W Rzymie, w kalendy wrześniowe,

w szóstym roku panowania

prześwietnego cesarza Konstantyna

 

 

Moja Droga/Mój Drogi,

Pisałem Ci ostatnio o moich problemach finansowych. Na bogów, gotów byłem zejść do Hadesu, by zdobyć pieniądze i nareszcie spłacić choćby część wierzycieli prześladujących mnie dniem i nocą. Bogowie podziemi musieli wysłuchać moich próśb, gdyż pomoc nadeszła właśnie od nich. Gajusz Semproniusz, zarządca cesarskich łaźni zapragnął zażyć kąpieli. Po dwóch godzinach znaleziono go martwego w saunie. Jeszcze tego samego dnia wezwano mnie na odczytanie testamentu. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałem się, że uczynił mnie dziedzicem. Jednym z kilku zresztą, ale o tym zaraz. Nie miał, bogom niech będą dzięki, rodziny i uważał się, bogom niech będą dzięki, za mojego przyjaciela. Bogom niech będą dzięki!

Napisał tak: „Ja, Gajusz Semproniusz, sporządzam testament. Dziedzicami moimi w równych częściach czynię: Korneliusza Probusa, moją wieloletnią przyjaciółkę Sabinę Flawię oraz biedaków miasta Rzymu. Was, spadkobiercy moi, proszę, byście rokrocznie wydawali ucztę na 200 osób przy moim grobie. Was proszę również, by głowa moja została odcięta od reszty ciała,  zabalsamowana a następnie przekazana rzeźbiarzowi Trakosowi. Upominał się o nią wielokrotnie; teraz jest mi wszystko jedno – niech ma. Całe moje życie toczyłem boje z moim sąsiadem Weturynem. Zadanie wykończenia tego psa powierzam teraz wam, spadkobiercy moi. To wszystko. Odchodzę”.

Majątek, o którym rozmawiamy, wart jest półtora miliona sestercji! Nie myśl o mnie źle, ale nie mam zamiaru dzielić się nim z nikim. Flawia to ladacznica, która dosyć kosztowała Semproniusza za życia. Pora z tym skończyć! O rzymskim motłochu nie wspomnę. Prędzej wrzucę kruszec w paszczę wulkanu niż oddam go tej zbieraninie nieudaczników. A te pomysły z ucztami, głową i sąsiadem?! Przecież to czysty absurd!

Wiem, że od jakiegoś czasu zajmujesz się prawem. Doradź, co zrobić, by uratować majątek! Przecież rozumiesz, że nie mogę oddać całego miliona sestercji w ręce prostytutki i bandy półgłówków. Jak przekonać sąd do swoich racji? Jak zachować ważność testamentu i zarazem odsunąć te dna od dziedziczenia? Co się stanie, jeżeli nie spełnię, któregoś z życzeń zmarłego? Powiedzmy: nie zabiję Weturyna. Czy mogą mi wówczas odebrać majątek?

Ratuj! Będę wdzięczny za każdą mądrą radę. Nie gniewaj się na mnie, ale chodzi mi o rozwiązanie prawne. Życie znam sam.

 

Bądź zdrowa/bądź zdrów

Korneliusz Probus

Autor: Izabela Leraczyk
Ostatnia aktualizacja: 28.02.2013, godz. 09:21 - Izabela Leraczyk