Nauka / Zespół Ekspertów KUL / Eksperci / Wiesław PRZYGODA

(Nie-) „Wierzę w Kościół Chrystusowy” – dlaczego?

Wiesław PRZYGODA | 2022-11-28

Intrygujące jest hasło nowego programu duszpasterskiego Kościoła w Polsce - „Wierzę w Kościół Chrystusowy”. Stanowiska wobec Kościoła w społeczeństwie polskim coraz wyraźniej się polaryzują. Czy jednak ci, którzy opowiadają się „za” lub „przeciw” przynależności do Kościoła mają uzasadnienie swoich wyborów, czy raczej ktoś z zewnątrz narzucił im swoje stanowisko, które oni mimowolnie przyjęli? Toteż czas najwyższy, aby w debacie publicznej wybrzmiało pytanie: dlaczego – wierzę lub nie wierzę w Chrystusowy Kościół?

Wyobraźmy sobie, że Kościół jest jak potężne drzewo. Każde drzewo ma swoje korzenie, pień i konary, na których wyrastają najpierw pąki, kwiaty a potem konsekwentnie owoce. Wyjaśnijmy najpierw, co to są owe korzenie Kościoła? Otóż, obrazują one boskie pochodzenie Kościoła, a zarazem źródło ożywczych wód i minerałów, bez których Kościół nie może żyć ani się rozwijać. Bóg Ojciec w Chrystusie „wybrał nas przez założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów” (Ef 1,4-5). Miłość jest możliwa tylko w przestrzeni wolności. Bóg stworzył człowieka jako istotę rozumną, wolną i zdolną do miłości. Niestety próba wolności stała się dla człowieka powodem grzechu, dlatego odwieczny plan Boga Ojca został skorygowany i uzupełniony o dzieło Odkupienia dokonane przez Jego umiłowanego Syna, który przyjął ludzkie ciało i z miłości do człowieka dał się ukrzyżować. Kościół ustanowiony przez Niego jest potrzebny właśnie po to, aby owoce Jego zbawczej męki, śmierci i zmartwychwstania docierały bezpośrednio do wszystkich ludzi dobrej woli aż do skończenia świata. A zatem korzeniem Kościoła dającym życie wieczne jest Jezus Chrystus. Bez Niego nie ma żadnego prawdziwego Kościoła i mówienie o Kościele bez Chrystusa jest zawsze kłamstwem.

Drugim elementem – według przyjętego obrazu Kościoła jako drzewa – jest jego pień, który obrazuje już prawie dwutysiącletnią historię Kościoła. I cóż mamy zapisane na kartach tej historii? Są w tej księdze zapisane czyny ludzi świętych, którzy – będąc pod wpływem Ducha Świętego – dokonywali wielkich dzieł Bożych. Kościół powszechny ma takich ludzi miriady miriad i tysiące tysięcy. Niestety w księdze historii Kościoła, która wciąż pozostaje księgą otwartą, są także karty zapisane przez słowa i czyny ludzi, którzy dali się zwieść szatanowi i cierpkie wydali owoce. Oni zamiast stać się dziećmi światłości stali się synami ciemności, zamiast być odblaskiem Mądrości Bożej stali się ostoją głupoty i skałą zgorszenia. Ludzie święci stanowią wewnętrzną część pnia drzewa Kościoła i są mało widoczni, ale przez ten środek pnia przepływają ożywcze soki wprost od Chrystusa do ludzi poszukujących Boga. Zewnętrzna część pnia jest obrośnięta suchą korą, w której nie ma ożywczych soków a ona sama często odpada od pnia i nadaje się tylko na spalenie. To są ludzie, którzy uśmiercili w sobie łaskę życia Bożego, a należą do nich nie tylko członkowie hierarchii kościelnej, jak to często prezentują media mainstreamowe, ale przedstawiciele wszystkich grup Ludu Bożego. 

Najpiękniejsze są konary drzewa, które wiosną są pokryte pąkami i kwiatami a jesienią wydają obfite owoce. Kwiaty, to nadzieja i przyszłość Kościoła, to dzieci i ludzie młodzi, pełni piękna i czystości, noszący w sobie dziecięcą ufność do Boga Ojca oraz zadatek życia w obfitości. Owoce wydają natomiast ludzie dojrzali, którzy w życiu ziemskim wydoskonalili się w miłości a w konsekwencji otrzymują jej dziedzictwo na stałe, bez ograniczeń przestrzennych, czasowych i jakościowych. Są oni dziedzicami miłości na wieki w takiej obfitości, której na ziemi nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić, pojąć intelektem, a nawet doświadczyć na sposób mistyczny.

Oto przekonujący obraz Kościoła pełnego. Choć jest to obraz bardzo uproszczony, pozwala zrozumieć niezgłębioną tajemnicę Kościoła ujętą w całości. Zanim ktoś podejmie decyzję o apostazji, może warto wpierw postawić sobie pytanie, w jakim miejscu pnia historii Kościoła znajduje się moja księga życia i co jest w niej zapisane? Czy jestem w środku pnia i wraz z milionami ludzi świętych przekazuję życiodajne soki od Chrystusa do innych ludzi, zwłaszcza młodego pokolenia, a może od dawna jestem już obumarłą, wysuszoną korą i z aktu apostazji chcę jeszcze zrobić publiczne widowisko, z którego jedynym zadowolonym będzie naprawdę tylko „ojciec wszelkiego kłamstwa”, co zwie się diabeł i szatan?

Jeżeli ktoś mnie pyta: po co ci Kościół? To moja odpowiedź na to pytanie brzmi: abym nauczył się miłować, gdyż człowiek został stworzony na wzór i podobieństwo Boga, który jest miłością, i nigdy nie zazna pokoju, dopóki nie będzie miłował. Obraz i podobieństwo Boga, jakie każdy człowiek nosi w sobie, są podstawą jedynej i niepowtarzalnej w całym stworzeniu godności. Ten zapisany w ludzkiej naturze związek człowieka z Bogiem-Miłością sprawia, że „człowiek nie może żyć bez miłości. […] Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa” (Redemptor hominis, 10). Dlatego ja należę do Kościoła, który dla mnie jest przede wszystkim wspólnotą osób boskich i ludzkich połączonych więzami miłości, który ma liście służące za lekarstwo (spowiedź, sakrament chorych) oraz owoce dające życie wieczne (Eucharystia). A ty do jakiego Kościoła należysz?

Wiesław Przygoda
Kontakt

wieslaw.przygoda@kul.pl