firmą, która dba o jakość publikowanych tekstów, niezależnie od tego, że mają one charakter popularno-naukowy. Myślałem więc, że jako autora dla w końcu dość poważnej tematyki zatrudni fachowca, historyka, albo przynajmniej osobę o dużym dorobku popularyzatorskim. Tymczasem autorem jest Pan Jakub Rybski, jak sam siebie określa: „Dziennikarz, miłośnik kina niezależnego, literatury, ramenu, gier wideo i dobrego rocka”, współpracownik TVN 24 i Canal+. Mogę tylko zdziwić się, że National Geographic nie był w stanie znaleźć nikogo choć nieco bardziej kompetentnego w opisywanej tematyce. Wprowadzając do obiegu pół-prawdy, przemilczenia i fałszywe konkluzje National Geographic rozmienia na drobne swoją zasłużoną markę. Sugerowałbym usunięcie takiej niechlubnej publikacji, choć lojalnie uprzedzam, że stronę zapisałem i będę pokazywał jako przykład, jak nie należy popularyzować wiedzy historycznej.



 

Maciej Münnich
Kontakt

maciej.munnich@kul.pl