Nauka / Zespół Ekspertów KUL / Eksperci / Lech GIEMZA

O katechezie w szkole i nie w szkole

Lech GIEMZA | 2021-10-01

Mało który problem ukazuje naszą niezdolność do kompromisu i mediacji w przestrzeni społecznej, jak temat „religii w szkole”. Przyznam, że w tej kwestii sam byłem „betonem” od początku, jednakże nie ze względów ideologicznych, lecz pragmatycznych: maszerowałem na religię sam (lub z kolegami) od ósmego roku życia, najpierw w realiach wielkomiejskich, ponad trzy kilometry przez ruchliwe miasto, potem już na wsi, ale wzdłuż ruchliwej drogi bez pobocza, z całą czeredą kolegów i koleżanek. Przeniesienie religii do szkół odebrałem z ulgą a nostalgiczne opowieści o „cudownych spotkaniach w salce katechetycznej koło kościoła” nigdy mnie nie przekonywały.

 

Przekonał mnie natomiast bardzo rzeczowy artykuł księdza Jacka Zjawina „Katecheza jest w kryzysie od początku” z „Przewodnika Katolickiego” (nr 36, 5 IX 2021). Nadrzędna teza tekstu brzmi: „Katecheza szkolna nie jest katechezą”, autor argumentuje: „Lekcja religii w szkole nie wypełnia wszystkich funkcji katechetycznych, którymi są wychowanie, nauczanie i wtajemniczenie. Jeśli pierwsze i drugie uda się zrealizować w ramach szkoły, to jest to duży sukces”.

 

Zastanawiam się, na ile możliwy jest kompromis, w którym lekcja religii zostaje w szkole, ale jako „punkt wyjścia” w katechizacji, a nie „punkt dojścia”, a więc z uzupełnieniem o zajęcia w salkach przykościelnych, również z wykorzystaniem osób świeckich. Przypomina mi się też złota myśl znajomego księdza profesora: „Pan Jezus błogosławił dzieci i nauczał dorosłych, my nauczmy dzieci i błogosławimy dorosłych”. No właśnie, czy w tym sporze nie umknęło nam meritum sprawy?

Lech Giemza
Kontakt

lech.giemza@kul.pl