Nauka / Zespół Ekspertów KUL / Eksperci / Wiesław PRZYGODA

W oczekiwaniu na Caritas

Wiesław PRZYGODA | 2021-12-09

 

Bóg jest Miłością, dlatego adwentowe oczekiwanie na Boże Narodzenie wypada przeżywać w atmosferze miłości. Słynny szwajcarski teolog Hans Urs von Balthasar stwierdził, że Bóg nie jest przede wszystkim absolutną potęgą, ale jest absolutną miłością, której władza nie przejawia się w zachowywaniu dla siebie tego, co do Niego należy, lecz w jego porzuceniu. W czasie pasterki w 2006 roku papież Benedykt XVI przypomniał, że Dziecko, które kontemplujemy w żłóbku, jest naprawdę Synem Bożym. Bóg to nie wiekuista samotność, lecz miłość, która wyraża się we wzajemnym obdarowaniu sobą. On jest Ojcem, Synem i Duchem Świętym – zaznaczył papież. Dlaczego Bóg stał się człowiekiem – pytał przed wiekami św. Ireneusz – po to właśnie, aby nas bogactwem swojej miłości obdarować. Potwierdził to św. Paweł w liście napisanym do swego ucznia Tytusa, że „ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga” (Tyt 3,4) – również te słowa są naszym przewodnikiem w przeżywaniu czasu Bożego Narodzenia.

Kiedyś św. Augustyn wołał do swoich wiernych w afrykańskiej Hipponie: „Przebudź się, człowiecze: to dla ciebie Bóg stał się człowiekiem”. Nie wypada spać, nie wolno być odurzonym alkoholem czy innym środkiem chemicznym, trzeba otrząsnąć się z wrogich Bogu ideologii, by zauważyć, że Bóg rodzi się jako małe, bezbronne dziecko. Ten, który jest Panem i Stwórcą całego wszechświata, nie przychodzi do ludzi po to, aby upomnieć się o swoją własność i pokazać swoje władztwo nad światem. On przychodzi po to, aby odkupić człowieka, aby go wyzwolić z niewoli zła, aby niejako stworzyć go na nowo „na swój obraz i podobieństwo” (Rdz 1,27). Ale zanim to nastąpi najpierw objawia się jako bezbronne dziecko, prosi o przyjęcie, jest zdany całkowicie na pomoc i opiekę ludzi, których Ojciec postawił na Jego drodze. Była to Maryja z Józefem i paru okolicznych pasterzy trzód. Wydaje się, że niewielu, ale właśnie tylu było potrzeba. W taki sam sposób przychodzi Bóg do serca każdego człowieka. Nic mu nie narzuca, nic od niego nie wymaga, nie stawia warunków wstępnych, prosi jedynie o przyjęcie. Bóg jest jednak „darem” bardzo delikatnym, dlatego nawet przyjęty przez człowieka na fali wzniosłej atmosfery świąt, wymaga stałej troski i opieki. Jego los zależy całkowicie od postawy właściciela serca, w którym się narodził. Bóg rodzi się w Betlejem jako bezdomny i niestety nader często pozostaje bezdomnym, gdyż gospody wielu ludzkich serc są zamknięte. Bogu, który jest Miłością, nie pozostaje nic innego jak cierpliwie czekać „za zamkniętymi drzwiami” (J. P. Sartre).

Czy jest coś w stanie nauczyć nas przyjmować Boga, który jest Miłością? Odpowiedź kryje się w łacińskim słowie „caritas”, które jest centralnym pojęciem chrześcijaństwa i bez którego nic w chrześcijaństwie nie da się zrozumieć. Jak zauważył to Benedykt XVI, „Caritas to miłość przyjęta i darowana. (…) To miłość stwórcza, dzięki której istniejemy; to miłość odkupieńcza, dzięki której jesteśmy nowym stworzeniem. (…) Miłowani przez Boga, ludzie stają się podmiotami miłości i sami mają być narzędziami łaski, by szerzyć miłość Bożą i rozbudowywać «sieć miłości»” (Encyklika Caritas in veritate, nr 5). Zaangażowanie w wolontariat jest najlepszą szkołą miłości. Nie jest to szkoła wyznaniowa, nie wymaga zdania egzaminu wstępnego albo przejścia konkursu świadectw. Człowiek, który się w nią zaangażuje, jest zdolny przyjąć drugiego człowieka jako dar i sam uczy się stawać darem dla innych. Absolwent tej szkoły jest dobrze przygotowany do przyjęcia daru swego współmałżonka, swojego dziecka; jest także wyposażony w kompetencje bycia dobrym lekarzem, nauczycielem, księdzem czy zakonnicą. Taki człowiek zazwyczaj nie ma także problemu w przyjęciu do swego domu Boga, który jest Miłością.

Adwent, podobnie jak Wielki Post, to są czasy szczególnie wzmożonej działalności charytatywnej. I słusznie, bo takie ćwiczenie z ofiarności, czyli wyrzeczenia się pewnej części własnych zasobów finansowych, swego drogocennego czasu albo pracy własnych rąk bardzo pomaga kształtować serce na wzór Najświętszego Serca Jezusa – gorejącego ogniska miłości. Bóg Ojciec ofiarował nam ludziom to, co miał najcenniejszego – swego Syna Jednorodzonego; Syn ofiarował nam najpierw swoje człowieczeństwo a następnie złożył w całopalnej ofierze swoje życie na krzyżu; Duch Święty przypomina nam nieustanie te wydarzenia i w sobie wiadomy sposób „wlewa miłość w serca nasze” (Rz 5,5). Nie sposób żyć po chrześcijańsku bez miłości a miłości nie da się podtrzymać przy życiu bez ofiarności. Wielu ludzi (nie tylko chrześcijan) to rozumie, dlatego w okresie adwentu dużym powodzeniem cieszą się wielorakie akcje charytatywne. Warto wspomnieć o świecy wigilijnej, dzięki której wspierane są w swoim rozwoju dzieci w kraju i za granicą. W niektórych parafiach jest drzewko adwentowe, na którym zawieszane są w kopertach oczekiwania ubogich rodzin, a rodziny chętne do podzielenia się swoimi dobrami zapoznają się z tymi oczekiwaniami i przygotowują świąteczną paczkę dla potrzebujących. W podobny sposób na dużo szerszą skalę jest realizowana „Szlachetna Paczka”. Współcześnie wiele zbiórek charytatywnych jest realizowanych w Internecie. Drogie operacje w rzadkich chorobach, pomoc ofiarom nagłych wypadków czy osierocone dzieci czekają na swoich sponsorów. Możliwości wykonania dobrych uczynków jest współcześnie wiele. Ważne jest, by znaleźć swoją drogę do bliźniego w potrzebie i stać się dla niego darem. Św. Jan od Krzyża twierdził, iż pod koniec życia będziemy sądzeni z miłości, a św. Teresa z Kalkuty podkreślała, że na sądzie ostatecznym Bóg nie będzie nas pytał, ile dobra uczyniliśmy, tylko ile prawdziwej miłości w to włożyliśmy.

Święta Bożego Narodzenia są mocno wpisane w polską tradycję. Któż z nas nie słyszał od dzieciństwa o pustym miejscu przy stole, które ma być zostawione dla „gościa nieoczekiwanego”, gdyż w tym czasie nikt nie powinien być pozostawiony w samotności. Również typowo polska tradycja dzielenia się białym opłatkiem nie jest wymogiem ściśle religijnym, ale wszystkim uczestnikom tego obrzędu przypomina, jak ważnym doświadczeniem dla każdego człowieka jest dzielenie się z bliźnim chlebem. Człowieczeństwo zobowiązuje do miłości, a Bóg, który z miłości staje się człowiekiem i do nas przychodzi, tylko potwierdza tę odwieczną prawdę. Dwa dni świąt Bożego Narodzenia to za mało, aby przeżyć je głęboko i owocnie. Potrzebny jest nam adwent, aby w szerszej perspektywie spojrzeć na swoje życie i odpowiedzieć sobie na zasadnicze pytanie: na ile jest ono przeżywane w miłości? Jeżeli w swojej pokorze poczujemy jeszcze jakiś niedosyt, to właśnie dla na jest ten adwent. Mamy jeszcze czas, aby zawołać: Przyjdź Panie Jezu, przyjdź Synu Człowieczy, przyjdź Dobroci Nieskończona, przyjdź Caritas!

 

Komentarz został opublikowany w Niedzieli

 

Wiesław Przygoda
Kontakt

wieslaw.przygoda@kul.pl