Aktualności / Wydarzenia

„Polaryzacja niszczy w nas to, co jest najcenniejsze”

Polaryzacja społeczna niszczy w ludziach to, co jest najcenniejsze – uważa psycholog osobowości prof. Piotr Oleś z Instytutu Psychologii KUL, związany także ze Szkołą Wyższą Psychologii Społecznej w Warszawie. – W przypadku różnych polskich polaryzacji głównym problemem jest to, że ludzie zbyt blisko lokalizują swoje przekonania na temat świata przy przekonaniach na temat swojego „ja” – tłumaczy ekspert.

Panie Profesorze, czym jest polaryzacja społeczna?

Polaryzacja społeczna, jak sama nazwa wskazuje, polega na tym, że ludzie dzielą się – najczęściej wokół jakiejś konkretnej sprawy jak np. media publiczne – na dwa przeciwstawne obozy. I problem polega na tym, że dyskutując lub polemizując ze sobą idą w tym zdecydowanie za daleko – zamiast dążyć do jakiegoś konsensusu czy rozwiązania, zaczynają się wzajemnie zwalczać, pojawia się przemoc słowna, czasem nawet fizyczna.

Tu dodam, że sprawa polaryzacji ma dla mnie ogromne znaczenie biograficzne, ponieważ przygotowywałem ekspertyzy psychologiczne w tej sprawie, a dotyczące prasy podziemnej w latach 1983-1984, także na początku 1985 r. Głównym ich przesłaniem było to, żeby utrzymać etos wówczas nielegalnej Solidarności jako ruchu bez przemocy, czyli żeby nie wywoływać takich reakcji emocjonalnych u odbiorców tej prasy, które jeszcze bardziej polaryzowałyby społeczeństwo i tak już spolaryzowane wprowadzeniem przez władze PRL stanu wojennego.

W najnowszej historii Polski chyba trudno o większą polaryzację niż wówczas...

Demokracja polega na różnorodności, na wielości poglądów, na możliwości artykułowania przeróżnych przekonań. To było dla nas jasne w 1989 roku, gdy władza komunistyczna w Polsce ostatecznie upadła. Pracowałem wówczas w zespole doradców do spraw psychologii społecznej Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego (OKP) Solidarność, który prowadziła prof. Maria Braun-Gałkowska. Przygotowałem tam opracowanie – oczywiście po dyskusji, więc tam była nie tylko moja myśl – na temat konfliktów. Główną tezą tego tekstu było to, że konflikty są zjawiskiem naturalnym, koniecznym i potrzebnym i że na tym właściwie polega życie społeczne w warunkach wolności. Konflikty pojawiły się też OKP, który po wyborach 4 czerwca 1989 roku był postrzegany jako jedność, problem nie polegał na tym, że one są, tylko jak je rozwiązywać. Potem jeszcze w paru sytuacjach również wypowiadałem się w tej kwestii, czyli polaryzacji społecznej, m.in. współredagowałem oświadczenia Komitetu Psychologii Polskiej Akademii Nauk na ten temat.

Co do samego mechanizmu polaryzacji – co można o nim powiedzieć? 

Polaryzacja społeczna polega na tym, że ludzie zbyt skrajnie zaczynają formułować przekonania, co sprawia, że strona przeciwna również jest skłonna formułować je skrajnie. I wówczas dochodzi rzeczywiście do rozbicia wspólnoty na dwa bieguny, na dwa zwalczające się plemiona. W rezultacie prowadzi to do zaniechania i braku kontaktów, do zerwania współpracy, a nawet do zerwania więzi międzyludzkich, także do naruszenia tak zwanego kapitału społecznego, czyli zaufania, również zaufania do władzy.

W jednej z koncepcji dojrzałości społecznej jest powiedziane, że polega ona na tym, że ludzie respektując zasady demokracji popierają taki rząd, jaki został wybrany, z jego opcją polityczną, i chętnie z nim współpracują. Tymczasem historia polskiej demokracji, ciągle młodej, pokazuje nam wyraźnie, że jest to zjawisko omal niemożliwe, czyli że jeżeli nie są wybrani ci, którzy są zgodni z moimi przekonaniami, to ja jestem po drugiej stronie. Jestem przeciwko, zdecydowanie kontestuję, nie popieram, odmawiam współpracy.

Myślę, że to jest jeden z naszych wielkich polskich problemów, dlatego warto zaznaczyć, że pierwszą zasadą przezwyciężania polaryzacji jest wzajemny szacunek i jakiś podstawowy fundament tolerancji – jeżeli tego brakuje, to siłą rzeczy polaryzacja będzie się pogłębiać.

A może odpowiada za to natura ludzka? Może agresja wobec tych, których postrzegamy jako innych, jest naturalna?

Człowiek jest agresywny, gdy czuje się zagrożony. Jak czuje się bezpiecznie, to rzadko bywa agresywny. To po pierwsze, a po drugie w naturze ludzkiej jest gotowość do współpracy, do dzielenia się, do kooperacji i idąc dalej – do miłości. To nie jest tak, że skłonność do konfliktów jest wpisana głęboko w naturę człowieka, aczkolwiek są pewne elementy, które można łączyć z naturą.

W przypadku różnych polskich polaryzacji głównym problemem jest to, że jak sądzę ludzie zbyt blisko lokalizują swoje przekonania na temat świata, na przykład społeczno-polityczne i przekonania na temat swojego „ja”. W takiej sytuacji, jeśli ktoś ma inne przekonania dotyczące jakiejś ważnej dla mnie sprawy, to mogę mieć poczucie, że to narusza moje poczucie własnej wartości. Jeśli z kolei ja kwestionuję jego przekonania, które też są blisko jego przekonań o własnej wartości, to wtedy pojawia się problem.

W Polsce – jak mi się wydaje – to jest uwarunkowane wychowaniem i historią. Historią poprzez to, że mieliśmy doświadczenia zaborów, następnie wojen i ciągłych walk o niepodległość... Musieliśmy walczyć o tożsamość i o to kim jesteśmy i na różne sposoby musieliśmy to chronić i strzec. Dlatego nasze przekonania zbliżyły się do przekonań na temat „ja”, do naszej tożsamości.

Narody czy ludzie, którzy nie mają tego rodzaju historycznych doświadczeń są bardziej wolni w myśleniu i wobec tego mniej skłonni do polaryzacji, aczkolwiek doświadczenia amerykańskie z ostatnich lat pokazują, że społeczeństwo, które wydawało się bardzo tolerancyjne i otwarte potrafi się spolaryzować podobnie jak w naszym kraju.

To pokazuje, że przyczyny polaryzacji są dużo bardziej złożone, m.in. są związane z różnicami społecznymi, ale i edukacją. Bo jeżeli młodych uczymy tego, żeby akceptować różnorodność, żeby wykazywać tolerancję w stosunku do osób inaczej myślących w klasie lub inaczej ubierających się, mających inne przekonania czy wyznających inną religię albo nie wyznających żadnej, to wtedy czynimy coś ważnego dla przyszłości. Myślę, że tego ciągle jest za mało w edukacji, ale też np. w nauczaniu Kościoła.

W krajach Europy Zachodniej tolerancja wobec odmienności np. w postaci tzw. polityki multi-kulti też wydaje się poniosła porażkę...

Ta sytuacja pośrednio potwierdza tezę, że być może skłonność do konfliktów jest związana z naturą ludzką, że niekoniecznie wiąże się z doświadczeniami historycznymi lub wychowywaniem albo że programy edukacyjne mające zniwelować tę skłonność okazują się zbyt słabe. Być może jednak elementu tolerancji w edukacji było właśnie za mało...

W polaryzacji społecznej ciekawe jest też zjawisko owej „plemienności” …

Plemienność oznacza takie utożsamienie się z grupą, że ludzie gotowi są występować w jej imieniu i swej grupy bronić, nawet wówczas, gdy grupa ewidentnie się myli lub działa w sposób budzący wątpliwości np. natury etycznej. Ludzie łatwo usprawiedliwiają taki stan. Dzięki badaniom psychologicznym i socjologicznym poznaliśmy zjawisko podstawowego błędu atrybucji. Polega on na tym, że jeżeli ktoś z ludzi myślących podobnie jak ja popełnia jakąś niegodziwość, to uważa się to za przejaw sytuacji, chwili, czynników zewnętrznych, ale jeżeli ktoś z przeciwnego obozu popełnia podobną niegodziwość, to przypisuje mu się to jako stałą jego cechę charakteru i uważa się, że ta osoba już taka jest, że to wynika z jej natury. To w oczywisty sposób prowadzi do tworzenia się grup i właśnie owych plemion, które toczą ze sobą walkę.

A co w największym stopniu prowadzi do polaryzacji społecznej? Czy odpowiadają za to politycy czy być może media?

Trudno wskazać jeden najważniejszy czynnik, który sprzyja polaryzacji, natomiast rzeczywiście trudno nie zauważyć, że w mediach – tradycyjnych lub też społecznych – zauważalne jest to, że mają one charakter antagonizujący. Już same pytania, które są zadawane występującym tam politykom lub ekspertom, są antagonizujące. Często zawierają presupozycje i osoba, która na nie odpowiada siłą rzeczy wypowiada treści, których wcześniej nie miała zaplanowanych, treści emocjonalnie zaangażowane i w jakimś stopniu polaryzujące.

Tutaj ogromną rolę mają do odegrania dziennikarze, których pytania powinny zawierać jak najmniej elementów wywołujących emocje.

Wielu ekspertów zwraca też uwagę na niszczące debatę publiczną media społecznościowe m.in. ze względu na ich krótki, emocjonalny przekaz... 

To jedno ze zjawisk współczesnej kultury: oczekiwanie krótkich, zwięzłych i emocjonalnie nasyconych komunikatów, a dotyczą one spraw niejednokrotnie złożonych i nieoczywistych. Na krótką metę ma to sens adaptacyjny, ułatwia szybką i bezwysiłkową orientację w świecie. Na dłuższą metę może mieć negatywne skutki. Na co dzień nie zajmuję się zawodowo badaniem wpływu nowych technologii na dobrostan psychiczny człowieka, ale dla mnie, jako psychologa osobowości, ważne jest m.in. to, jak ludzie formują swoją tożsamość i jak na jej podstawie dokonują bilansu życia.

Mam obawy czy pokolenia młodsze od mojego, pokolenia, które w wielkiej mierze korzystają ze świata wirtualnego, przebywają w nim, będą zdolne do dokonania takiego bilansu. W mediach społecznościowych funkcjonuje bowiem tzw. tożsamość cyfrowa, która po pierwsze jest najczęściej różna od tej rzeczywistej, a po drugie jest wielowątkowa, zresztą tych tożsamości może być wiele. Wydaje mi się, że ludziom, którzy w ten sposób funkcjonują trudno będzie połączyć te wszystkie tożsamości w jedną, która zadecyduje o ocenie własnego życia. Oczywiście ten problem będzie dotyczył ludzi, kiedy osiągną starszy wiek, kiedy przyjdzie im się mierzyć z pytaniem o to, co tak naprawdę było wartością ich życia. Tymczasem dziś świat wirtualny otwiera zupełnie nową przestrzeń, wskazuje na wiele dróg, ale nie jest jasne dla człowieka, którą z nich powinien podążyć.

Ale w tym miejscu dokonam autopoprawki – jestem już starszym panem, a gdy człowiek się starzeje, to świat mu się coraz mniej podoba. I być może przeceniam zagrożenie mediów społecznościowych, a nie doceniam ich atutów. Być może ten świat wirtualny pozwala nam, przynajmniej częściowo, kompensować braki np. związane z relacjami międzyludzkimi, także realizować rzeczy, których nie odważylibyśmy się realizować w świecie realnym. To dla nas naukowców jest bardzo interesujące i to ogromne pole do badań, chociaż badania te podążają pół kroku za nowymi technologiami i ich wpływem na człowieka, stąd też trudno nam cokolwiek przewidywać i rekomendować odpowiednią profilaktykę.

A co do roli polityków?

Gordon Allport – amerykański psycholog, który czerpał z europejskiej tradycji myśli filozoficznej, wyodrębnił na sześć rodzajów osobowości z uwagi na znaczenie, jakie ludzie przywiązują do określonych wartości.

To wartości związane z tym, co teoretyczne, ekonomiczne, estetyczne, społeczne, religijne, ale i polityczne, czyli związane z władzą. U Allporta wartość polityczna rozumiana jest jednak jako dobre przewodzenie grupie społecznej. Skądinąd wiadomo jednak, że władza wiąże się również z konkurencją, z chęcią zdobycia władzy i jeżeli ta chęć staje się dla polityków wartością naczelną, to wówczas pojawia się niebezpieczeństwo instrumentalizowania wartości wyższych takich jak dobro, prawda, piękno czy świętość. Innymi słowy, jeżeli działają na zasadzie, że cel uświęca środki, to robią coś przeciwko naturze człowieka, robią coś, co demoralizuje ludzi i coś, co ich również antagonizuje.

A czy w psychologii społecznej znane są sposoby na polaryzację?

W gruncie rzeczy to jest pytanie o to, co integruje wspólnotę. Z psychologicznego punktu widzenia są trzy zasadnicze mechanizmy integrowania grup. Po pierwsze ludzie integrują się wokół charyzmatycznego lidera, po drugie wokół pewnych wspólnych celów, a po trzecie wokół wspólnego zagrożenia. Ciekawym zjawiskiem w Polsce w ostatnich latach było to, że pojawiły się dwa masywne zagrożenia, czyli pandemia – niekontrolowana śmierć wielu osób oraz wojna tuż za naszą wschodnią granicą. Wydawało się, że obydwa te zagrożenia lub każde z nich mogą zintegrować naród na tyle, że przezwyciężą te najgorsze polaryzacje, lecz niestety tak się nie stało, polaryzacje przetrwały pomimo tych poważnych zagrożeń.

W sprawie obrony Ukrainy przed agresją Rosji to w Polsce udało się wypracować zgodę, chociaż i tu mam czasami wątpliwości, gdy pojawiają się głosy zrównujące Rosjan i Ukraińców... Ale czy w Polsce można rozszerzyć tę ogólnonarodową zgodę w sprawie Ukrainy na inne obszary?

Idealistycznie rzecz biorąc, oczywiście, że można, ale jeżeli człowiek uznaje za wartości naczelne te związane z chęcią zdobycia władzy, to siłą rzeczy może ulegać pokusie instrumentalizowania wartości wyższych np. prawdy i manipuluje nią tak, żeby wyszło na jego i żeby wykazać, że strona traktowana jako przeciwna nie ma racji. I to jest działaniem przeciwko człowiekowi, bo w sumie niszczy w nas to, co jest najcenniejsze, czyli aksjologiczną warstwę naszej osobowości, dzięki której jesteśmy wrażliwi i chętnie pomagamy innym ludziom, chętnie dzielimy się naszymi dobrami nie tylko przed świętami, czy też jesteśmy skłonni robić różne bezinteresowne rzeczy; one zabierają nam czas i energię a jednak uważamy, że nie zabierają, lecz ją mnożą.

Polacy pokazali, że potrafią się zjednoczyć np. po śmierci papieża Jana Pawła II...

Ale też po tragedii smoleńskiej, choć był to okres krótszy i płytszy, także szybciej wystąpiły po nim elementy polaryzacji społecznej, ale rzeczywiście to były takie dwa momenty przełomowe, które pokazywały, że jedność w Polsce jest możliwa. Co nie zmienia faktu, że niektórzy czuli się odsunięci – pamiętam relację kogoś, kto określał siebie jako ateistę i w dniach śmierci Jana Pawła II czuł się kompletnie wyobcowany. Po prostu nie czuł tego, co czuli wokół niego inni ludzie. Miał poczucie, że jest wręcz jakimś wyrzutkiem społecznym...

Obecnie z całą pewnością Polacy udowodnili, że jeśli chodzi o pomoc Ukrainie, to potrafią współpracować ze sobą pomimo podziałów... Podobnie nie ma głębokiego konfliktu, jeżeli chodzi o te kwestie zdrowotne i działania prozdrowotne na rzecz społeczeństwa, które ma odrodzić się po epidemii a życie społeczne ma wrócić do normy. Co – warto dodać – w przypadku starszych pokoleń nie jest aż tak wielkim problemem, bo my po prostu nie mogliśmy ze sobą rozmawiać bez maseczek, a teraz możemy, natomiast dla dzieci, dla których to był okres krytyczny dotyczący zawierania znajomości i przyjaźni, pozostał po tym duży problem. Obecnie bowiem obserwujemy zjawisko, że dzieci wróciły do szkół i na przerwach między lekcjami nie rozmawiają ze sobą, nawet jeżeli się im zabierze smartfony.

Podsumowując, co robić, żeby polaryzacji było w naszym życiu społecznym jak najmniej?

Odpowiem na to pytanie na poziomie mikro i na poziomie makro. Na poziomie makro, to byłoby świetnie, gdyby udało się w Polsce powołać instytucje, których zadaniem jest zmniejszać polaryzację społeczną, co ważne powołać, ale i obsadzić kadrą ponad podziałami. W Polsce jest bardzo wielu myślących, otwartych i szlachetnych ludzi, którzy byliby gotowi w takich instytucjach pracować. Wśród osób wierzących – do których należę – jest też nieustanne oczekiwanie, że taką rolę może pełnić Episkopat Polski, ale to wciąż, niestety, sprawa przyszłości.

W skali mikro podam przykład uczelni, gdzie jak wiadomo ludzie różnią się między sobą, mają różne poglądy, ale mimo wszystko potrafią ze sobą współpracować. Otóż takim przykładem jest dwóch naszych profesorów psychologii, którzy byli na dwóch biegunach – Adam Biela i Zbigniew Zaleski, gdzie ten pierwszy należał do konserwatywnej Ligi Polskich Rodzin, a ten drugi do liberalnej Platformy Obywatelskiej, a mimo to przyjaźnili się, potrafili ze sobą świetnie współpracować, obaj byli także w Parlamencie Europejskim. Oczywiście zdawali sobie sprawę, że mają dwie różne wizje Polski, że są zakładnikami dwóch różnych narracji, ale jednak wspaniale ze sobą współdziałali.

W moim najgłębszym przekonaniu w skali mikro liczy się życzliwość, czyli nawet jeśli wiemy, że ktoś myśli inaczej niż my, to okazując życzliwość mamy szansę się porozumieć. Sam należę do ludzi, którzy mają zdecydowane przekonania, a jednak wiem, z własnego doświadczenia, a co ciekawe, nauczyli mnie tego moi ateistyczni znajomi, że jest to możliwe. Po prostu wiem, że da się.