Aktualności / Wydarzenia

Prof. Gil: Ukraina wciąż może wygrać tę wojnę

Ukraina toczy dwie wojny. Jedną z Rosją, a drugą z wrogiem wewnętrznym.

Ukrainę przed pełnoskalową wojną można określić jako państwo formalnie spełniające kryteria demokracji, ale w rzeczywistości zanarchizowane, kontrolowane przez grupy oligarchiczne i nie służące ogółowi swoich obywateli - uważa prof. Andrzej Gil.

Nie pomogła zmiana prezydenta

Faktu tego nie zmieniło objęcie władzy przez Wołodymyra Zełeńskiego w 2019 roku , które nie zatrzymało procesu degradacji Ukrainy, rozrywanej i ograbianej przez różne grupy interesów. Krytyczną sytuację pogłębiała trwająca od 2014 roku wojna na Donbasie oraz aneksja Krymu. - Politycy ukraińscy popełnili w okresie bezpośrednio poprzedzającym eskalację wojny szereg błędów, czego wyrazem była błyskawiczna utrata wybrzeża mórz Azowskiego i Czarnego w pierwsze godziny konfliktu, co umożliwiło stworzenie korytarza do Krymu - zaznacza prof. Andrzej Gil.

Krytyka elit

Jak się wydaje, Siły Zbrojne Ukrainy w okresie po 2014 roku podjęły, niezależnie od rządzących, wysiłek na rzecz znaczącego podwyższenia swoich zdolności bojowych. To zadecydowało o tym, że po uderzeniu rosyjskim SZU nie tylko podjęły walkę, ale też były zdolne do zadawania ogromnych strat agresorowi. - To połączenie zdolności bojowych z pomocą z zewnątrz pomogło Ukrainie w ocaleniu suwerenności oraz w wyparciu okupantów z części swego terytorium - zaznacza ekspert. - Niestety, ale wysiłek zbrojny nie szedł w parze z zachowaniem ukraińskich elit. Powszechne po 1991 roku korupcja, brak odpowiedzialności czy czasem nawet pospolita zdrada, po wybuchu wojny nie zanikły, a wręcz przeciwnie - mówi prof. Andrzej Gil.

W opinii eksperta wojna stała się ogromną pożywką dla narastania tych niekorzystnych zjawisk na wszystkich szczeblach decyzyjnych i we wszystkich sferach odpowiedzialności państwa: administracji, wojska, służb mundurowych itp. - Do dotychczasowych oligarchów, którzy zachowali swoje wpływy do 24 lutego 2022 roku, dołączyli nowi, dorabiający się fortun zarówno korzystając z zasobów Ukrainy, jak i z przekazywanych z zewnątrz środków - komentuje ekspert.

Wojna na 2 fronty

Tak naprawdę Ukraina toczy obecnie dwie wojny: jedną z Rosją, a drugą z wrogiem wewnętrznym, zarabiającym na możliwościach, jakie stwarza czas wojny.
Rodzi się ogromny rozdźwięk między żołnierzami frontowymi, którzy przelewają krew w bezpośredniej walce, i światem polityków, szafujących – czasami zupełnie niepotrzebnie – ich życiem. W takim kluczu zapewne należy odczytywać dymisję byłego już dowódcy SZU, gen. Walerego Załużnego.

Czy Ukraina ma jeszcze szansę  na zachowanie swojej suwerenności i odzyskanie utraconych terytoriów? - Tak, ale potrzebuje zasadniczej przemiany wewnętrznej, powiązanej z likwidacją trapiących ją patologii i budową systemu akceptowalnego dla przeważającej części jej obywateli. Ogromną rolę może tu odegrać doświadczenie uchodźców, którzy przyglądają się sytuacji w państwach swojego osiedlenia i chcą przenieść pewne wzorce do swojej ojczyzny. Niestety, ale przeprowadzenie takiej reformy wydaje się być trudniejsze, niż uzyskanie zwycięstwa na polu bitwy - uważa prof. Andrzej Gil.

Zmienia się charakter pomocy Ukrainie

Po wybuchu pełnoskalowej wojny Polska poparła Ukrainę we wszystkich możliwych wymiarach: politycznym, militarnym, społecznym i międzynarodowym. Dotyczy to praktycznie wszystkich sił politycznych i praktycznie całego społeczeństwa. Dziś potrzeba pomocy nakierowanej na wzmocnienie armii, tak aby Ukraina mogła odzyskać i chronić swe ziemie.

Wyrazem udzielania ogromnego wsparcia Ukrainie było m.in. przekazanie ogromnej ilości uzbrojenia na potrzeby SZU, przetworzenie Polski na hub zaopatrzeniowy dla Ukrainy, przyjęcie kilkumilionowej rzeszy uchodźców, tworzenie punktów recepcyjnych, przekazanie niewyobrażalnej pomocy humanitarnej - wylicza prof. Andrzej Gil.

Jego zdaniem ocena tego wysiłku jest oczywiście trudna, ale wnosić można, iż całościowo wysiłek ten był jednym z czynników ratujących ukraińską państwowość.

Dziś relacje między Polską a Ukrainą wyglądają nieco inaczej. Ma na to wpływ aspekt protestu rolników w Polsce, czy kwestie europejskie.

Jest oczywistą rzeczą, że pomoc walczącej Ukrainie jest konieczna i potrzebna, ale musi to być pomoc efektywna, nakierowana przede wszystkim na wzmocnienie potencjału militarnego tego państwa co doprowadzić ma do odzyskania utraconych terytoriów, zwycięstwa na polu bitwy i zawarcia korzystnego dla niej pokoju. Jak się wydaje, tego typu decyzje UE, jak w przypadku udostępnienia rynku żywności, nie wpływają na wzmocnienie potencjału SZU. - Skala zaangażowania społecznego Polaków w pomoc Ukrainie i Ukraińcom była niespotykana w rzeczywistości ostatnich kilkudziesięciu lat w skali globalnej - podkreśla prof. Andrzej Gil.

Ogromna większość obywateli RP w jakiś sposób dała swój wyraz takiego poparcia. Ekspert KUL zauważa jednak, że w Rzeczypospolitej zaczęto dostrzegać zniuansowanie postaw elit ukraińskich wobec Polski. - Nie oznacza to jednak, że nasze polskie postawy zaczęły być antyukraińskie i prorosyjskie, proputinowskie. Wyrażają one często wsparcie dla interesów naszych grup społecznych w pewnej kontrze do interesów wąskich grup społecznych Ukrainy - ocenia ekspert KUL.

Kontekst globalny
 
Państwa świata pod względem swego stosunku do wojny rosyjsko-ukraińskiej podzieliły się na kilka grup: - takie, które bezwarunkowo poparły walkę Ukrainy o zachowanie swojej suwerenności. Były to przede wszystkim Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, niektóre państwa Unii Europejskiej, Japonia czy Korea Południowa. - Z kolei Rosję w jej działaniach na Ukrainie poparły m.in. państwa BRICS, Południowej i Środkowej Ameryki, Afryki czy też większość państw Azji - wymienia prof. Gil. - Są też te, które prowadziły grę polityczną, dążąc do realizacji jakichś swoich partykularnych celów. Przykładem są tutaj Węgry czy Turcja - dodaje.

Dla wielu państw globalnego Południa wojna rosyjsko-ukraińska traktowana jest jako dobry punkt wyjścia do zasadniczych zmian w światowej strukturze bezpieczeństwa oraz do przemian w globalnej gospodarce.


Prof. dr hab. Andrzej Gil jest politologiem i historykiem, pracownikiem Katedry Teorii Polityki i Studiów Wschodnich KUL. Specjalizuje się w stosunkach międzynarodowych i zagadnieniach bezpieczeństwa, zwłaszcza na obszarze Europy i Azji, w tym państw bloku postsowieckiego.