Dowcipny liścik

Prof. Eugeniusz Niebelski

 

 

Dowcipny liścik

prof. Zbigniewa Wójcika z IH PAN, niegdyś studenta KUL

 

Moje zapoznanie z profesorami Wójcikami

Już jako student historii KUL zetknąłem się z publikacjami dwóch historyków z Warszawy o identycznych imonach i nazwiskach – Zbigniew Wójcik. Jeden był od podręcznika akademickiego Historia powszechna XVI-XVII wieku, wojen kozackich w Polsce, a także od Marszałka J.P., drugi od XIX wieku, a głownie od polskich zesłańców badaczy Syberii i takich monografii, m.in. Jan Czerski. Już jako pracownik naukowy Instytutu Historii KUL poznałem osobiście Wójcika od XIX wieku, okazało się wówczas, że z wykształcenia jest wpierw geologiem, a potem historykiem – z obydwu tych specjalności obronił też dwie habilitacje. Ten Wójcik jest wielkim orędownikiem KUL, to wiem z całą pewnością, ale nie sądziłem, że ten "od kozaków" i Marszałka KUL wręcz kocha!

Nie pamiętam już w jakiej sprawie zwróciłem się w roku 2000 do Wójcika XIX-wiecznego, zapewne w jakichś syberyjskich kwestiach, a nie znając adresu domowego, skierowałem list na Instytut Historii PAN w Warszawie. By nie było wątpliwości, do którego Wójcika piszę, dodałem przy adresie: "Komitet Historii Nauki i Techniki PAN Komisja Badań nad Historią Syberii". Po dwóch tygodniach przyszedł "zwrot", moja koperta z zamazanym adresem PAN (Rynek St. Miasta 29/32, Warszawa), a obok dodane ręką profesorską: ul. Conrada Josepha... Warszawa 01-922. W kopercie był ten oto liścik.

 

Warszawa, 19 października 2000

 

Katolicki Uniwersytet Lubelski

Katedra Historii Nowożytnej

w Lublinie

 

Kocham KUL (1944/1945 byłem studentem), dlatego nie powiem nic brzydkiego na Wasz list z 3 b.m. Ja nie jestem ten Zbigniew Wójcik, do którego wysłaliście to pismo. Bo nie wiem, czy Państwo wiecie, że w polskiej nauce historycznej grasuje dwóch profesorów Wójcików. Tzn. ja – prof. dr hab. Zbigniew Wójcik, nowożytnik (m.in. autor "Historii powszechnej XVI-XVII", "Jan Sobieski"), emerytowany prof. IH PAN, oraz prof. Zbigniew Wójcik (XIX w.), ul.... Warszawa... telefon... [podano pełny adres i do dziś aktualny telefon - E.N.].

Nie jedna już, ale wiele Jego przesyłek trafiło do moich rąk. Pieniężnych też? Powiedziałem sobie, że następnego honorarium Panu Profesorowi nie zwrócę i przepiję co do grosza.

Z poważaniem Zbigniew Wójcik

 

*

Po tym liście miała miejsce nasza raczej krótka korespondencja, gdy tym razem ja się kajałem za spowodowane zamieszanie oraz przedstawiałem Profesorowi, kim jestem, czym się zajmuję itp. Wiedząc także, że prof. Wójcik jest wielkim miłośnikiem Marszałka Piłsudskiego (a był jego chrześniakiem), wysłałem mu później swój tekst o młodym zesłańcu Józefie Piłsudskim na Syberii, odsłaniając "ułomności" Ziuka, do których, nota bene, on sam się w listach do swojej sympatii przyznawał. Naiwnie sądziłem, że może prof. Wójcik pochwali moje "odkrycia" o Piłsudskim, a on tymczasem już się więcej nie odezwał. Może dobrze się stało, bo wcześniej, gdy prof. Andrzej Garlicki napisał biografię Piłsudskiego, też opisując słabe strony Marszałka, prof. Zbigniew Wójcik, spotkawszy Garlickiego w Warszawie, nieźle go publicznie zrugał.

Od drugiego prof. Zbigniewa Wójcika dowiedziałem się też później, że w siedzibie PAN w Warszawie robiono niekiedy żarciki, niby przez pomyłkę przekazując korespondencję nie temu Wójcikowi co trzeba. Były też i obiektywne przyczyny, by wreszcie nie mylono tych Wójcików i... Wójcik od XIX wieku dodał do swojego imienia Zbigniew inicjał J., wiec: Zbigniew J. Wójcik, a to J. wzięło się od imienia ojca Profesora – Jan. Wójcik XVII-wieczny także zaczął dopisywał imię ojca, ale już w pełnym brzmieniu, więc był Zbigniewem Stanisławem. Obydwaj też dowcipnie informowali postronnych o sobie: pierwszy Wójcik mawiał: "ja jestem od Piłsudskiego, a ten drugi od polskich badaczy Syberii", a drugi Wójcik głosił odwrotnie. Niezupełnie im to pomogło.

 

Ciąg dalszy "pomieszania" Wójcików

Wójcików mylono i myli się ich nadal. M.in. w Internecie w Wikipedii przy biogramie Zbigniewa Stanisława Wójcika dodano w zestawie jego publikacji, że jest także autorem książki Aleksander Czekanowski (Lublin 1982), gdy faktycznie jest nim Zbigniew J. Wójcik[1]. Inna domena – książki i strona internetowa lubimyczytać.pl, gdzie znów napisano o Z. Wójciku, jakoby o tym pierwszym: "pisze książki: powieść historyczna, biografia, autobiografia, pamietnik, historia..." i dalej: rodowity warszawiak, urodzony 1922, zmarły 2014, studiował historię na KUL i UW; dodano także średnią ocenę jego poczytnych książek: 6,9 (na maks. 10 punktów). Ale niestety, twarz na załączonej fotografii należy do tego drugiego Z.J. Wójcika. Poniżej jest strona z książkami do zakupienia, z prezentacją okładek, gdzie pomieszano książki obydwu Wójcików, ale wynik jest na "korzyść" Z.S. Wójcika, bo "zgarnia" wszystkie książki. I jeszcze w innym internetowym miejscu: wszystko (także z datą śmierci) jest o Z.S. Wójciku, ale z fotką Z.J. Wójcika. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że prof. Zbigniew J. Wójcik nadal żyje i ma się dobrze, jest także naukowo aktywny, a w 2021 roku obchodził jubileusz 90-lecia urodzin.

Tak również powstaje historia – niekoniecznie prawdziwa, ale mimo wszystko barwna. Tej barwy KUL-owi też się trochę przyda.

 

[1]Zob. Wikipedia: Zbigniew Stanisław Wójcik (historyk).


WSPÓŁPRACA

ikona
ikona
ikona
ikona
ikona