Emilia Szeliga-Szeligowska w świetle wspomnień o początkach Uniwersytetu w Lublinie

...wszystko zmieni się na lepsze, niech tylko każdy z nas – z wysiłkiem, ale odważnie trwa na stanowisku, dorzucając swoją cegiełkę do całości, montujemy razem gmach wielkiej użyteczności społecznej... Należy pamiętać – gdyby pani nawet  mogła mieć wrogów, to oni nie mogliby zaprzeczyć, że to pani założyła, zorganizowała Bibliotekę Uniwersytecką, a to jest wielka rzecz....

 

Emilia Gabriela Sipowicz urodziła się 19 VI 1878 r. jako córka Andrzeja i Agnieszki z Błotnickich w zaścianku Czerele na Litwie Kowieńskiej. Odebrała edukację w Instytucie Panien Szlacheckich oraz na rosyjskich kursach psychologiczno-pedagogicznych. W 1894 r. wyszła za mąż za Tomasza Szeligę-Szeligowskiego, w 1899 r. urodziła syna Jerzego, 6 lat później – córkę Eleonorę. Nie była jednak typową w tamtych czasach panią domu i żoną przy mężu. W latach 1901–1915 pracowała w ogniskach Polskiego Towarzystwa Czytelni Ludowych i Robotniczych jako bibliotekarka i prelegentka. Po 1905 r. studiowała bibliotekoznawstwo na uniwersytecie w Lipsku, jednak z powodów rodzinnych zmuszona była wyjechać przed egzaminami końcowymi. Po powrocie do Warszawy przez 5 lat była słuchaczką Uniwersytetu Latającego w zakresie historii i bibliotekoznawstwa. W 1913 r. ponownie wyjechała do Lipska, by kontynuować studia, ale i tym razem choroba syna nie pozwoliła jej uzyskać formalnego świadectwa ich ukończenia.

Podczas I wojny światowej razem z synem została przymusowo przesiedlona do Piotrogrodu, być może była już wtedy wdową, gdyż od razu podjęła pracę zarobkową, by utrzymać rodzinę. Już w 1916 r. była kierowniczką Wydziału Informacyjno-Statystycznego w Głównym Komitecie Polskiego Towarzystwa Pomocy Ofiarom Wojny. W latach 1917–1918 zakładała w terenie ruchome biblioteki dla wysiedleńców z Polski. Oprócz pracy zarobkowej i wolontariatu była słuchaczką Wydziału Filozoficznego utworzonych w 1916 r. Wyższych Kursów Polskich. Wówczas nastąpił w jej życiu moment przełomowy, zetknęła się z ks. Idzim Radziszewskim, rektorem Akademii Duchownej – człowiekiem, który porywał za sobą umysły i serca swoich współpracowników. W kwietniu 1918 r. zaproponował Emilii Szeligowskiej objęcie organizacji od podstaw biblioteki przyszłego pierwszego uniwersytetu katolickiego w Polsce. Chociaż po rozwiązaniu Polskiego Towarzystwa Pomocy Ofiarom Wojny i zdaniu sprawozdań z jego działalności otrzymała kilka intratnych jak na owe trudne czasy propozycji pracy (w tym pracy dla Aleksandra Lednickiego, przewodniczącego Komisji Likwidacyjnej do spraw Królestwa Polskiego). Od swojej dobrej znajomej, Zofii Dymszyny z bogatego rodu filantropów – Kierbedziów, wdowie po profesorze i pośle do Dumy, otrzymała propozycję objęcia kierowniczego stanowiska w Bibliotece miasta Warszawy przy ulicy Koszykowej, a jej syn Jerzy dostał – dzięki obiecanemu stypendium Kierbedziów, szansę studiowania na  Politechnice Warszawskiej.  Zdecydowała się jednak pójść wówczas ... „drogą mniej uczęszczaną”. Zostawiła obietnicę jeśli nie dostatniego, to na pewno spokojnego i ułożonego życia w Warszawie i rzuciła się w wir pracy nad nieznanym jeszcze, może niepewnym przedsięwzięciem – w imię wielkiej idei.

Przyszły, nieistniejący jeszcze Uniwersytet potrzebował warsztatu naukowego –  ksiądz Idzi wiedział to jak nikt inny, w pierwszej dekadzie XX w. zwiedził najlepsze uniwersytety ówczesnej Europy i widział  ich „zaplecza” biblioteczne. Do organizacji przyszłej biblioteki zaangażowanych było wiele osób, głównie przyszłych profesorów. Skupowano księgozbiory wykładowców Uniwersytetu Petersburskiego, przyjmowano liczne dary Polonii znad Newy, przenoszono pieszo kilogramy książek, zbijano prowizoryczne półki i regały, inwentaryzowano, wstępnie opracowywano, pakowano w skrzynie. Pani Emilia była odpowiedzialna m.in. za nabywanie księgozbiorów, inwentaryzację i opracowanie zbiorów, które wkrótce objęły liczbę ok. 40 000 woluminów zapakowanych do 180 skrzyń. Zarówno pani Szeligowska, jak i jej syn Jerzy, byli przez rektora, ks. Idziego Radziszewskiego, obdarzeni wyjątkowym zaufaniem. M.in. zliczali i przechowywali pieniądze przywożone przez jednego z fundatorów uczelni, Karola Jaroszyńskiego, przeznaczone dla przyszłego Uniwersytetu. W pracy pomagał jej nieustannie 19-letni syn, zaufany asystent wielu znanych osobistości petersburskiej Polonii. Ponieważ gromadzenie zbiorów z braku personelu odbywało się głównie siłami własnymi, przepracowany Jurek wkrótce przeziębił się i zapadł na ciężkie zapalenie płuc. Naprawdę cudem udało się pani Emilii uzyskać pozwolenie na wyjazd do Polski i wywieźć chorego sanitarnym pociągiem do Warszawy, gdzie uratowano  go dzięki opiece szpitalnej. Nie był to dla niej łatwy czas. 9 grudnia 1918 r., gdy akademicy świętowali immatrykulację, ona siedziała jeszcze przy łóżku syna w szpitalu.

Po przyjeździe do Lublina, już po inauguracji, zamieszkali oboje w dwóch małych pokoikach przerobionych z dawnych cel klasztornych na poddaszu Biblioteki  w gmachu pobernardyńskim przy ul. Dolnej Panny Marii 4. Z zachowanych relacji wiadomo, że gmach wymagał nieustannych remontów, nie miał długo bieżącej wody, elektryczności, ogrzewania, dach nieustannie przeciekał, zdobywanie opału stanowiło w tamtych czasach istne wyzwanie. Sam Lublin – jak zapisała pani Emilia –  było to „Miasto śpiące, przygnębione po niedawnej wojnie, bierne w stopniu najwyższym, jeszcze niedostatecznie pojmowało korzyści z posiadania wyższej uczelni”. W takich warunkach Jerzy rozpoczął studia na Wydziale Prawa i Nauk Społecznych Uniwersytetu, dokąd miał blisko na ul. Zamojską, do gmachu Seminarium Duchownego, gdzie Uniwersytet Lubelski znalazł swoja tymczasową siedzibę dzięki szlachetnej decyzji lubelskiego biskupa Mariana Leona Fulmana. A pani Emilia znowu od podstaw zajmowała się organizacją biblioteki, teraz już na miejscu przeznaczenia. Nie było to łatwe zadanie, gdyż 180 skrzyń zapełnionych zdobywanymi  ofiarnie w Piotrogrodzie dziełami z zakresu teologii, humanistyki, nauk społecznych i prawa miało nie wrócić jeszcze do Polski przez kilka następnych lat (do 1928 r.). W obliczu zmian na stanowisku dyrektora i poświęcaniu się przez nich głównie pracy naukowej i dydaktycznej pełniła pani Szeligowska od początku faktycznie rolę kierowniczki placówki i podejmowała decyzje administracyjne i techniczne dotyczące jej funkcjonowania. W czerwcu 1919 Jerzy zaciągnął się do wojska, w marcu roku następnego został wysłany do Krakowa po papier dla Uniwersytetu, wracając w wagonie z wybitymi szybami przeziębił się, tym razem zapalenie płuc było dla niego śmiertelne. W dniu jego pogrzebu ks. Radziszewski zawiesił wykłady w Uniwersytecie, by każdy mógł uczcić pamięć kolegi.

Latem 1920 r., w obliczu zbliżającego się frontu, zarządzono w Lublinie ewakuację urzędów, instytucji kultury, edukacji oraz ich majątku. Emilia wyjechała wraz z archiwum oraz majątkiem UL do Częstochowy, biorąc za nie faktyczną odpowiedzialność podczas trudnych tygodni peregrynacji w wojennych warunkach. Na tym czasie urywają się jej wspomnienia. Dalsze jej losy są przewidywalne – poświęciła się bez reszty pracy na rzecz biblioteki i uczelni, dbała o jej codzienne funkcjonowanie, o zaopatrzenie, o czytelników, pracowała ze studentami, jednym z nich był m.in. młody Stefan Wyszyński. Opiekowała się powierzonymi jej stypendystkami – pomocami bibliotecznymi, które Zdarzało się, że ks. R. poruczał mi studentki ze słowami „pod pani skrzydełko...” lub zaznaczając wyraźniej, do jakiego osiągnięcia dążyć należy, a które wspominały ją wielokrotnie z wielką wdzięcznością i ciepłem. Zajmowała się cierpliwie trudną codzienną rzeczywistością biblioteczną. Po rewindykacji zbiorów z Petersburga kierowała biblioteką obejmującą już ok. 80 000 wol.

W tym czasie była Emilia Szeligowska członkiem Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich, brała czynny udział w zjazdach bibliotekarzy i bibliofilów,  ogłosiła drukiem tekst Biblioteka Uniwersytecka w Lublinie w Przeglądzie Bibliotecznym” (1934). Napisała również dwa artykuły – o historii Biblioteki Uniwersyteckiej i o prof. Stanisławie Ptaszyckim, które zostały niestety wraz z innymi notatkami i szkicami zarekwirowane przez Niemców podczas rewizji w czasie okupacji. W tym czasie piastowała pani Szeligowska kierownictwo biblioteki wcielonej do Staatsbibliothek, zajmowała się pomocą dla uwięzionych profesorów KUL, zabezpieczaniem księgozbiorów, np. Towarzystwa Naukowego KUL. Uratowała od zniszczenia wielką ilość książek, podejmując niejednokrotnie zagrażające jej życiu decyzje, na własną odpowiedzialność udostępniała też biblioteczne zbiory studentom mimo zakazu okupanta.

Po wojnie nastała nowa rzeczywistość. Po przyjściu nowego dyrektora, prof. A. Wojtkowskiego  w 1949 r. pani Emilia wciąż pracowała jako kustosz, zajmując się akcesją i katalogowaniem. W 1952 r. przeniesiona została przez senat KUL w stan spoczynku. W kwietniu 1953 r. rozdysponowała skromnym majątkiem (ryzę papieru liniowanego, biurko z 5 szufladami i papiery dotyczące założycieli KUL – oddać do Biblioteki na ręce pana Nowodworskiego). Zmarła 27 II 1954 w Lublinie, gdzie jest pochowana na Cmentarzu Wojskowo-Komunalnym przy ul. Białej.

Pani Emilia pozostawiła po sobie sporo notatek, osobistych dokumentów i fotografii, ale przede wszystkim swoje Wspomnienia o ks. Idzim Radziszewskim i początkach Uniwersytetu 1917–1920. Kilka lat temu, w trakcie przygotowań do jubileuszu 100-lecia KUL opracowywaliśmy w Oddziale Zbiorów Specjalnych BU KUL materiały związane z jego początkami. Rękopis wspomnień pani Szeligowskiej okazał się dla mnie kopalnią wiedzy, dzięki której można było objaśniać wydarzenia, identyfikować osoby, datować zdjęcia.

Ponieważ po studiach z zakresu edytorstwa pracowałam już jako redaktor m.in. z tekstami źródłowymi z XIX i początków XX w., było dla mnie jasne, że należy jak najszybciej opracować zapiski naszej Poprzedniczki i je rozpowszechnić w formie drukowanej. Ona sama dała na to pozwolenie, wyrażając nadzieję, że być może jej wspomnienia przydadzą się przyszłym historykom uniwersytetu. Podstawą edycji była jedyna znana rękopiśmienna wersja przechowywana w Sekcji Rękopisów Oddziału Zbiorów Specjalnych BU KUL (Rkp 585A). Składa się ona z 37 luźnych kart papieru kratkowanego formatu B5 zapisanych obustronnie w poziomie ciemnoniebieskim atramentem. Praca nad edycją krytyczną Wspomnień… wymagała przede wszystkim odczytania rękopisu, opracowania tekstu głównego, uzupełnienia go przypisami biograficznymi i rzeczowymi z uwagi na enigmatyczność wielu zapisów nazw, użycie skrótów itd. Objaśnienia wymagało również wiele wspomnianych faktów historycznych. W edycji odnotowano wszystkie zmiany wprowadzone przez Autorkę, zarówno skreślenia, jak i nadpisania. Wydanie zostało zilustrowane fotografiami przechowywanymi w Sekcji Zbiorów Graficznych, Kartograficznych i Muzycznych Oddziału Zbiorów Specjalnych BU KUL. Całość uzupełnia indeks osobowy oraz aneks z notatką wyjaśniającą okoliczności, w których zrodził się pomysł spisania Wspomnień... – powstały one po 16 sierpnia 1950 r. na osobistą prośbę ks. rektora Antoniego Słomkowskiego: Bo przecież Pani wie najlepiej o tych sprawach – i po Pani nie ma już nikogo.

 

Bibliografia:

Biblioteka Uniwersytecka KUL, Oddział Zbiorów Specjalnych, rkps 585A;

E. Szeliga-Szeligowska, Wspomnienia o ks. Idzim Radziszewskim i początkach Uniwersytetu 1917–1920, oprac. J. Jaźwierska, Lublin 2020.

 

 

Jadwiga Jaźwierska


WSPÓŁPRACA

ikona
ikona
ikona
ikona
ikona