Aktualności / Wydarzenia

Prof. Łukasz Szarpak wzmacnia Collegium Medicum KUL

whatsapp_image_2024-11-27_at_07-24-07 Prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Katastrof, przedstawiciel Europejskiej Rady Resuscytacji (European Resuscitation Council) w Polsce, członek rad eksperckich przy Naczelnej Izbie Lekarskiej i Rzeczniku Praw Pacjenta i jeden z częściej publikujących naukowców polskiej medycyny młodego pokolenia — prof. Łukasz Szarpak dołączył właśnie do Collegium Medicum KUL.

Prof. Łukasz Szarpak jest również inicjatorem powstania międzynarodowego zespołu badawczego „Medicine against COVID-19”, członkiem zarządu Światowej Rady Akademickiej Medycyny Ratunkowej (World Academic Council of Emergency Medicine) oraz redaktorem naczelnym czasopisma „Disaster and Emergency Medicine Journal”. W połowie ubiegłego roku decyzją Prezydenta RP otrzymał tytuł profesora nauk medycznych i nauk o zdrowiu w dyscyplinie nauki medyczne.

W czym specjalizuje się prof. Łukasz Szarpak, bo jak czytam w Pańskim biogramie, to mamy przekrój od medycyny katastrof, przez ratownictwo medyczne, kardiologię, aż po analizę danych medycznych? Dodatkowo współpracuje Pan w roli doradcy z Naczelną Izbą Lekarską i Rzecznikiem Praw Pacjenta.

Prof. Łukasz Szarpak: Rzeczywiście jest tego trochę. Medycyna ratunkowa i medycyna katastrof to moje pasje, a nie ukrywam, lubię łączyć pasję z nauką. To, co muszę podkreślić to, to że dziś uważam się bardziej za naukowca niż praktyka. Funkcjonuję naukowo w kilku obszarach, zaczynając od rzeczonej medycyny ratunkowej, przez anestezjologię i intensywną terapię po kardiologię zwłaszcza w obszarze stanów nagłych.

Na czym dokładnie skupia się Pan profesor w swoich badaniach?

Zdecydowanie na poprawie efektywności wykonywanych procedur medycznych, diagnostyce i prognostyce wybranych jednostek chorobowych oraz poprawie bezpieczeństwa pacjenta, zarówno w sytuacjach przedszpitalnych, jak i szpitalnych. Wykonuję pełen przekrój badań naukowych, poczynając od badań retrospektywnych, poprzez badania prospektywne aż po meta-analizy w tym także meta-analizy sieciowe.

Biorąc pod uwagę zakres Pana prac i dość duże zainteresowanie ich wynikami świata nauki, możemy chyba powiedzieć, że wchodzimy w „epokę” bezpieczeństwa pacjenta.

Tak naprawdę w medycynie wszystko sprowadza się do bezpieczeństwa pacjenta. Wszystkie nowe terapie jak i metody diagnostyczne są przecież analizowane tak pod kątem skuteczności, a także bezpieczeństwa. Ale bezpieczeństwo to także procedury i podejście personelu medycznego do pacjenta. W końcu bezpieczeństwo odnosi się również do samego personelu. Mówimy tu o bezpieczeństwie cywilnym i karnym.

Na którym etapie opieki nad pacjentem, czy też w którym miejscu systemu ochrony zdrowia, mamy dziś już wysoki standard, a gdzie musimy jeszcze popracować?

Nie dzieliłbym pod tym względem tych obszarów opieki nad pacjentem. W każdym z nich jest tak, że mamy i wysokie standardy i trochę do nadrobienia. Weźmy pod uwagę ratownictwo przedszpitalne, w którym przeszliśmy dość długą drogę do tej jakości, z jaką dziś mamy do czynienia. Z drugiej strony z racji presji czasu w tym obszarze najłatwiej jest popełnić błąd. Musimy więc cały czas myśleć o procedurach obarczonych jak najmniejszym ryzykiem błędu. I do tego m.in. sprowadzają się moje badania.

Niewątpliwie to, co w najbliższym czasie może rzutować na wydolność naszego systemu ochrony zdrowia, to sytuacja, z którą już mamy do czynienia w tzw. Europie Zachodniej tj. dość duża liczba pozwów o odszkodowania. To ryzyko i procesowe i finansowe przełoży się w końcu na funkcjonowanie systemu.

Musimy zdawać sobie sprawę, iż nie ma idealnego systemu ochrony zdrowia i my wszyscy — mam tu na myśli samych medyków jak i organizatorów systemu ochrony zdrowia na wszystkich szczeblach administracji rządowej i samorządowej — powinniśmy ukierunkowywać nasze działania na poprawę tego systemu. Każdy z obszarów medycyny nawet jeśli jest dobrze rozwinięty, zawsze stwarza możliwości dopracowania.

Interdyscyplinarność – to hasło, z którym przychodzi Pan na Katolicki Uniwersytet Lubelski. O co chodzi?

Medycyna sama w sobie jest pasjonująca i oczywiście moglibyśmy prowadzić badania tylko i wyłącznie w jej ramach, nie dotykając otoczenia. Jednak żyjemy w środowisku, gdzie różne dziedziny naszego życia się przeplatają i wchodzą ze sobą w interakcję. Weźmy pod uwagę jakiekolwiek świadczenie medyczne. Poza aspektem jego skuteczności i bezpieczeństwa mamy również aspekty prawne, czy legalizacyjne prowadzonych procedur oraz sprawy stricte ekonomiczne, czyli kosztochłonność. Jeżeli pójdziemy dalej, to przecież zdrowie społeczne przekłada się na politykę społeczną państwa. Możemy tak mnożyć te połączenia. Na pewno warto je badać i analizować.

Ta Pańska migracja ze stolicy do Lublina jest chyba świadectwem potencjału, jaki drzemie w tym regionie? Tu akurat potencjału medycznego.

Z pewnością na Lubelszczyźnie mamy duży potencjał dalszego rozwoju. Mamy spore ośrodki jak Wojewódzki Szpital Specjalistyczny, Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej, Wojskowy Szpital Kliniczny. Abstrahuję już od jednostek naszego sąsiada i przyjaciela, czyli Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Dwa kierunki lekarskie w tym mieście są optymalne, żeby Lublin medycznie mógł się rozwijać. Jest sporo przestrzeni, by każdy z uniwersytetów mógł się specjalizować w innej dziedzinie, tak byśmy mogli się uzupełniać i zapewnić mieszkańcom regionu doskonałą opiekę medyczną.

Jak na standardy ochrony zdrowia, ale i akademickie jest Pan jeszcze dość młodym naukowcem, choć już z tytułem profesora „belwederskiego” i znaczącą liczbą publikacji naukowych. Pod tym względem jest Pan w czołówce naszego świata medycyny.

Z tym młodym bym nie przesadzał. Przez lata wypracowałem sobie taki sposób pracy, by pogodzić go z życiem rodzinnym, które jest dla mnie najważniejsze. Staram się przede wszystkim mieć czas dla córki, a jak ona idzie spać, mam czas na pracę. Trochę mniej go zostaje na sen, ale...